Pragnie zobaczyć prawnuczkę, ale zdrady nie mogę wybaczyć

20 godzin temu

Nazywam się Zofia, a moja historia jest ciężarem, który dźwigam od lat. Może gdy o niej opowiem, poczuję ulgę.

Moja rodzina nigdy nie była wzorem harmonii. Mieszkaliśmy w Lublinie, a od dzieciństwa widziałam, jak między dorosłymi ciągną się urazy, plotki, alkohol i upokorzenia. Mama miała siostrę — Krystynę. Jej syn, mój kuzyn Marek, ożenił się z kobietą, która, delikatnie mówiąc, nie słynęła z wierności. Zdrady, awantury, krótkie rozwody i powroty — jakby byli od siebie uzależnieni. Mieli dwoje dzieci, ale miłości tam nie przybywało. A ciocia Krysia? Ciężka alkoholiczka, od lat bez stałej pracy. Ciągłe ciągi, zwolnienia — cała rodzina dawno machnęła na nią ręką.

Pewnego dnia żona Marka poważnie zachorowała na nerki. Odwiedzałyśmy wtedy z mamą babcię — Wandę Stanisławowę — i ta wspomniała o chorobie tej kobiety. Mama odcięła się ostro: „Trzeba myśleć głową, a nie tym, co poniżej pasa.” Wzruszyłyśmy ramionami i pewnie byśmy o tym zapomniały. Ale babcia, zawsze bez ogródek, powtórzyła te słowa chorej. I zaczęło się.

Afera na całą ulicę. Ciocia, pijana w sztok, rzuciła się na mamę, broniąc swej synowej jak rodzonej córki. Nie wdawałyśmy się w kłótnię, po prostu wyszłyśmy. Ale najboleśniejsze było potem — babcia stanęła po stronie Krysi i jej rodziny. Przestała do nas dzwonić, zapraszać. Dla niej przestaliśmy istnieć. Mama jeszcze próbowała utrzymywać kontakt, ale ja? Nie. Wtedy postanowiłam: koniec z tą pijaną rodziną i z tymi, którzy potrafią cię tak łatwo wymazać z życia.

Minęło osiem lat. Babcia zbliża się do osiemdziesiątki. Niedawno zadzwoniła do mamy, błagając przez łzy o przebaczenie. Mama, oczywiście, wybaczyła — to jej matka. Zawsze miała miękkie serce. Ale ja… ja nie potrafię.

Mam teraz małą córeczkę — moją radość, moje słoneczko. Mama powiedziała o niej babci, a ta, drżącym głosem, zaczęła prosić choć o zdjęcie. Mówiła, iż marzy, by zobaczyć prawnuczkę, iż modli się każdej nocy o tę szansę. Ale ja nie pozwoliłam. Stanowczo.

Nie z zemsty. W moim sercu wciąż jest ta rana. Wciąż boli mnie wspomnienie zdrady, łez mamy, która nie rozumiała, co zawiniła. Babcia pokazała mi wtedy, iż więzy krwi to nie zawsze miłość — czasem wybór. A ona wybrała nie nas.

Nie wiem, czy postępuję słusznie. Mama mówi: „Nie noś w sercu złości, Zosiu, ona stara, zmęczona, chce odejść w spokoju.” Ale we mnie wszystko się sprzeciwia. Może jutro będzie za późno… ale ja nie jestem gotowa.

Powiedzcie… a wy byście wybaczyli?

Idź do oryginalnego materiału