Pokaż, dziewczyno, ścibkę!

1 dzień temu

Bursztyn zawsze kojarzono z Bałtykiem i nie każdy wiedział, iż zalega on Kurpiach

Potężne koparki drążące wykop pod fundamenty elektrowni w Ostrołęce wraz z piaskiem wyrzuciły na powierzchnię skarb. Zwały narwiańskich piasków zalśniły dziesiątkami żółtych szkiełek. Pan Krzysztof Harasimczuk z Ostrołęki zapewnia, iż najpiękniej połyskiwały po deszczu. Podobno kierownik budowy wmawiał robotnikom, iż to kalafonia, iż nie warto tego zbierać. Sam zbierał i niedługo kupił sobie samochód. Bursztyn zawsze był w cenie.

Pan Krzysztof nie podlegał wtedy władzy żadnego kierownika. Jako chłopiec zebrał dużą papierową torbę – na oko mieszczącą ze 2 kg cukru – tych bursztynowych okruchów. Większych i mniejszych. Inni też zbierali, gwałtownie oczyszczając hałdy piasku z cennego surowca. Zjechali tu zaraz bursztynowi handlarze. Mały Krzysio za swoją wypełnioną tym towarem torbę dostał 100 zł – piękny różowy banknot (…) Chciał zachować dla siebie tylko jeden bursztynowy kamyk, bo zauważył wtopione weń źdźbło trawy. Ale handlarz uparcie go namawiał na sprzedaż, oferował za znalezisko piątaka, co utwierdziło chłopca w przekonaniu, iż musi być wart więcej od innych bursztynowych bryłek. „Po co ci to, tylko zgubisz!”, przekonywał kupiec i Krzyś się zgodził, bo piątak to też nie w kij dmuchał. Prawdopodobnie nie wiedział, z czym ma do czynienia – iż taki okruch z niegdyś żywą zawartością jest nazywany inkluzją i iż są dwie kategorie ludzi, dla których przedstawia znaczną wartość: naukowcy i kurpiowskie panny na wydaniu.

Tak naprawdę znalezisko w wykopie pod przyszłą elektrownię nie było niczym niezwykłym. Tyle iż bursztyn zawsze kojarzono z Bałtykiem i nie każdy wiedział, iż zalega on też w innych regionach kraju, m.in. na Mazowszu, a ściślej – na nadnarwiańskich Kurpiach – jego obecność jest zaś związana z Narwią. Ale rodowici Kurpie od dawna o tym wiedzieli. Jerzy Jastrzębski, badacz kultury kurpiowskiej, a w szczególności bursztyniarstwa, wymienia całą listę miejscowości, w których działały kiedyś kopalnie bursztynu.

Kopalnia – to brzmi dumnie. Kto by się jednak domyślił, iż wilczy dół w lesie to ślad wyeksploatowanej kopalni? Nie trzeba było ciężkich maszyn wyrzucających piasek z wykopu na ostrołęckich Wojciechowicach, gdzie powstawała elektrownia. Bursztyn leżał w tych stronach płytko w ziemi, a nieraz wprost na ziemi. Albo w wodzie. Bo też wodą tu przywędrował – tyle iż w postaci lodu. Ostatni lodowiec, obejmujący ziemie dzisiejszej Polski, niczym spychacz nagarniał okruchy skalne, żwir i piasek, a później, już ustępując, zostawiał po sobie sam piasek z mniejszymi okruchami skał, wśród których znajdowały się też bryłki bursztynu. Zachodnie wiatry na tym polodowcowym pustkowiu usypywały wydmy, a przesączające się przez piaszczyste pagórki woda deszczowa tworzyła u ich stop mokradła, które porastały roślinnością błotną, jej szczątki utworzyły zaś torf. Tak uformowała się piaszczysto-torfiasta Równina Kurpiowska, z której do Narwi kierują się dopływy: Orzyc, Rozoga, Omulew, Piasecznica i Pisa. Zarówno wszystkie te rzeki, jak i wydmy oraz torfowiska to miejsca wybitnie bursztynodajne. Na mapie w Muzeum Północno-Mazowieckim w Łomży czarne kropki oblepiają obszar leżący na północ od Ostrołęki, między tym miastem a Kolnem. Oznaczają miejsca wydobycia.

Bursztyn wykopywano dzięki wykonywanych chałupniczymi metodami szufelek, łopatek z dziurkami i bez dziurek, a z czasem choćby bardziej zaawansowaną metodą pneumatyczną. Wszystkie te utensylia, a także sprzęt do obróbki bursztynu można dziś obejrzeć w Muzeum-Skansenie Kurpiowskim w Nowogrodzie nad Narwią. Jego założycielem był znawca i piewca kultury kurpiowskiej Adam Chętnik. Podobne eksponaty wraz z mnogością wyrobów bursztynowych znajdują się też w prywatnym Muzeum Kurpiowskim państwa Bziukiewiczow, ostatnich już bodaj bursztyniarzy i bursztynnikow. Mieści się ono we wsi Wach, na północ od Ostrołęki, niedaleko słynącego z wyrobu palm wielkanocnych Kadzidła.

Bursztyn kojarzymy z morzem, ale tak naprawdę pochodzi on z lasu. Obecność tego bogactwa na Kurpiach, wśród lasów Puszczy Zielonej, nie ma z tym jednak żadnego związku. Bursztyn to prastara żywica drzew wielu nieistniejących już gatunków, które rosły na obszarze dzisiejszego Bałtyku i północnych części naszego kraju, gdy panował tu klimat tropikalny. Nie mamy pewności, jak te drzewa wyglądały, choć, jak mi kiedyś tłumaczyła entomolożka i badaczka bursztynu z Gdańska, Elżbieta Sontag, były to tzw. sośnice, a więc coś pomiędzy cedrem a dębem. Skamieniała żywica tych drzew to właśnie bursztyn. Ten znajdowany na naszych ziemiach liczy sobie, bagatelka, 40 mln lat, choć najstarsze złoża pewnej odmiany tego surowca z innych części świata mają ponad 200 mln lat. Tę skamieniałą żywicę nad Narwią znajdowano od co najmniej kilkuset lat. (…)

Z czasem rozwinęło się z tego lokalne rzemiosło, nieledwie przemysł, i podobno przez pewien okres bursztyn był choćby głównym źródłem utrzymania wielu Kurpiów. Czego też z tego bursztynu nie wyrabiano! A więc zdobne detale: wisiorki, krzyżyki, pierścionki, bransoletki, kolczyki, klamerki, guziki, medaliony, ale też różańce, cygarniczki, kałamarze, fajki, kubki. Ale chyba najmocniejszym akcentem tego ludowego rzemiosła bursztyniarskiego

Fragmenty książki Tomasza Kłosowskiego Narew. Opowieści o niepokornej rzece, Paśny Buriat, Suwałki 2025

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Post Pokaż, dziewczyno, ścibkę! pojawił się poraz pierwszy w Przegląd.

Idź do oryginalnego materiału