15 października 2023 wpis w dzienniku
Wstałam przed świtem, by wygrabić ogród przy naszej chacie w okolicach Krakowa. Kiedy już wyciągałam ziemię, usłyszałam z podwórka, iż ktoś mnie woła. Otrzepałam pot z czoła i podeszłam do bramy. Stała tam nieznajoma kobieta.
Zofio, dzień dobry! Musimy się pogadać odzyła się, a w jej głosie nie brakowało powagi.
Dzień dobry. Wejdź, skoro już przybyłaś zaprosiłam ją do domu i postawiłam czajnik na gazie. Zastanawiałam się, po co przybyła.
Nazywam się Grażyna. Nie znamy się osobiście, ale ludzie szeptali, iż mam coś ważnego do powiedzenia. Nie będę owijać w bawełnę Twój mąż miał nieślubnego synka, Misię, ma już trzy lata.
Spojrzałam na Grażynę z niedowierzaniem. Była starsza, aby sama mieć tak małe dziecko.
To nie mój syn. To córki sąsiadki Kasi. Twój mąż spędzał z nią noc po nocy, a ja znalazłam chłopca, który jest taki sam jak ojciec rude włosy i podobny nos. Nie potrzebujemy ekspertów.
Co chcecie ode mnie? Mój mąż zmarł niedawno, a ja nie mam pojęcia, z kim jeszcze się obijał
Kasia już nie żyje dodała Grażyna, łkając. Zapaliło się jej płuca, a mały chłopiec jest teraz sierotą. Kasia nie miała rodziców, przyjechała z wsi, pracowała w sklepie. Biedna istotka, jedyne co mu zostało, to dom dziecka.
Ja mam dwie córki, urodzone w małżeństwie. Proponujecie mi wziąć tego chłopca pod swój dach? To już zbyt śmiałe, by przychodzić do żony i żądać…
On jest bratem twoich córek, więc nie jest obcy A chłopiec jest miły, łagodny W szpitalu przygotowują dokumenty
Nie chcę, byś wzbudzała we mnie litość. Mąż zostawił po sobie nieznaną ilość dzieci, a ja nie mogę podnosić wszystkich.
Grażyna odwróciła się i odeszła. Nalałam sobie herbatę i pogrążyłam się w myślach.
Poznałam Jerzego zaraz po ukończeniu studiów. Świętowaliśmy z przyjaciółkami, a wtedy podeszli do nas chłopcy. Jerzy wyróżniał się rude włosy i piegi na twarzy. Był wesoły, lubił recytować wiersze i opowiadać dowcipy, zaoferował mi odprowadzenie do domu.
Po latach byliśmy małżeństwem, zamieszkaliśmy w domu po naszej babci, która po śmierci zostawiła nam dach nad głową. Urodziły się dwie dziewczynki: Jagoda i Lena. Życie było skromne, zawsze brakowało pieniędzy.
Gdy Jerzy zaczął pić, nie potrafiłam powstrzymać go przed nałogiem. Stracił pracę, a ja podjęłam się dwóch etatów, by utrzymać rodzinę. W końcu podjęłam decyzję o rozwodzie i planowałam wyjechać z córkami do miasta, gdzie moja siostra, samotna, obiecała pomóc.
Los jednak miał inne plany Jerzy zginął tragicznie, potrącony pod wpływem alkoholu. Stałam przy jego trumnie, płakałam, a dziewczynki też raniły się sercem.
Dopiero później dowiedziałam się, iż miał nieślubnego synka.
Weszła Jagoda, nasza starsza, wysoka i smukła, rude włosy po ojcu.
Mamo, co jemy? Idziemy do kina, a ja jestem głodna! Dlaczego jesteś taka smutna?
Próbuję przetrawić wiadomość odpowiedziałam, łapiąc oddech. Słyszałam, iż twój ojciec miał syna w trójkę lat, matka zmarła, a chłopiec trafił do domu dziecka. Chcą go nam oddać.
Co? Kto była matka?
Nazywała się Kasia, nie znamy jej rodzinnych korzeni.
Jagoda zapytała, gdzie teraz jest chłopiec. Powiedziałam, iż w szpitalu przygotowują dokumenty.
Następnego dnia Jagoda z Leną odwiedziły szpital, by zobaczyć brata. Chłopiec był śmieszny, pulchny, z rumianymi policzkami. Przyniosły mu jabłko i pomarańczę.
Mamusiu, chcemy go zabrać, bo to nasz brat powiedziała Lena.
Złościło mnie to.
Co myślicie, iż mam teraz robić? Żebyś wziąła dziecko mojego męża, gdy ja sama walczę o utrzymanie? Pracuję po dwa etaty, sprzedaję warzywa z ogródka, a ty chcesz mi jeszcze jeden ciężar na szyję?
To nie jest obcy chłopiec, to nasz krewny, nie jest winny tej sytuacji broniła się Jagoda.
Rozgniewana podjęłam decyzję: zobaczę tego chłopca osobiście. Następnego ranka pojechałam do szpitala.
Dzień dobry, szukam Michała, trzylatka, którego mają wysłać do domu dziecka zapytałam pielęgniarkę.
A panie, kim pan jest? Co pan chce?
Chcę się rozejrzeć. To dziecko mojego męża, z innej kobiety
Pielęgniarka przyznała, iż dziewczynki już go odwiedziły i pozwoliła mi zajrzeć. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam małego Jerzego, czyli kopiowanie ojca: rude loki, niebieskie oczy, uroczy uśmiech.
Ciociu a gdzie mama? zapytał.
Mamy nie ma, Michaśku
Chcę wrócić do domu
Łzy spłynęły po mojej twarzy. Podniosłam go na ręce, a pielęgniarka krzyknęła:
Proszę nie zabierać go, to nie jest
Michaśku, nie płacz, kochanie szepnęłam, głaszcząc jego główkę.
Ciociu, zabierz mnie chcę być z wami.
Obiecałam wrócić, a serce rozluźniło się, gdy patrzyłam na tego małego chłopca, który tak przypominał moje własne córki.
Po piętnastu latach Michał dostał wezwanie do wojska. Czas leci jak szalony.
Dzwonię, synku, słuchaj rozkazów dowódcy mówiłem, a on odpowiadał:
Mamo, wszystko będzie dobrze! Nie zawiodę cię, obiecuję. Po szkole chcę pracować w warsztacie mechanika, jak Łukasz Świrydow, bo zarabia dobrze.
Pocierałam po jego rude włosy, myśląc o tym, jak życie potrafi kręcić się jak wąwóz w lesie. Myślałam, iż los poddał mnie kolejnej próbie, kolejnej krzyżowi, ale wśród cierni znalazłam delikatny pęd. Michał nie był zbytecznym ustem, ale źródłem wody, która podlewała nasze rośliny, kiedy wyrywamy chwasty. Był tym, który rozbawiał moje dziewczyny, gdy smutek przytłaczał mnie. A kiedy dorastał, powtarzał: Dziękuję, mamo, a w tych słowach kryła się cała niebo.

3 dni temu






