W niedzielny poranek 30 listopada mieszkańców Gamble Avenue w East York obudził hałas pił łańcuchowych oraz potężnej maszyny rozdrabniającej gałęzie.
– Wyszedłem na zewnątrz, by sprawdzić, co się dzieje, i zobaczyłem ekipy wycinające wiele drzew – relacjonuje Andrew Peck, mieszkaniec domu sąsiadującego z posesją, na której prowadzono prace. To narożna działka, niedawno zakupiona.
– Z tego, co wiemy, nieruchomość została nabyta kilka tygodni wcześniej, więc trudno uwierzyć, iż w tak krótkim czasie udało się zdobyć wymagane pozwolenia na wycinkę – dodaje Peck.
Przepisy miejskie jasno określają zasady usuwania i uszkadzania drzew – wymagają one pozwolenia choćby dla prywatnych posesji, jeżeli średnica drzewa przekracza 30 cm. W obszarach chronionych, takich jak tereny objęte ochroną przyrodniczą lub wąwozy, regulacje są szczególnie restrykcyjne.
Według Pecka i innych mieszkańców usunięte drzewa znacznie przekraczały ten rozmiar. Zaniepokojeni, zwrócili się do pracowników ekip z pytaniem o dokumentację.
– Zapytałam, czy mają pozwolenie, ale zostałam zignorowana – opowiada Stacey McAllister, która mieszka niedaleko. – Na ciężarówkach nie było żadnych oznaczeń, ale udało mi się zanotować kilka numerów rejestracyjnych.
McAllister, Peck i inni sąsiedzi natychmiast zadzwonili pod numer 311, prosząc o interwencję. Odpowiedziano im jednak, iż w niedzielę miejski arborysta nie pracuje.
Sąsiedzi zwrócili się zatem o pomoc do Speakers Corner, a ekipa CityNews odwiedziła miejsce dwa dni po zdarzeniu. Niedługo później przybył również inspektor z miejskiego działu Urban Forestry, by wykonać zdjęcia i zebrać zeznania świadków.
Do tej pory nie ustalono, kto zlecił wycinkę, ani kto jest nowym właścicielem działki. Miasto prowadzi śledztwo, ale na razie unika podawania szczegółów. Nie wiadomo także, czy komukolwiek postawiono zarzuty.
– Ekipy celowo wybierają wczesne niedzielne poranki, ponieważ wiedzą, iż personel miejski pracuje wtedy w ograniczonym zakresie – wyjaśnia Floyd Ruskin, działacz na rzecz ochrony drzew w mieście. – Niestety, takie sytuacje zdarzają się regularnie.
W okresie od stycznia do września 2024 roku miasto odnotowało 2003 zgłoszenia dotyczące naruszeń przepisów ochrony drzew, z czego w 349 przypadkach potwierdzono nieprawidłowości, podejmując działania egzekucyjne.
– Procedury są jasne, ale niektórzy próbują je obchodzić, co może okazać się kosztowne – zauważa Ruskin.
Za nielegalne usunięcie lub uszkodzenie drzewa grożą wysokie kary, od 500 dolarów do choćby 100 tysięcy dolarów za jedno drzewo.
– Przestrzeganie przepisów pozwala uniknąć problemów z sąsiadami, mediami czy inspektorami miejskimi – podkreśla Ruskin. – jeżeli właściciele nieruchomości złamali prawo, powinni ponieść surowe konsekwencje.
Mieszkańcy przypuszczają, iż teren, na którym stoi w tej chwili pusty dom, zostanie przeznaczony na nową inwestycję. Nie sprzeciwiają się budowie, ale chcą, by odbyła się zgodnie z zasadami.
– Mogą budować, co chcą, ale procedury są po to, by je przestrzegać. Te drzewa były zdrowe i dodawały uroku naszej okolicy. Teraz mamy pustkę. To nie jest w porządku – mówi Peck.
Na podst. CityNews