– Świetna u pani uczciwość, Halino Mikołajewna!

polregion.pl 1 tydzień temu

Świetne masz poczucie sprawiedliwości, Halino Władysławo! Czyli nasze dzieci zeszłego roku prażyły się w ogrodzie, potem cały rok harowaliśmy, żeby twój domek doprowadzić do porządku, a teraz dzieci Ewy będą się cieszyć wygodami, podczas gdy nasze siedzą w domu? Bardzoś uczciwa! nie wytrzymała Olga.

Tak, mówiłam, iż to dla dzieci, ale nie powiedziałam, iż tylko dla twoich! Myślisz, iż nie mam innych wnuków? Najpierw twoje odpoczywały, teraz Ewy wszystko sprawiedliwie!

Świetne masz poczucie sprawiedliwości, Halino Władysławo. Czyli nasze zeszłego roku prażyły się w ogrodzie, potem cały rok harowaliśmy, żeby twój domek doprowadzić do porządku, a teraz dzieci Ewy będą się cieszyć wygodami, podczas gdy nasze siedzą w domu? Bardzoś uczciwa! nie wytrzymała Olga.

No, przywieziesz swoje w przyszłym roku. Domek przecież nigdzie nie ucieknie. Jesteśmy w końcu jedną rodziną! Gdzieś ty pomagasz, gdzieś Ewa. A w końcu to mój domek, robię z nim, co chcę!

Tak tak! Piasek do piaskownicy Ewa przez cały ten czas przywiozła. Cóż za bezcenny wkład warknęła synowa.

Halino Władysławo, sprawiedliwość to kiedy po równo. Może weźmiesz jedne na miesiąc, potem drugie?

Co ty! Ja przez te dwa miesiące padnę. Nie mam już wieku, żeby z taką gromadą się użerać zaprotestowała teściowa.

A może po dwa tygodnie?

Nie mogę. Już obiecałam Ewie. Ona z Robertem mają urlop w lipcu, chcą odpocząć bez dzieci. Więc nic z tego nie wyjdzie.

Przywieź w następną środę, do piątku. Kilka dni spędzę z nimi z przyjemnością, ale dłużej Już mi ciężko.

Olga głośno westchnęła. Kilka dni Biorąc pod uwagę, ile włożyli w ten domek to żadna rekompensata! Ot, ochłap, szczególnie w tych okolicznościach.

Dobrze. Zrozumiałam. Do widzenia powiedziała i odłożyła słuchawkę.

Kobieta złapała się za głowę. I co teraz? Cały rok dzieci żyły nadzieją, iż w końcu pojadą do babci na działkę, pobawią się na nowym placu zabaw, popluszkają w basenie, a teraz teraz wszystko to przypadnie innym.

A zaczęło się tak niewinnie. Zeszłego lata Jacek pojechał do matki, a Olga z nim. Ostatni raz była na tej działce ze dziesięć lat temu, kiedy teść jeszcze żył. I adekwatnie od tamtej pory nic się nie zmieniło

Nawet wcześniej nie było tam wygód, a teraz domek jeszcze bardziej przypominał zaniedbany szop. Skrzypiące okna, stara toaleta na dworze, chwasty po pas Dach się przechylał. Z drzew zwisały suche gałęzie.

W środku nie lepiej. Meble jeszcze z PRL-u, wyblakłe tapety, miejscami zapadnięta podłoga. Pachniało stęchlizną i pleśnią.

Oj, tyle tu roboty, tyle roboty kiwała głową teściowa. No, synku, zacznij chociaż od trawy i gałęzi. Pokażę, co przyciąć.

Gdy Jacek zajmował się podwórkiem, Halina Władysławowa zaparzyła herbatę dla siebie i synowej. Najpierw rozmawiały o codzienności: ocenach w szkole, pracy, zdrowiu. A potem

Chętnie wzięłabym tu wnuki, ale co one tu będą robić? nagle westchnęła teściowa. Chyba tylko żaby nad strumykiem łapać i w warzywniaku grzebać. Żadnych udogodnień, żadnych atrakcji.

Olga rozejrzała się po kuchni. Przypomniało jej się, jak sama spędzała lato u swojej babci na wsi. Dla niej choćby karmienie kur było małą przygodą.

Z euforią szukała dżdżownic dla dziadka, gdy szedł na ryby, i wiła wianki z kwiatów, na które babcia jakoś burczała.

Znowu te powoje! Nie ma od nich spokoju! narzekała.

Olga nie rozumiała, czemu babcia się denerwuje. Przecież ładne kwiatki.

Wtedy prawie każdego dnia odkrywała coś nowego. Cieszyła się, gdy udało się zobaczyć niezwykłego motyla.

Płakała, gdy złapana przez nią mucha okazała się pszczołą i boleśnie użądliła. I właśnie te wakacje na wsi zapamiętała najlepiej.

Oczywiście chciała, żeby jej dzieci też miały takie ciepłe wspomnienia.

Słuchajcie, może wspólnymi siłami doprowadzimy to miejsce do porządku? zaproponowała Olga. Nie od razu, oczywiście, po trochu.

Właśnie! O to mi chodziło ucieszyła się Halina Władysławowa. Zamiast wydawać na jakieś Turcje, lepiej zainwestować w swoje.

Mnie tam wszystko jedno, mi i tak jest dobrze. Ale waszym dzieciom będzie odpoczynek. Morza w mieście nie mamy, ale choć tutaj w jeziorku się wykąpią. Co roku będę je brała.

Tak też zrobili. Już pod koniec lata w domku pojawiły się nowe okna. Mąż naprawił płot, Olga znalazła meble do pokoju dziecięcego.

Używane, ale w dobrym stanie. Sierpień dzieci spędziły u Haliny Władysławowej i wróciły zachwycone.

Mamo, a ty nas jeszcze puścisz do babci Hali? U niej tak fajnie! Zbieraliśmy ślimaki, łapaliśmy koniki polne, choćby myszkę widzieliśmy! I modliszkę! zachwycał się młodszy syn.

Oczywiście, iż puszczę uśmiechnęła się Olga. Pomóżmy babci, to w przyszłym roku będzie jeszcze lepiej.

Halina Władysławowa też to słyszała, uśmiechała się i kiwała głową.

I tak cały rok minął na wydatkach i oczekiwaniach. Do domku doprowadzili wodę, zrobili łazienkę, odświeżyli wnętrze, jak umieli.

Kupili klimatyzator, żeby uciec przed upałem. W ogrodzie stanęła altanka, piaskownica, basen.

No, może nie stacjonarny, tylko rozporowy, ale dzieci były i tak zachwycone. Ciągle pytały, kiedy w końcu pojadą do babci, żeby to wszystko wypróbować.

Jacy wy wspaniali! cieszyła się Halina Władysławowa. Teraz dzieciaki będą w raju.

Wtedy Oldze wydawało się, iż robią wspólną sprawę. Że po to jest rodzina: żeby pomagać, łączyć siły, cieszyć się razem.

Ewa tymczasem palcem nie kiwnęła. Na świętach i rodzinnych spotkaniach słuchała z zainteresowaniem o postępach na działce, ale milczała skromnie. Włączyła się tylko raz, gdy potrzebny był piasek.

Wszystko to kos

Idź do oryginalnego materiału