– Zostaliśmy zobligowani jako służba terenowa do monitorowania zachowania zwierząt na terenach leśnych. W związku z wykonywanym zawodem, w związku z obowiązkami służbowymi jesteśmy w lesie codziennie i też dzięki temu mamy taki pogląd na to, jak te zwierzęta się zachowują. Jesteśmy w stanie stwierdzić wszelkie anormalne zachowania w populacji – informuje Karolina Jasiewicz, naczelnik wydziału ochrony lasu i łowiectwa.
Pryszczyca jest groźną chorobą wirusową, która atakuje tak zwane zwierzęta parzystokopytne.
– Zarówno te, które utrzymujemy w gospodarstwach naszych, a więc świnie, bydło, owce, kozy, jak i te, które żyją wolno, czyli dzikie zwierzęta, też parzystokopytne. Jest to choroba wywołana przez wirusa, który jest niezwykle odporny na działanie warunków atmosferycznych, a jednocześnie jest bardzo silnie zakaźny. Poza tym zwierzę, które jest zakażone, praktycznie rzecz biorąc, wydala tego wirusa w każdy możliwy sposób, a więc z kałem, z moczem, ze śliną, z wydychanym powietrzem. Poza tym wszystkie tkanki, które pozyskuje się od takiego zwierzęcia zakażonego, są nosicielem tego wirusa. Dlatego też ta choroba jest tak zakaźna i jednocześnie tak gwałtownie się rozprzestrzenia. Ten dystans 60 kilometrów jest naprawdę niewielki. Wirus choćby może się przenosić wraz z powietrzem, z wiatrem. Dlatego też, wychodząc naprzeciw temu zagrożeniu, bo ono jest potencjalnie duże, prowadzimy szereg działań. Między innymi kontrolujemy transporty zwierząt, zwłaszcza z gatunku wrażliwych na zakażenie pryszczycą, które przejeżdżają od strony niemieckiej. Prowadzimy również wszelkie akcje informacyjne, choćby choćby ta tutaj w Regionalnej Dyrekcji Rasy Państwowych, po to, żeby przekazać te bieżące informacje, krótkie informacje o chorobie, a także role właśnie służby leśnej w monitorowaniu tej choroby wśród populacji zwierząt dzikich – tłumaczy Zdzisław Król, dolnośląski wojewódzki lekarz weterynarii.
To nie jedyna choroba, o której rozmawiano podczas spotkania.
– Drugą istotną jednostką chorobową, którą dzisiaj omawiamy, to jest choroba niebieskiego języka, która dotyczy również przeżuwaczy, głównie owiec – wyjaśnia Jan Dzięcielski, dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych we Wrocławiu.
– o ile chodzi o chorobę niebieskiego języka, to mamy odnotowane przypadki na terenie Polski i faktycznie musimy tutaj zwrócić szczególną uwagę na zwierzęta dziko żyjące, ponieważ tak jak przedstawił wojewódzki inspektor weterynarii, objawy, którymi charakteryzuje się choroba niebieskiego języka, są bardzo zbliżone do objawów pryszczycy – mówi Karolina Jasiewicz, naczelnik wydziału ochrony lasu i łowiectwa.
– Następną jednostką chorobową, która już co najmniej 5 lat jest w Polsce i z nią się borykamy, to jest ten ASF, czyli afrykański pomór świń. Ostatnią jednostką chorobową, o której też zapominamy, i która wpływa niestety na życie mieszkańców, to jest wścieklizna. Musimy też zawsze o tym przypominać, ale głównym tematem to jest ta pryszczyca. Liczymy na to, iż ten przypadek, który w tej chwili został odnotowany w Niemczech, nie przeniesie się na teren Polski – dodaje Jan Dzięcielski, dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych we Wrocławiu.
Dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych we Wrocławiu Jan Dzięcielski apeluje:
– o ile spacerujemy gdzieś w lesie i widzimy padłe zwierzę, nie podchodźmy, tylko zgłaszajmy od razu, czy to służbie leśnej, czy odpowiedniemu lekarzowi powiatowemu weterynarii. To jest bardzo ważne, byśmy o wszystkich przypadkach padłej zwierzyny byli informowani.