Spóźniona! W trzy minuty wbiega do łazienki, maluje się, zakłada swój płaszcz i kozaki, a potem wsiada do windy.

polregion.pl 2 godzin temu

Dzisiaj znów się spóźniłam! W trzy minuty wskoczyłam do łazienki, nałożyłam makijaż, zarzuciłam płaszcz i buty, a potem wpadłam do windy.

Magda obudziła się gwałtownie znów zaspała! W kilka minut, z zadziwiającą szybkością, zdążyła się przygotować: malowała się, biegąc do drzwi, rzuciła okiem w lustro i narzuciła płaszcz oraz botki. Trzy minuty po przebudzeniu już stała w windzie.

Gdy wybiegła na ulicę, zorientowała się, iż pada drobny wrześniowy deszcz, ale nie miała czasu wracać po parasol. Budzik zdradziecko zawiódł. Magda pędziła, by zdążyć na autobus myśl o spóźnieniu do pracy napawała ją lękiem. Jej szef był nieugięty: spóźnienie równało się straconemu dniówce, a choćby groźbie zwolnienia.

Przewidując katastrofę, Magda już w myślach żegnała się z ulubionymi klientami, premią i ostatnim dniem urlopu. Przechodnie, równie zabiegani, zdawali się zatopieni w swoich myślach, obojętni na wszystko. Wszystko wydawało się szare i przygnębiające, a deszcz tylko pogarszał sytuację.

Kilka metrów od przystanku Magda zatrzymała się nagle, zauważywszy przemokniętego kociaka przy zniszczonej ławce. Próbował miauczeć, ale wydobywał z siebie tylko ciche westchnienia.

Zawahała się. Biec dalej czy pomóc tej bezbronnej istocie? Wybrała serce, wiedząc, iż i tak czeka ją gniew szefa.

Gdy się przybliżyła, dostrzegła, iż jedna z łapek kociaka wyglądała na wykręconą.
Boże! Kto ci to zrobił?

Wątpliwości zniknęły nie mogła go zostawić. Kotek drżał, przemoczony do suchej nitki. Delikatnie owinęła go białą chustą i pognała jeszcze szybciej w stronę autobusu. Postanowiła zabrać go do biura, a potem zobaczy, co dalej. Jej dobre serce nie pozwoliło zostawić tego sieroty.

Próba dyskretnego dotarcia do biura spełzła na niczym. Gdy była już blisko drzwi z numerem 12, na zakręcie korytarza natknęła się na szefa.
Kowalska! Godzina spóźnienia! Gdzie pani była? Kto ma robić pani pracę? Co to ma znaczyć?

Pytania spadały na nią gradem, a poczucie winy rosło. Drżąca i oniemiała, poczuła łzy i gorycz w gardle.

Proszę spojrzeć! wykrztusiła w końcu, lekko rozpinając płaszcz.
Kociuk pokazał swoją smutną mordkę. Odrobinę rozgrzany, wydał kilka żałosnych miauknięć.
Ma uszkodzoną łapkę, nie mogłam go zostawić na deszczu Był sam

Łzy płynęły już swobodnie, słowa się plątały, a dłonie trzęsły. Gotowa była już po cichu pakować swoje rzeczy, gdy nagle ciepła dłoń zatrzymała ją. Szef wyjął telefon, zapisał adres na kartce i kazał jej natychmiast tam jechać, by uratować małą, futrzastą łapę.

Zaskoczona jego reakcją, Magda wzięła kartkę, schowała zziębnięte dłonie do kieszeni i ruszyła ku wyjściu.
I niech pani tu nie wraca rzucił.

Serce Magdy ścisnęło się, ale zanim zdążyła pogrążyć się w rozpaczy, szef dodał:
Dzisiaj ma pani wolne. I jutro też. A przy okazji gratuluję dobrego serca i spodziewaj się premii za miłość do zwierząt.

Ten szef, znany wszystkim jako Krzysztof Nowak, uchodził za człowieka twardego i nieprzystępnego. Ale w gabinecie weterynaryjnym sprawa gwałtownie się wyjaśniła łapka kotka nie była złamana, tylko mocno nadwerężona. Gdy weterynarz opatrywał ranę, Magda opowiedziała, jak znalazła zwierzę i o niespodziewanej reakcji szefa.

Weterynarz roześmiał się i wyznał, iż zna Krzysztofa od dzieciństwa. Zawsze był bohaterem dla zwierząt ratował szczeniaki z wody, bronił kociaków przed dręczycielami. Jako dorosły wspierał finansowo schroniska, zaczynając od swojej pierwszej wypłaty.

Lecz z ludźmi Krzysztof zawsze był zdystansowany, zmienił się po tragicznej stracie rodziny. To wyznanie poruszyło Magdę, która cały dzień myślała o szefie, czując potrzebę, by go wesprzeć.

Wieczorem, gdy kotek spokojnie odpoczywał na jej łóżku, Magda krzątała się, przygotowując mu przytulne miejsce. Nazwała go Puszek idealne imię. Ten spokojny moment przerwał dzwonek telefonu. To był Krzysztof.
Jak się mija nasz mały pacjent?

Zarumieniona, Magda opowiedziała z zapałem o stanie kotka i podziękowała. Krzysztof zaprosił ją na kolację, a rozmawiali do późna.

Zbliżyło ich wzajemne zrozumienie i miłość do zwierząt. Razem opiekowali się Puszkiem, a niedługo podzielili pasję do ratowania zwierząt w potrzebie. Magda i jej nowy czworonożny przyjaciel już nie byli sami znaleźli euforia i pocieszenie w tej nieoczekiwanej więzi.

Idź do oryginalnego materiału