Uciekając od męża z zapomnianej wioski, wpadłam w niedźwiedzią pułapkę – myślałam, iż to koniec, gdy traciłam przytomność…

polregion.pl 2 dni temu

Uciekając przed mężem z zapomnianej wioski, wpadła w niedźwiedzią pułapkę i pomyślała, iż to już koniec, tracąc przytomność
Ocknęła się w nieznanym pomieszczeniu. Głowa wirowała, jakby dostała w tył głowy, a pamięć zdawała się zapadać w pustkę nie mogła sobie przypomnieć, co się stało ani jak tu trafiła. Ciało bolało, jakby po długim leżeniu, i nie chciało słuchać. Próbując wstać, ze zgrozą odkryła, iż jest skuta ręce i nogi mocno związane. Panika ogarnęła ją, zaczęła się szarpać na łóżku, wywołując jego piskliwy skrzyp.
No, w końcu się ocknęłaś rozległ się zimny głos. Nic nie szkodzi. Posiedzisz jeszcze trochę. Zrozumiesz, jak bardzo się myliłaś, a potem cię wypuszczę. I wrócimy do domu.
Wtedy Krystyna przypomniała sobie wszystko. Dogadała się z mężem, Dariuszem, o rozwód. Zgodził się, ale później cios. Nie zamierzał jej puścić. Jesteś moja mówił jeżeli tego nie rozumiesz, nauczę cię. Ale Krystyna już nie mogła tolerować jego ciągłych zdrad. Po pierwszej przebaczyła, dała szansę. Po drugiej nie. Miłość dawno wygasła, zostały tylko strach i odraza do tych toksycznych relacji, gdzie jeden cierpiał na obsesję, a drugi na samotność.
Puść mnie wyszeptała, drżąc. To nic nie zmieni. Nie zmusisz mnie, bym cię kochała siłą. Darku, proszę
Pogódź się. Teraz jesteś w fazie zaprzeczenia, ale zrozumiesz, iż jesteśmy dla siebie stworzeni. Dasz mi drugą szansę. A uciekać nie masz gdzie. Pamiętasz, jak opowiadałem o tej opuszczonej wsi, gdzie mieszkali moi dziadkowie? Tu nikt nie zagląda. Nikt ci nie pomoże. I nie złość mnie wiesz, do czego to może doprowadzić.
Krystyna zadrżała. W oczach Dariusza widziała obłęd to przerażało ją najbardziej.
Półtora tygodnia a może dłużej? spędziła w tym domu. Dariusz uwalniał ją tylko na kilka godzin dziennie, śledząc każdy ruch jak drapieżnik ofiarę. Krystyna rozumiała: przed nią nie stał człowiek, ale chory, który pilnie potrzebował pomocy psychiatrycznej. ale udawała. Grała uległość, nadzieję na pojednanie, byle tylko wrócić do cywilizacji. W pracy nikt by jej nie zauważył szefowa marzyła, by się jej pozbyć, odkąd Krystyna przyłapała ją z mężem. Rodziców nie było, przyjaciółki przywykły do jej długich nieobecności zazdrosny mąż wzdychały, nie wnikając w szczegóły.
Pewnego dnia, gdy Dariusz się rozproszy, uderzyła go ciężką figurką. Upadł nieprzytomny, ale oddychał. Krystyna nie miała czasu sprawdzać, czy się ocknie. Wiedziała: jeżeli się obudzi, nie będzie szans. Mówił, iż zostaną tu na długo, a ona nie mogła już żyć z człowiekiem, którego wściekłość była jak bomba gotowa wybuchnąć w każdej chwili.
Narzuciła na siebie, co znalazła w domu, i wybiegła na mróz. Zimno ciąło płuca, ale biegła. Samochody, drogi wszystko było gdzieś daleko. Bała się, iż Dariusz wytropi ją po śladach, ale uciekać było trzeba. Las, wilcze wycie w oddali wszystko to przerażało, ale lepiej paść ofiarą zwierza niż więźniem maniaka.
Siły ją opuszczały. Nie wiedziała, ile czasu minęło, dokąd biegnie. Myśl, iż może zamarznąć lub zabłądzić, męczyła ją. Nagle ostry ból, krzyk. Noga wpadła w niedźwiedzią pułapkę. Krew zalała śnieg. Krystyna upadła, próbując się uwolnić, ale szczęki nie ustępowały. Ból był nie do zniesienia. Świadomość zaczęła gasnąć.
I nagle głos:
Tylko nie poddawaj się, Śnieżko
Ocknęła się znów w nieznanym miejscu. Powietrze pachniało ziołową herbatą ktoś uparcie wlewał jej ją w usta, gdy traciła przytomność.
Gdzie jestem? wyszeptała, siadając.
Ocknęłaś się? rozległ się głos z progu.
Przed nią stał mężczyzna spokojny, o dobrych oczach, w wełnianym swetrze i ciepłych spodniach.
Pan mnie uratował?
To ty się uratowałaś. Walczyłaś. Ja tylko pomogłem.
Przedstawił się Marek. Opowiedział, iż znalazł ją w pułapce, przyniósł do siebie, leczył, podawał antybiotyki. Leżała w gorączce prawie tydzień. Pułapka nie uszkodziła kości, ale rany były poważne. Przeżyłaś. To najważniejsze powiedział.
Mieszkał w leśniczówce swojego dziadka. Przyjechał tu, by odpocząć od miasta i kontynuować jego dzieło usuwać kłusownicze sidła.
Więc dobrze zrobiłem, gdy wyprosiłem tego mężczyznę, który tu przyszedł dodał. Dzień po tym, jak cię przyniosłem. Był jak zwierzę kogoś szukał. Nie bój się. jeżeli wróci nie wpuszczę go.
Krystyna zadrżała. Dariusz był blisko. Ale teraz czuła się bezpiecznie.
Dni mijały. Opowiedziała Markowi wszystko o małżeństwie, zdradach, ucieczce. Słuchał w milczeniu. Spodziewała się, iż po tym wszystkim będzie bała się wszystkich mężczyzn, ale z nim było inaczej. Było jej spokojnie. Przytulnie. Nie naciskał, nie wymagał, nie oskarżał. Po prostu był.
Po dziesięciu dniach mogła już chodzić choć lekko utykając. Marek poszedł do lasu, a ona postanowiła ugotować kolację choć trochę odwdzięczyć się za jego dobroć.
Gdy wrócił, zobaczył ją przy kuchni.
Mówiłem odpoczywaj zmarszczył brwi, strząsając śnieg z ubrania.
Przepraszam Chciałam choć trochę pomóc. Czuję się bezradna. Jak ciężar.
Zmiękł.
Dobrze. Pomóż, jeżeli chcesz. Co robimy?
W rozmowie po raz pierwszy otworzył się: dwa lata temu stracił narzeczoną w wypadku. Co roku przyjeżdżał tu w to ciche miejsce, by być sam na sam z bólem.
Przykro mi cicho powiedziała Krystyna. Ale życie toczy się dalej. Jestem pewna, iż chciałaby, byś był szczęśliwy. Tak, po tym, co zrobił mój mąż, mogłabym bać się wszystkich mężczyzn. Ale ty to nie on. Nie można całego życia chować się w skorupie

Idź do oryginalnego materiału