Jakie kolory przywołują Twoje wspomnienia z dzieciństwa? Czy wśród nich jest różowy?
Zawsze uważałem, iż ogród to nie tylko przestrzeń do uprawy roślin. To miejsce zakorzenione głęboko w nas samych – pełne historii, zapachów, emocji i ludzi, których już może nie ma obok. Gdy planuję nowe rabaty, nie robię tego wyłącznie z myślą o harmonii kolorów czy terminie kwitnienia. Wracam do obrazów z dzieciństwa – do ogrodu mojej babci na wsi, gdzie róż był nie tylko kolorem, ale prawdziwym nastrojem całego lata.
Kolor, który koi i przywołuje
Różowy to barwa, którą dziś określa się często jako „romantyczną” albo „dziewczęcą”. Ale dla mnie róż to coś więcej – to kolor łagodności, ciepła, spokoju. To również hołd dla tradycji – tej przekazywanej z pokolenia na pokolenie ogrodniczej pasji. Różowe kwiaty towarzyszyły mi od najmłodszych lat – dlatego naturalne było dla mnie, iż w swoim własnym ogrodzie również stworzę miejsce dla tej barwy.
Moja różowa rabata – ogród wspomnień
Gdy wspominam ogród mojej babci, pierwszymi roślinami, które przychodzą mi na myśl, są klasyki:
- piwonie – ciężkie, pachnące kwiaty, które wydawały się zbyt piękne, by były prawdziwe,
- floks szydlasty i wiechowaty – jak miękki, różowy dywan rozciągnięty pod większymi bylinami,
- róże – królowe ogrodu, zawsze delikatne, ale z charakterem,
- kosmosy, goździki brodate, lilie – bujne i bezpretensjonalne.
Wśród nich biegałem jako dziecko, podpatrując pszczoły i układając bukiety dla mamy i babci. Dziś sadzę je z nowym zrozumieniem – nie tylko jako wspomnienie, ale jako świadomy wybór ogrodniczy. Bo różowy kolor świetnie łączy się z zielenią liści, rozjaśnia cieniste zakątki i łagodzi kompozycje w ogrodach nowoczesnych i wiejskich zarazem.
Glicynia „Pink Ice”, magnolie i różanecznik – moje sentymentalne solitery
Z czasem zacząłem sięgać po rośliny mniej oczywiste. Zdecydowałem się na glicynię „Pink Ice” – subtelną odmianę, która w przeciwieństwie do klasycznych, fioletowych odmian, zachwyca bardziej delikatnie. Na początku była wymagająca, potrzebowała cierpliwości i wsparcia, ale teraz? Sama wyznacza rytm sezonu, czasem aż za bardzo – muszę ją co jakiś czas okiełznać, by nie zagłuszyła reszty ogrodu.
Obok niej swoje miejsce znalazły magnolie – „Betty”, „Nigra” i „Alexandria”. Te rośliny zawsze wzbudzały mój podziw. Ich rozkwit następuje, zanim pojawią się liście – jakby kwiaty wyprzedzały wiosnę. Każda z nich jest inna, ale wszystkie emanują spokojem i szlachetnością. Posadziłem je jako solitery, by mogły być podziwiane w całej okazałości. Pod ich koronami – dla kontrastu – rozkwitają delikatne tulipany i śnieżniki lśniące „Rosea Queen”.
W tym zestawieniu nie mogło zabraknąć również różanecznika ‘Nova Zembla’, którego posadziłem jeszcze w 2007 roku. Początkowo próbowałem go utrzymać w nasłonecznionym miejscu, ale gwałtownie zrozumiałem, iż potrzebuje cienia i wilgotnego podłoża. Po przesadzeniu do bardziej cienistego zakątka rozwinął się w pełni. Dziś to właśnie tam cieszy mnie jego głęboka barwa, a u stóp towarzyszą mu maleńkie cyklameny neapolitańskie, zimowity jesienne oraz kontrastujące – białe zawilce gajowe. Ta kompozycja zyskała wyjątkowy charakter – nostalgiczny, spokojny, niemal leśny.
Kwiaty dla zapylaczy i nie tylko
Różowe kwiaty nie muszą być tylko ozdobą. Mogą też pełnić rolę ekologiczną. Od kilku lat tworzę łąkę kwietną w jednym z zakątków ogrodu. To nie tylko trend – to potrzeba serca. Chciałem, żeby ogród był miejscem nie tylko dla mnie, ale też dla zapylaczy: pszczół, motyli, trzmieli. W tej różowej łące rosną:
- koniczyna łąkowa,
- chaber bławatek „Classic Romantic”,
- groszek pachnący,
- wyżlina bezbronna,
- driakiew gołębia „Pink Mist”.
Ich delikatność i naturalny wygląd dają odpoczynek oczom i duszy. A jednocześnie – stanowią ważne źródło pożywienia dla owadów.
Miasto w różowym ogrodzie
Inspiracji szukam także w przestrzeni miejskiej. W Sosnowcu zachwyciły mnie nasadzenia w parkach – dlatego postanowiłem wprowadzić do ogrodu głóg pośredni „Paul’s Scarlet” – o drobnych, intensywnie różowych kwiatach, które tworzą bajkowy klimat. Nieco dalej znajdują się dwie wiśnie piłkowane „Amanogawa”, które w czasie kwitnienia wyglądają jak kolumny z różowej mgły.
Spróbowałem też uprawy judaszowca – niestety, nie przetrwał drugiej, mroźniej zimy. Ale nie żałuję – to była próba, która mnie czegoś nauczyła. Za to jako wierna towarzyszka mojego buka „Purpurea Tricolor” pojawiła się kokorycz „Beth Evans” – subtelna, niepozorna, a tak urokliwa, iż z roku na rok cieszę się z jej obecności coraz bardziej (bo mrówki chętnie roznoszą jej nasionka).
Różowy – nie tylko kolor, ale i symbol
Różowe kwiaty nie są jedynie estetycznym wyborem. To także symbol czułości, otwartości, nadziei. Kolor ten łagodzi ostre kontrasty, spaja ogród, wprowadza spokój. Ale przede wszystkim – róż przypomina mi o tym, iż ogrodnictwo to coś więcej niż technika. To sztuka pamięci. To rozmowa z przeszłością, z bliskimi, z samym sobą.
Dla mnie różowy to kolor serdeczności. I dlatego zawsze znajdę dla niego miejsce – czy to w postaci klasycznych piwonii, czy nietuzinkowych magnolii.
A Ty?
- Jakie różowe kwiaty przypominają Ci dzieciństwo?
- Co sadzisz w swoim ogrodzie, by uczcić wspomnienia?
Podziel się swoją historią w komentarzu – bo ogrody tworzy się nie tylko z roślin, ale też ze wspólnych opowieści.
Opis żółtych, pomarańczowych i białych kwiatów znajdziesz: TUTAJ (żółte), TUTAJ (pomarańczowe) i TUTAJ (białe)
Moje działania możesz wesprzeć stawiając mi wirtualną kawę poprzez poniższy link
https://buycoffee.to/przyrodadlasosnowca
Z góry dziękuję!
Przemek Bartos