W drugi dzień świąt Bożego Narodzenia (26 grudnia) strażnicy miejscy z Tychów interweniowali w sprawie psa, który znajdował się na niezamieszkałej działce. Był przywiązany do budy łańcuchem. Funkcjonariusze SM nie stwierdzili naruszenia prawa odnośnie czworonoga, ale ostatecznie pies trafił do schroniska. Jak wyglądała ta interwencja?
Jak informuje nas Marcin Paździorek, rzecznik prasowy Straży Miejskiej w Tychach, w drugi dzień świąt (26 grudnia), w godzinach przedpołudniowych patrol SM został wezwany na ul. Borową, gdzie znajduje się niezabudowana i niezamieszkała działka, na której składowane są m.in. samochody i przyczepy kempingowe.
– Na terenie tej nieruchomości, na dodatkowo wygrodzonym obszarze przebywał pies (kundel), uwiązany łańcuchem do budy – mówi Marcin Paździorek. – Strażnicy ustalili właściciela działki, ale nie zastali go w domu. Po około półtorej godzinie otrzymaliśmy sygnał od wolontariuszy Miejskiego Schroniska dla Zwierząt w Tychach, iż właściciel przebywa na posesji przy ul. Borowej – dodaje rzecznik prasowy Straży Miejskiej.
Jak informuje nas Marcin Paździorek, właściciel wyjaśnił, iż pies przebywał na działce od poprzedniego dnia (25 grudnia). – Nasz patrol nie stwierdził złamania przepisów prawa. Pies nie był zaniedbany i nie nosił śladów maltretowania. Pies miał dostęp do wody, a w budzie znajdowała się miska z karmą. W obecności wolontariuszy schroniska pouczyliśmy właściciela, jak ma postępować ze zwierzęciem i na tym nasza interwencja się zakończyła – mówi Marcin Paździorek.
– Po południu (26 grudnia) mężczyzna skontaktował się ze strażą miejską i powiedział, iż jednak nie jest w stanie zapewnić psu odpowiedniej opieki i prosi o zawiezienie czworonoga do schroniska. Tak też się stało. w tej chwili pies przechodzi w schronisku kwarantannę i prawdopodobnie zostanie przeznaczony do adopcji – mówi rzecznik tyskiej SM.
Relacja Straży Miejskiej w Tychach, która podkreśla, iż nie doszło do naruszenia prawa, a stan psa był dobry, kontrastuje, iż relacją Miejskiego Schroniska dla Zwierząt w Tychach. Na profilu facebookowym schroniska, 28 grudnia zamieszczono poniższy wpis, zatytułowany „Świąteczny cud czy ludzka znieczulica? Historia Muchy”:
„W te święta, gdy większość z nas zasiadała do ciepłych posiłków, otrzymaliśmy wiadomość, która zmroziła nam krew w żyłach. Pani Ewelina (dziękujemy!) wysłała nam informację, iż na jednej z niezamieszkanych posesji w Tychach przebywa pies przywiązany do nieocieplonej budy. Nasi wolontariusze wyruszyli sprawdzić informacje. Widok był dramatyczny. Krótki łańcuch, który nie pozwalał na swobodny ruch. Prowizoryczna buda bez grama ocieplenia. Brak wody i jedzenia, a w prognozach mróz poniżej zera.
Dzięki błyskawicznej reakcji naszych wolontariuszy (…) oraz wsparciu Straży Miejskiej, udało się odnaleźć właściciela i interweniować. Mucha jest już bezpieczna w tyskim schronisku!
Trudno nam znaleźć słowa, by opisać takie traktowanie żywej istoty. Dla nas pies to członek rodziny – istota, która czuje ból, głód i przejmujące zimno. Dziękujemy wszystkim zaangażowanym w ratunek! Apelujemy: nie bądźcie obojętni! Wasz jeden telefon lub wiadomość może uratować życie”.
(JJ)

1 dzień temu







