Teściowa milczy od trzech miesięcy: Pojechaliśmy na urlop zamiast dać jej pieniądze na remont

2 tygodni temu

Nazywam się Zofia. Mieszkamy z mężem, Jackiem, w niewielkim miasteczku pod Poznaniem, wychowujemy dwoje dzieci i dopiero niedawno uwolniliśmy się od brzemienia kredytu hipotecznego. Zamiast jednak cieszyć się długo wyczekiwaną wolnością, znaleźliśmy się w centrum rodzinnej burzy. Moja teściowa, Halina Nowak, od trzech miesięcy nie odzywa się do nas, oskarżając nas, iż wydaliśmy pieniądze na wakacje zamiast na jej „konieczny” remont. Jej uraza niczym ciemna chmura zawisła nad naszą rodziną, a krewni Jacka zasypują nas wyrzutami. Nie wiem, jak wyjść z tego konfliktu, ale czuję, iż nasza racja ginie pod naporem ich niesprawiedliwych oskarżeń.

Nasze życie nigdy nie było łatwe. Ja i Jacek pracujemy, wychowujemy córkę Martę, która chodzi do szóstej klasy, oraz syna Krzysia, ucznia trzeciej klasy. Długie lata kredyt hipoteczny wiązał nas jak kajdany. Nie było mowy o wakacjach — maksimum, na co mogliśmy sobie pozwolić, to wyjazdy do moich rodziców do sąsiedniego miasta. Mieszkają w przytulnym domu z ogrodem, gdzie dzieci uwielbiają spędzać czas: łowią ryby z dziadkiem, zajadają się babcinymi pierogami i zbierają jagody. Te krótkie wypady były jedyną euforią dla Marty i Krzysia, gdy my z mężem pracowaliśmy, by spłacić kredyt. O własnych podróżach choćby nie śmieliśmy marzyć.

W tym roku, po raz pierwszy od dawna, postanowiliśmy wyrwać się z codziennej rutyny. Kredyt był już za nami, a my odłożyliśmy trochę pieniędzy. Zaproponowałam wyjazd do mojej kuzynki nad Morze Bałtyckie. Jacek się zgodził: „Zosiu, zasługujemy na odpoczynek”. Spakowaliśmy walizki, zabrali dzieci i wyjechaliśmy, nie myśląc, iż te wakacje staną się przyczyną rodzinnej wojny. Byliśmy tak zmęczeni ciągłym odmawianiem sobie wszystkiego, iż po prostu chcieliśmy odetchnąć morskim powietrzem, usłyszeć śmiech dzieci na plaży i poczuć się znowu żywi.

Teściowa, Halina Nowak, od początku dała nam do zrozumienia, iż nie zamierza pomagać z wnukami. „Wychowałam swoje troje, teraz chcę żyć dla siebie” — oświadczyła, gdy urodziła się Marta. Jacek ma jeszcze brata i siostrę, a teściowa, wychowawszy trójkę dzieci, uznała, iż wypełniła już swój obowiązek. Zaakceptowaliśmy jej stanowisko i nie prosiliśmy o pomoc. Widziała wnuki raz na kilka miesięcy: przyjeżdżała na godzinę, przywoziła słodycze i odjeżdżała. Nie oceniałam jej — dwójka dzieci to i tak wyzwanie, a co dopiero troje. Ale jej dystans i tak bolał.

Cztery lata temu Halina Nowak przeszła na emeryturę. „W końcu będę żyć dla siebie!” — oznajmiła. Jej dni wypełniły się basenem, spotkaniami z przyjaciółkami, teatrem i wyjazdami do sanatoriów. Cieszyła się życiem, ale emerytura nie wystarczała na jej oczekiwania. Dzieci pomagały jej finansowo, choć każdy miał swoje problemy. Siostra Jacka odmówiła dawania pieniędzy, tłumacząc się własnymi trudnościami. Brat czasem przysyłał niewielkie sumy. My z Jackiem, dopóki spłacaliśmy kredyt, pomagaliśmy teściowej w inny sposób: przywoziliśmy zakupy, naprawialiśmy kran, zawoziliśmy ją na różne sprawy. Nie prosiła o pieniądze, wiedząc o naszych zobowiązaniach.

Ale gdy tylko spłaciliśmy kredyt, teściowa zaczęła mówić o remoncie. „Moje mieszkanie potrzebuje odświeżenia! Trzeba zmien„Przecież co pięć lat trzeba zrobić remont,” upierała się, choć jej mieszkanie wyglądało zupełnie przyzwoicie, podczas gdy nasze, w którym nie odnawialiśmy nic od zakupu, potrzebowało pilnych zmian.

Idź do oryginalnego materiału