Czerwony dywan, pamiątkowe dyplomy oraz wyprawka z poradami czekały w sobotę na wszystkich, którzy zdecydowali się na adopcję podopiecznych świdnickiego schroniska dla bezdomnych zwierząt. Dzień Wielkich Serc był również okazją do poznania zamieszkałych przy Pogodnej 3 czworonogów, które wciąż czekających na kochające domy. – Ta akcja na pewno nie będzie ostatnią – zapowiada kierownik placówki.
– Dzień Wielkich Serc został zorganizowany z inicjatywy pracowników schroniska. Jako zespół wiemy, co dzieje się przed zimą w schronisku. Zawsze martwi nas to, iż zbyt dużo naszych podopiecznych musi czekać na swoje domy przy mrozach, przy niskich temperaturach. Stąd też pomysł na taką akcję, której celem było „uprzyjaźnienie” adopcji i pokazanie jej z troszeczkę innej strony. Nie zależy nam na tym, aby wydawać zwierzęta na zasadzie impulsu. Rozmawiamy z każdym zainteresowanym i prowadzimy wywiady adopcyjne, aby dopasować naszego podopiecznego charakterem do nowego opiekuna, żeby ta relacja była fajna i żeby obie strony były z tej adopcji zadowolone – tłumaczy Adrianna Kaszuba, kierownik świdnickiej placówki dla bezdomnych zwierząt.
W ramach Dnia Wielkich Serc na odwiedzających schronisko czekały dodatkowe atrakcje. Wolontariusze zapewnili słodki poczęstunek, a także oprowadzali gości po schronisku. Dla osób, które zdecydowały się na adopcję przygotowano czerwony dywan i wyjątkowe dyplomy, natomiast na zwierzaki, które opuściły dzisiaj schronisko czekały specjalne wyprawki pełne akcesoriów. Przygotowano również wystawę schroniskowych „legend”, czyli tych podopiecznych, którzy na adopcję czekają niestety najdłużej.
W świdnickiej placówce działającej przy ulicy Pogodnej 3 na nowy dom czekają w tej chwili 74 psy oraz 30 kotów. Każdy z gotowych do oddania pupili jest prezentowany na stronie schroniska, a przyszły opiekun może poznać charakter, stan zdrowia, jak również upodobania przyszłego przyjaciela. Na stronie placówki dostępny jest też poradnik dotyczący zasad adopcji zwierząt, w którym opisano najważniejsze aspekty związane z tym procesem.
/mn/
fot. Mariusz Ordyniec