Selekcja osobnicza do kosza

wildmen.pl 6 godzin temu

Niemiecka teoria, iż dzięki „selekcjonowaniu” rogacze będą mieć coraz większe parostki jest utopią. Należy jak najszybciej zlikwidować zasady selekcji osobniczej!

Dziesięć lat temu Naczelna Rada Łowiecka zrobiła pierwszy krok w stronę liberalizacji zasad selekcji osobniczej. Zlikwidowano klasy wieku i dopuszczono „pomyłki” w określaniu wieku. Proces procedowania wywołał oburzenie wśród grona zacnych fachowców, którzy na znak protestu postanowili zrezygnować z zasiadania w komisji hodowlanej…

Reklama

Niestety w 2023 roku – czyli w kolejnej kadencji naszego „łowieckiego parlamentu” – na wniosek komisji hodowlanej Naczelna Rada Łowiecka „poprawiła” zasady selekcji. Uchwałą tego organu nie można już było jednak powrócić do „starych” zasad i nakazać odstrzału młodzieży, bo klasy wieku zniknęły również ministerialnego rozporządzenia i ustawy łowieckiej…

Fatalne zmiany

Profesor Robert Kamieniarz – przewodniczący komisji hodowlanej – zdołał jednak przekonać Naczelną Radę Łowiecką do zmian. Wprowadzono ponownie nakaz strzelania 70 procent rogaczy selekcyjnych i tylko 30 procent łownych.

Reklama

W uzasadnieniu można przeczytać, iż wprowadzone zmiany mają na celu: „przeciwdziałanie intensywnemu pozyskaniu osobników męskich w średnim wieku, który pojawił się w następstwie rezygnacji odstrzału samców w klasach wiekowych”. Faktycznie w poprzednich zasadach, to koła łowieckie decydowały o strukturze odstrzału samców ze względu na wiek zarówno wśród jeleni jak i saren.

Moim zdaniem „nowelizacja” będzie miała fatalne skutki! Zamiast dyskutować o likwidacji selekcji osobniczej, a tym samym oceny schematy odstrzału – wrócimy do dyskusji na temat ścierania zębów…

Reklama

Zarządzanie populacją

Dyskusję o pozytywnym, czy negatywnym wpływie selekcji osobniczej musimy rozpocząć od inwentaryzacji, na podstawie której wyznaczamy plan odstrzału. W każdym moim tekście na temat łowieckiego zarządzania zwierzyną staram się wszystkim przypomnieć, iż szacowanie nie jest liczeniem – tylko lepszą lub trochę gorszą próbą uchwycenia trendu.

Dzikich zwierząt nie da się policzyć! Mamy całe mnóstwo przykładów, które udowodniły, iż wszystkie metody szacowania liczebności sarny można wyrzucić do kosza, ponieważ otrzymane wyniki mogą się różnić od rzeczywistości choćby o kilkaset procent!

Reklama

Prowadzony przez zdecydowaną większość kół łowieckich odstrzał ma charakter ekstensywny, czyli nie koncentruje się na intensywnym użytkowaniu, dlatego możemy strzelać same szpicaki, albo tylko medalowe osobniki i nie ma to żadnego znaczenia dla genetyki naszych saren.

Tym czego wielu myśliwych nie chce zaakceptować jest fakt, iż liczba widzianych saren ma kilka wspólnego z rzeczywistą wysokością pogłowia. Fot Shutterstock

Angielskie doświadczenia

Podstawowe pytanie, na które musimy sami sobie odpowiedzieć, to czy uważamy się za myśliwych, czy hodowców zwierzyny? Bez względu jakiej udzielimy odpowiedzi jednego możemy być pewni, iż sarny nie będą się tym zbytnio przejmować…

Pewnie nie wszyscy mają świadomość, iż sarna była na wyspach brytyjskich do niedawna uznawana za szkodnika. Strzelano do nich, aby zapobiec uszkodzeniom upraw, lasów i ogrodów. Była również „przypadkową” zdobyczą podczas polowań na bażanty…

Dopiero Richard Prior – w tej chwili uważany za „ojca polowania na sarny” na wyspach – oraz kilku jego kolegów w latach 50-tych ubiegłego wieku rozpoczęli propagowanie zrównoważonego użytkowania sarny. W 1959 roku wprowadzono Anglii sezon ochronny i zabroniono nocnych polowań…

Polowanie na sarny zyskało na popularności dopiero pod koniec lat 60! Szczególnie wśród mniej zamożnych łowców, którzy nie mogli sobie pozwolić na wykupienie polowania w Szkocji na jelenie szlachetne. Od lat 70-tych populacja saren wzrosła w całej Wielkiej Brytanii…

Sarny nie są już postrzegane, jako szkodniki, a polowanie na ten gatunek nie jest uznawane, jako „sport dla biedaków”. Wiele opracowań daje praktyczne wytyczne, jak należy prowadzić odstrzał, aby utrzymać zdrową i zrównoważoną populację. Wspomniany Richard Prior w swojej książce o sarnie ośmiesza niemiecką selekcję osobniczą prowadzoną przez ponad 100 lat, ponieważ Wielka Brytania miała i ma zdecydowanie więcej medalowych rogaczy nie prowadząc żadnego „selekcjonowania”.

W oborze nad każdą krową wisi tabliczka z jej imieniem. Nad rogaczem możemy powiesić nasze życzenia… Fot Shutterstock

Optymalne zagęszczenie

Musimy sobie otwarcie powiedzieć, iż w naszym kraju sposób prowadzenia gospodarki leśnej w głównej mierze decyduje o liczebności sarny. Nic bardziej nie przyczynia się do wzrostu populacji, jak intensywne użytkowanie lasów…

Nasza rola jest minimalna. Zbyt często zapominamy, iż głównym czynnikiem ograniczającym populację sarny są: choroby, pasożyty, pogoda, drapieżniki (wilki, rysie, lisy) i samochody.

