W latach 90. podwórkowe BHP nie istniało. "Bawiły się na nieogrodzonej budowie, cud, iż przeżyliśmy"

3 godzin temu
Zdjęcie: Shutterstock/Roman Nerud


Nie było telefonów, komputerów i konsoli do gier. Nie było też zatrzęsienie zabawek na sklepowych półkach. Mimo to dzieci na podwórkach się nie nudziły, same wymyślały sobie zabawy. Niektóre obecnych rodziców przyprawiają o dreszcze przerażenia.
W latach 90. podwórkowe BHP nie istniało. Dzieci wymyślały rozmaite zabawy, wykorzystując to, co miały pod ręką. Zardzewiały nóż? Wspaniale. Potłuczone szkło? Jeszcze lepiej. Plac budowy bez nadzoru? Lepiej być nie mogło. Dzieciom wyobraźni nie brakowało. W efekcie rodziły się zabawy, które dla dzisiejszych rodziców byłyby nieakceptowalne. Być może dla tamtych sprzed laty też nie by były, ale zwyczajnie o nich nie wiedzieli. Dzieci jednak "uchodziły z nich z życiem", bo po pierwsze miały zwyczajnie sporo szczęścia, a po drugie były sprytne i sprawne.


REKLAMA


- Dziś dzieci są bardzo słabe motorycznie. Nas motoryki uczyło podwórko. Skoki na skakance czy przez gumę uczyły, jak się odbić od podłoża i jak lądować. Rzuty jabłkami czy kamieniami - jak mocno rzucić, żeby trafić do celu, a biegi i chodzenie po przeszkodach - równowagi i stabilizacji - mówi w rozmowie z eDziecko Dorota (nazwisko do wiadomości redakcji), nauczycielka WF w szkole sportowej w Warszawie. Czy było niebezpiecznie? Nikt oczywiście nie ma wątpliwości, iż gra w klasy czy rzut jabłkiem nie stanowiły zagrożenia, jednak dla wielu współczesnych dorosłych to był dopiero początek. Być może właśnie dlatego twierdzą, iż nie pozwoliłoby swoim pociechom na takie zabawy, jakim sami oddawali się w dzieciństwie.


Zobacz wideo Po czym poznać, iż dziecko ma skrócone wędzidełko? Logopedka mówi o "domowym teście"


Potłuczone szkło zawsze w cenie
- Pamiętam, jak robiłyśmy z koleżankami widoczki. Trzeba było znaleźć trochę małych kwiatków i listków, ułożyć z nich niewielką kompozycję na ziemi i przykryć kawałkiem znalezionego szkła. Najlepsze były denka od butelek, ale o te było najtrudniej, no i chodziło o to, żeby te szkiełka miały jak najładniejsze kolory - wspomina w rozmowie z redakcją eDziecko.pl Ola (nazwisko do wiadomości redakcji). Uwielbiałam to, a jednocześnie, gdybym dziś zobaczyła córkę lub syna, bawiących się na podwórku potłuczonym szkłem, chyba bym dostała zawału - śmieje się.


Im bardziej ostre, tym lepiej
- Bawiliśmy się w chowanego na placu budowy bloku, który powstawał na osiedlu. Czasem w wojnę. Konstrukcje płyt żelbetowych były naszymi okopami. Wszędzie wystawały zbrojeniowe druty. Nikt się tym nie przejmował, nikt nam nie zwracał uwagi, ani nas nie gonił - wspomina Tomek (nazwisko do wiadomości redakcji). - Wszędzie leżały jakieś narzędzia, niektóre niebezpieczne, ale nie pamiętam, żeby komuś stało się coś złego - dodaje. Dziś to jest nie do pomyślenia, place budowy są ogrodzone. I bardzo dobrze. Osiwiałbym, jakbym zobaczył moje dziecko w trakcie takiej zabawy - dodaje.
- Robiliśmy na podwórku pułapki. Trzeba było wykopać dołek, do niego powrzucać wszystkie niebezpieczne przedmioty, jakie znaleźliśmy w okolicy - kawałki szkła, druty, zardzewiałą puszkę po konserwie z ostrymi brzegami etc. Wszystko przykrywaliśmy patykami, liśćmi i zasypywaliśmy piaskiem lub ziemią i czekaliśmy w ukryciu nieopodal. Cud, iż przeżylismy - wspomina Kasia (nazwisko do wiadomości redakcji). - Pamiętam, iż było to ekscytujące zajęcie, ale nie pamiętam, żeby ktoś się w naszą taką pułapkę złapał - dodaje ze śmiechem.


Zabawy z nożem
- Kiedy miałem 9, może 10 lat na osiedlu zapanowała moda w grę w pikuty, czyli rzucanie nożem tak, żeby jego ostrze wbiło się w ziemię, ale przy okazji trzeba było wykonać określoną, prostą sztuczkę - wspomina Rafał (nazwisko do wiadomości redakcji) - Najczęściej mieliśmy do dyspozycji scyzoryki podkradzione ojcu lub starszemu bratu, ale zdarzały się naprawdę ostre noże - dodaje. A jak nam się nudziły pikuty, to kolejno rozkładaliśmy dłoń na ziemi i jak najszybciej wbijaliśmy ostrze noża między kolejnymi palcami. Wtedy nam się to wydawało fajne, ale dziś myślę, iż można było w trakcie takiego wyzwania choćby stracić palec - dodaje Rafał.A ty? Pamiętasz zabawy z dzieciństwa, które dziś byłyby nie do pomyślenia?
Idź do oryginalnego materiału