Polska w szoku śmiertelnym po ataku psów. Teraz wychodzą na jaw szokujące zaniedbania

5 godzin temu

46-letni mężczyzna z Puław zmarł po brutalnym ataku psów pod Zieloną Górą. Jak się okazuje, zwierzęta należały do byłego policjanta i już wcześniej miały gryźć ludzi. Schronisko w Zielonej Górze ostrzegało, by ich nie wydawać, jednak – jak twierdzą pracownicy – policja pomogła właścicielowi odzyskać owczarki. Teraz sprawą zajmuje się prokuratura.

Fot. Warszawa w Pigułce

Śmiertelny atak psów pod Zieloną Górą. Nowe fakty o właścicielu zwierząt

Tragedia w woj. lubuskim wstrząsnęła opinią publiczną. 46-letni mężczyzna z Puław, który podczas przerwy w trasie wybrał się na grzyby w pobliżu MOP Racula pod Zieloną Górą, został brutalnie zaatakowany przez trzy psy. Po trzech dniach walki o życie zmarł w szpitalu. Jak ustalono, zwierzęta należały do byłego policjanta, właściciela pobliskiej strzelnicy. To nie pierwszy raz, gdy jego owczarki zaatakowały człowieka.

Psy już wcześniej atakowały ludzi

Jak ujawnił program „Uwaga!” TVN, te same psy miały na koncie co najmniej kilka wcześniejszych ataków. Jedna z poszkodowanych kobiet opowiedziała, iż w 2022 roku razem z córką została zaatakowana, gdy przechodziły obok strzelnicy. – Cztery psy powaliły naszego psa, potem rzuciły się na nas. Właściciel stał na wale i patrzył, nie reagował. Dopiero osoby ze strzelnicy odwołały psy – relacjonowała kobieta.

Pomimo odniesionych obrażeń, policja zakwalifikowała zdarzenie jako wykroczenie, a właściciel został ukarany jedynie mandatem w wysokości 600 zł.

Z kolei „Gazeta Lubuska” opisała inny przypadek – mężczyznę, któremu psy miały odgryźć uszy. Jego syn przekazał, iż sprawa została umorzona, a właściciel zwierząt nie usłyszał zarzutów.

Schronisko ostrzegało: „Nie chcieliśmy ich wydać”

Zwierzęta trafiły w 2024 roku do schroniska w Zielonej Górze – miały wówczas rany postrzałowe i kłute. – To świadczy, iż właściciel nie mógł nad nimi zapanować. Być może próbował je uspokoić strzałami – mówiła Dominika Gręzicka, pracownica schroniska.

Jak ujawnia dyrektor placówki, Krzysztof Rukojć, pracownicy nie chcieli wydać psów z powrotem właścicielowi. – Policja przyjechała razem z nim i wyegzekwowała ich oddanie. Nie mieliśmy wyboru – relacjonował w rozmowie z TVN.

Tragiczny finał

12 października 2025 roku psy wydostały się poza ogrodzenie strzelnicy i zaatakowały 46-latka. Mężczyzna odniósł ponad 50 ran szarpanych i gryzionych. Pomimo intensywnej pomocy medycznej i kilku operacji, zmarł po trzech dniach.

Prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci i ustala, w jakich warunkach były przetrzymywane psy oraz czy właściciel dopełnił obowiązków związanych z ich zabezpieczeniem. Zwierzęta trafiły do domu tymczasowego, gdzie zostaną poddane szczegółowym badaniom behawioralnym i weterynaryjnym.

Śledczy nie wykluczają postawienia zarzutów byłemu funkcjonariuszowi. W Zielonej Górze rośnie oburzenie – mieszkańcy pytają, dlaczego mimo wcześniejszych ataków psy wciąż mogły wrócić do swojego właściciela.

Idź do oryginalnego materiału