Nie mamy żadnych szans oszacować, jaki będzie przyrost zrealizowany sarny, ile ich padnie w trakcie zimy, ile pod kołami, a ile straci życie we wnykach. Dlatego powinniśmy corocznie przeprowadzać inwentaryzację, aby monitorować populację i zmniejszać lub zwiększać odstrzał.

Właściwy poziom

Janusz Steliński w swoim podręczniku dla selekcjonerów wydanym w 1957 roku wyszczególnia trzy rodzaje odstrzału. Hodowlany, selekcyjny i redukcyjny. W pierwszym strzelamy osobniki, które: „swoją hodowlaną rolę reproduktorów już w łowisku spełniły” i tu jest wszytko jasne.

Jednak w ramach odstrzału selekcyjnego (czyli niemieckiego): „usuwamy z łowiska sztuki niewłaściwe dla hodowli”, a w trakcie odstrzału redukcyjnego „najsłabsze i najgorsze”. W teorii to są bardzo mądre stwierdzenia, ale w łowisku nie jesteśmy w stanie rozpoznać kondycji poszczególnych osobników, więc cała niemiecka ideologia „selekcjonowania” nie ma sensu.

Bardzo dobrym przykładem jest Hiszpania, gdzie podobnie jak w Wielkiej Brytanii polowanie na sarny do niedawna nie było popularne, ponieważ w tym kraju myśliwi koncentrowali się głównie na ptakach. Jednak zmniejszająca się liczebność zwierzyny drobnej wywołała zainteresowanie tym gatunkiem.

Sarna w Hiszpanii nie jest liczna, ale w zdrowej populacji rogacze mają imponujące parostki. Wszystko wskazuje, iż „kluczem” jest utrzymywanie populacji w takiej liczebności, aby w okresie jesienno zimowym dane siedlisko zapewniało odpowiednią ilość karmy dla bytujących tam osobników…

Pablo Ortega – który jest uważany za „ojca polowania na sarny” w Hiszpanii – twierdzi, iż łowiectwo w XXI wieku musi nie tylko udowodnić swój pozytywny wpływ na szeroko rozumianą ochronę przyrody, ale pokazać społeczeństwu, iż polowanie nie polega na zdobyciu i powieszeniu na ścianie trofeów, ale również zjedzeniu mięsa!

Polowanie – jego zdaniem – to dziurka, przez którą uciekamy od cywilizacji. Tylko nasze: umiejętności, kunszt, doświadczenie oraz szeroka wiedza przyrodnicza da nam prawo i argumenty na dalsze korzystanie z odnawialnych zasobów przyrodniczych.

Zawsze wygrywa biotop

Bruno Hespeler – leśnik zawodowy myśliwy i autor wielu ciekawych spostrzeżeń na temat współczesnego łowiectwa – w swojej książce „Sarna w Europie” wprost pisze, iż obecne zasady selekcji osobniczej są pokłosiem niemieckiej ustawy z 1934 r. Nadaje im odium nazistowskiej ideologii.

Wskazuje wiele przykładów ze swoich obserwacji oraz badań, które udowodniły, iż „selekcjonowanie” zawsze przegra z biotopem. W słabych łowiskach kondycja saren zawsze pozostanie słaba. Receptą, jaką podaje Bruno Hespeler na wzmocnienie gatunku w takich warunkach jest jej radykalne przestrzelanie i trudno się z nim nie zgodzić!

Dzielenie rogaczy na klasy wieku zostało wprowadzone ustawą łowiecką III Rzeszy. Celem był podział na dobrych i złych reproduktorów. Fot Shutterstock

Zdrowa i mocna sarna

W 2015 roku nie było „klimatu” dla całkowitej likwidacji zasad selekcji osobniczej. Po „nowelizacji” jakiej dokonano w 2023 roku problem narasta – wprost proporcjonalnie do niezadowolenia myśliwych, którzy widzą w ocenianiu poroży wyłącznie system bezsensownej represji ze strony działaczy Polskiego Związku Łowieckiego.

Ustawowy zapis, iż związek ustala zasady selekcji populacyjnej i osobniczej zwierząt łownych nie jest żadną przeszkodą. Naczelna Rada Łowiecka może uchwalać „ramy” selekcji populacyjnej – jako ogólny drogowskaz – a w ramach selekcji osobniczej dopuścić do odstrzału wszystkie osobniki.

Naszym głównym celem musi być dobrostan gatunku – czyli zdrowa i mocna populacja sarny. Osobiście nie strzelam młodzieży. W tej grupie wiekowej jest największa śmiertelność więc oszczędzanie rocznych i dwuletnich rogaczy wspiera naturalny proces wymiany genetycznej.

Utrzymywanie zasad selekcji osobniczej nie ma żadnego uzasadnienia i daje naszym przeciwnikom bardzo mocne argumenty. Miedzy innymi wspomniany już prof. Robert Kamieniarz twierdzi, iż mamy „trofeistyczny model gospodarowania sarną”…

Większość społeczeństwa, które nie posiada tzw. „żyłki myśliwskiej” nigdy nie rozumie, czym są dla nas parostki. Organizacje antyłowieckie doskonale to wykorzystują, aby nam zatkać „dziurkę”, przez którą uciekamy od cywilizacji i to jest równie istotny argument za zakończeniem akcji „selekcjonowania”.

Idź do oryginalnego materiału