Stara pani samotnie karmiła nieposłusznego psa, a to, co wydarzyło się później, całkowicie ją zszokowało

3 godzin temu

Drogi pamiętniku,

Mieszkam na skraju małej wioski Wlesie, położonej wśród podkarpackich lasów. Mój dom to stara chałupa z połamanymi okiennicami, ogród, który rośnie po swojemu, i cisza, którą czuć w każdym kącie. Po śmierci męża i wyjeździe dzieci do miasta, moje dni stały się jedynie herbata, dzierganie, pielęgnowanie kwiatów i wieczorne audycje w Polskim Radiu.

Pewnej pochmurnej jesieni, gdy liście spadały jak spalone listy, zauważyłam za płotem cień. To był pies chudy, brudny, z wyraźnie wystającymi żebrami i oczami, w których widział się ludzki smutek. Nie szczekał, nie jęczał, po prostu patrzył.

Dałam mu trochę zimnej wody i plasterek salami za 5 zł. Pies podszedł ostrożnie, zjadł wszystko i odszedł. Następnego dnia wrócił. I potem znów i znów. Nazwałam go Burek, choć bardziej przypominał wędrowca niż arystokratę. Z każdym dniem zyskiwał do mnie zaufanie merdał ogonem, ocierał się o rękę i odważnie towarzyszył mi aż do studni.

Pewnej nocy rozległ się głośny szczek. Wyszedłam na podwórko i zobaczyłam, jak Burek biega w kółko wokół szopy, pełen podniecenia. Gdy podeszłam bliżej, usłyszałam szmer ktoś tam był. Wzięłam latarkę, otworzyłam drzwi i prawie straciłam przytomność. W środku stał chłopiec, brudny, chudy, w podniszczonej kurtce, z przerażonym spojrzeniem.

Proszę, nie bijcie mnie wyszeptał.

Okazało się, iż uciekł z domu dziecka, gdzie opiekun był okrutny. Burek znalazł go w lesie, nakarmił tym, co miał, ogrzał ciałem i doprowadził do mnie, bo wyczuł w nim potrzebę pomocy.

Nie zastanawiając się długo, ukryłam chłopca. Gdy przyjechała policja wezwani przez sąsiadów po hałas i światło nie oddałam go od razu. Rozmawiając z jedynym policjantem w okolicy, dowiedziałam się, iż od dawna go szukają, a okrutny opiekun już stracił pracę. Chłopiec trafił do nowej, kochającej rodziny. Przed wyjściem szepnął mi:

Teraz jesteś moją babcią Czy mogę do Ciebie pisać?

Burek został ze mną. Już nie był bezdomny stał się prawdziwym panem tego podwórka.

Od tej pory mam rodzinę znowu wiernego psa, listy od wnuka co tydzień i przekonanie, iż życie, niczym merda ogonem, potrafi nagle zawrócić i przynieść szczęście, gdzie najmniej się go spodziewamy.

Idź do oryginalnego materiału