Kilka lat temu stwierdziłem, definitywnie biorę rozbrat z poezją, bo napisałem już chyba wszystko, co miałem napisać. I tak by prawdopodobnie pozostało, ale chcę się Wam tutaj przyznać, iż jakieś trzy lata temu popełniłem jeszcze jeden wiersz. Nie wiem, czy dobry, ale chyba dojrzałem do tego, by go Wam pokazać.
Wierzba wariatka
Fryzurą z rosochatych witek
czule przytula się do ściany -
czeka na dzień, w którym zakwitnie,
jak bzy na wiosnę, czy kasztany.
Wyrosła znikąd tuż pod murem,
smagana wiatrem i zawieją;
powój ja oplótł listków sznurem,
co tworzą w pustych myślach przełom.
Żyła marzeniem o wolności,
odlecieć z wiatrem chiała w chmury
i opowiedzieć jak najprościej
od czego oddzielają mury.
Tymczasem stoi smutna w kącie,
głucha na rady ogrodnika -
wspomina sen o kwietnej łące
i niemal w oczach co dzień znika.
Aż przyszedł czas jedyny taki,
na deszcz odporny i pożogę -
zakwitły wokół wszystkie kwiaty,
zieleń wstąpiła w listki młode.
Rozprzęgła więzy wśród korzeni,
wzniosła się wolna i szalona;
jakby ją jakiś czar odmienił
i dawny smutek jakby skonał.
Zaszumiał w liściach wiatr zalotny-
coś podśpiewując sobie z rzadka;
niebo spogląda okiem modrym,
jak w wietrze kocha się wariatka…
Koblenz (DE)
2 czerwiec 2022
skaranie boskie
copyright»skaranieboskie«
Statystyki: autor: skaranie boskie — 13 sty 2025, 22:57