Tajemnicza teściowa: konflikt o czas

20 godzin temu

Dziwna teściowa: konflikt o czas

Niespodziewana wizyta

Moja teściowa, nazwijmy ją Jadwigą Stanisławówną, zawsze była kobietą z charakterem. Ale ostatnio zaskoczyła mnie tak bardzo, iż do dziś nie mogę ochłonąć. Wszystko zaczęło się od tego, iż ja, nazwijmy mnie Kasią, przyjechałam na wieś, żeby odwiedzić męża, który gościł u rodziców. Wzięłam kilka dni urlopu, żeby nie tylko spędzić czas z rodziną, ale też popracować nad swoim blogiem. Na wsi, wiecie przecież, takie widoki — idealne tło dla treści. Planowałam nagrywać filmy, robić zdjęcia i pisać posty, bo nie codziennie udaje się wyrwać w tak malownicze miejsce.

Ale Jadwiga Stanisławówna najwyraźniej uznała, iż przyjechałam wyłącznie dla niej. Od samego rana zaczęła mnie obarczać obowiązkami: to pomóc w ogrodzie, to posprzątać w domu, to ugotować coś dla całej rodziny. Próbowałam tłumaczyć, iż mam napięty grafik, ale ona tylko pokręciła głową i westchnęła: „Oj, ta młodzież, wiecznie w tych telefonach!”

Narastające napięcie

Próbowałam być uprzejma. Pierwszego dnia choćby pomogłam pleć grządki, choć ogrodnictwo to zdecydowanie nie moja działka. Manicur oczywiście ucierpiał, ale zacisnęłam zęby i uśmiechałam się dalej. Następnego dnia teściowa przekroczyła jednak wszelkie granice. Oświadczyła, iż „powinnam” jej pomagać, skoro już przyjechałam, a mój blog to „głupoty, a nie praca”. Byłam w szoku! Mój blog to nie tylko hobby, to moje źródło dochodu, moja pasja, moje życie. Włożyłam w niego lata wysiłku, a teraz przynosi mi nie tylko pieniądze, ale i satysfakcję.

Próbowałam wyjaśnić Jadwidze Stanisławównie, iż mam terminy, iż muszę publikować treść zgodnie z harmonogramem. Ale ona tylko machnęła ręką: „Jakie terminy? Lepiej byś się nauczyła barszczu gotować!” Mój mąż, nazwijmy go Piotrem, próbował złagodzić sytuację, ale kilka pomógł. W końcu wyszłam na podwórko nagrywać filmy, żeby nie eskalować konfliktu.

Mój wybór: praca czy rodzina?

Wieczorem sytuacja stała się jeszcze gorsza. Jadwiga Stanisławówna zaczęła narzekać Piotrowi, iż „nie szanuję starszych” i „tylko w telefonie siedzę”. Nie wytrzymałam i powiedziałam, iż nie przyjechałam, żeby cały dzień harować w ogrodzie, ale żeby spędzić czas z mężem i wykonać swoją pracę. Spojrzała na mnie tak, jakbym popełniła zbrodnię, i mruknęła coś o „dzisiejszych synowych”.

Rozumiałam, iż teściowa przyzwyczaiła się do innego rytmu życia. Dla niej wieś to ogród, gospodarstwo, niekończące się obowiązki. Ale ja nie mogę rzucić wszystkiego dla jej oczekiwań. Mój blog wymaga czasu i energii, i nie zamierzam poświęcać go choćby dla rodzinnego spokoju. W tamtej chwili poczułam się obco w ich domu.

Rozmowa w cztery oczy

Następnego dnia postanowiłam porozmawiać z Piotrem. Wytłumaczyłam, iż go kocham i szanuję jego rodzinę, ale nie mogę się dostosować do wymagań Jadwigi Stanisławównej. Przyznał, iż matka czasem przesadza, ale poprosił mnie o cierpliwość. „Ona po prostu chce, żebyś była częścią rodziny” — powiedział. Odpowiedziałam, iż jestem na to gotowa, ale nie kosztem mojej pracy i osobistych granic.

W końcu ustaliliśmy, iż następnym razem jasno określę swój grafik i poproszę teściową, by nie zarzucała mnie obowiązkami. Piotr obiecał z nią porozmawiać, żeby zrozumiała, iż moja praca to nie tylko „telefonowe zabawki”. Mam nadzieję, iż to pomoże uniknąć kolejnych sporów.

Refleksje i wnioski

Ta wizyta skłoniła mnie do zastanowienia się, jak trudno czasem pogodzić rodzinę i karierę. Jadwiga Stanisławówna pewnie nie chciała mnie urazić, ale jej oczekiwania mnie zraniły. Zrozumiałam, iż muszę wyraźniej stawiać granice, choćby jeżeli to wywoła nieporozumienia. Moja praca to część mnie i nie zamierzam z niej rezygnować dla cudzych wyobrażeń o „dobrej synowej”.

Teraz planuję kolejny wyjazd na wieś, uwzględniając wszystkie lekcje. Wcześniej porozmawiam z Piotrem i Jadwigą Stanisławówną, żebyśmy byli na tej samej fali. A tymczasem pracuję nad blogiem, kręcę piękne ujęcia i cieszę się, iż mogę dzielić się swoim życiem z obserwatorami. Może kiedyś teściowa obejrzy któryś z moich filmów i zrozumie, iż to nie tylko „głupoty”…

Idź do oryginalnego materiału