Sala weselna wypełniła się gwarem podekscytowanych gości. Przez wysokie okna wpadało miękkie światło, a pozłacane krzesła zajmowali elegancko ubrani krewni i przyjaciele. Rozmowy przycichły, gdy kilku gości uniosło telefony, próbując uchwycić tę chwilę na zdjęciach. W powietrzu unosiła się radosna, ale i napięta atmosfera, jakby wszyscy czekali na coś niezwykłego.
Panna młoda, Kinga, stała obok swojego narzeczonego, Jakuba, mocno ściskając jego dłoń. Wyglądała olśniewająco jej biała suknia w kształcie syreny lekko opływała smukłą sylwetkę, a długi welon ciągnął się po podłodze. Na jej twarzy malował się szczęśliwy uśmiech, ale w kącikach oczu można było dostrzec ślad niepokoju.
Wszystko będzie dobrze szepnął Jakub, delikatnie ściskając jej palce.
Kinga skinęła głową, ale zanim zdążyła odpowiedzieć
coś się poruszyło.
Nie za nią. Nie obok. Tuż pod nią.
Lekki, ledwo zauważalny ruch jakby coś, a może choćby ktoś, czaił się wśród fałd materiału.
Kinga drgnęła, robiąc pół kroku w tył. Jakub natychmiast wyczuł napięcie w jej ramionach i zmarszczył brwi.
Co się stało? Co jest?
Lecz zanim zdążyła odpowiedzieć, ruch powtórzył się tym razem wyraźniejszy.
Dół sukni uniósł się lekko, jakby coś pod spodem próbowało się wydostać.
Goście zamarli w osłupieniu. Jedna z druhien, Weronika, przyłożyła dłoń do ust. Starsza ciotka, Zofia, przeżegnała się i szepnęła coś pod nosem. Powietrze stało się ciężkie, jakby nagle zabrakło tlenu.
Jakub zbladł.
Kinga stała nieruchomo, sparaliżowana strachem, a po jej plecach przebiegł zimny dreszcz.
A potem
do uszu wszystkich dobiegł cichy, ale wyraźny dźwięk. Nie było wątpliwości coś tam było, tuż pod suknią.
Żartujecie sobie? wyszeptał jeden ze świadków, Tomek, nerwowo rozglądając się wokół.
Ale nikt się nie śmiał.
Wszyscy wstrzymali oddech, jak w kluczowej scenie filmu.
I wtedy
Suknia poruszyła się nagle i zdecydowanie!
Kinga krzyknęła, odskoczyła i uniosła materiał.
Sala eksplodowała zbiorowym westchnieniem, Jakub zaciśniętą pięścią uderzył się w pierś, a urzędniczka stanu cywilnego, elegancka kobieta o imieniu Halina, zastygła w bezruchu, trzymając w dłoni pieczęć.
Spod sukni, niczym z tajemnego przejścia, najpierw wyłonił się czarny cień, a potem
mała, czarna kuleczka wyskoczyła na środek.
Ktoś krzyknął, inny gość odskoczył, wylewając kieliszek szampana. Płyn rozlał się po haftowanym obrusie.
Kinga przytuliła się do Jakuba, drżąc.
Aaa! Co to jest?!
Kuleczka niezdarnie podskoczyła kilka razy, zatrzymując się na środku sali.
Machnęła ogonkiem, a potem
zamiauczała.
Cisza.
Jakub mrugnął. Kinga, która wcześniej wpatrywała się w twarze gości z przerażeniem, nie wierzyła własnym oczom.
Tam, na podłodze, przed wszystkimi
mały czarny kotek patrzył na nich ciekawsko.
To to kot? ktoś wykrztusił z tylnych rzędów, wciąż w szoku.
Jakub spojrzał na Kingę z niedowierzaniem.
Dlaczego pod suknią masz kota?
Kinga otworzyła usta, ale nie zdążyła odpowiedzieć.
Wtedy z pierwszego rzędu rozległ się nieśmiały głosik:
Eee może to mój
Wszyscy się odwrócili.
Stała tam młodsza siostra Kingi, mała Zosia, w białych pończoszkach, trzymając mocno przytulankę pluszowego zająca. Jej spojrzenie było pełne skruchy, gdy szepnęła:
Nie chciałam go zostawić samego w domu Wskoczył do kosza z welonem Myślałam, iż już wyszedł.
Goście najpierw spojrzeli na nią zdumieni, a potem wybuchnęli śmiechem. Napięcie prysło jak bańka mydlana.
Jakub westchnął. Kinga, wciąż drżąc, delikatnie podniosła kotka.
Malec pomiauczał raz jeszcze, po czym wtulił się w jej dłoń, jakby nigdy nic.
Proszę bardzo, nasz włochaty świadek zaśmiała się Kinga, głaszcząc go po główce.
Halina, urzędniczka, pokiwała głową z uśmiechem.
Mam nadzieję, iż nikt nie ma już zastrzeżeń do tego małżeństwa?
Sala znowu wybuchnęła śmiechem.
Kinga i Jakub spojrzeli na siebie i w końcu sami się roześmiali.
Gdy śmiech przycichł, Kinga wciąż trzymała kotka, który zwinięty w kłębek wyglądał, jakby nigdy nie chciał jej opuścić.
Wiesz Jakub pogłaskał zwierzątko jeżeli tak zaczynamy, to chyba nie będzie to nudne wesele.
Powiedziałabym raczej kocie w każdym calu odparła Kinga, śmiejąc się.
Goście otoczyli ich, a Zosia nieśmiało podeszła, wciąż ściskając swojego zająca.
Przepraszam szepnęła, patrząc na Kingę niebieskimi oczami. Nie chciałam, żeby coś się stało
Kinga przykucnęła przy niej, wciąż trzymając kotka.
Zosiu, nic się nie stało. Tylko następnym razem uprzedź, jeżeli chcesz przyprowadzić na moje wesele ukryte zwierzątko, dobrze?
Dobrze Zosia skinęła głową, po czym dodała cichutko: Biedny Mruczek bał się zostać sam w domu.
Mruczek? Jakub uniósł brew.
Tak ma na imię. Jest z nami od dwóch tygodni. Znalazłam go pod szkołą.
A dlaczego nikomu nie powiedziałaś? zapytała Kinga, drapiąc kotka za uchem.
Bo mama mówiła, iż nie możemy go zatrzymać ale ja go po kryjomu karmiłam i schowałam go w koszu. Dzisiaj wczołgał się pod welon.
Halina, urzędniczka, odkaszlnęła i zapytała z uśmiechem:
Więc jeżeli pozwolicie, czy możemy kontynuować ceremonię? A może ktoś jeszcze chce wyskoczyć spod sukni panny młodej?
Śmiech znów wypeł