Jennifer King twierdzi, iż szczury są przyciągane przez jedzenie, które sąsiadka zostawia miejscowym dzikim zwierzętom, pomimo miejskich przepisów zakazujących takich praktyk.
Mieszkańcy ulicy Randolph Road w torontońskiej dzielnicy Leaside od miesięcy walczą z plagą szczurów. Twierdzą, iż winna jest ich sąsiadka, która mimo próśb i interwencji władz nie przestaje karmić dzikich zwierząt na swoim podwórku.
Jennifer King, mieszkanka tej ulicy od 25 lat, mówi, iż nigdy wcześniej nie miała problemu z gryzoniami. Wszystko zmieniło się na początku tego roku. – Słychać je było w ścianach. To obrzydliwe – mówi King. Dodaje, iż musiała zapłacić 3000 dolarów firmie deratyzacyjnej, by usunęła szczury z wnętrza domu.
– Na zewnątrz to jednak bez końca. Są ich setki – dodaje.
Setki szczurów na podwórku
Jak relacjonują mieszkańcy, wiosną gryzonie zaczęły pojawiać się choćby w dzień, swobodnie biegając po ogrodach i tarasach. Obgryzały drewniane słupki, kopały nory i niszczyły ogrodzenia. Przyjaciółka King, Janet Bolton, wspomina, iż w czasie jednej wizyty „zobaczyła 30 szczurów w ciągu kwadransa”.
Problem dotyczy przede wszystkim jednego lub dwóch bloków Randolph Road, na południe od Eglinton Avenue i zachód od Laird Drive.
Radna Rachel Chernos Lin radzi właścicielom domów, aby starali się współpracować w celu rozwiązania sporów sąsiedzkich. jeżeli jednak to nie pomoże, mieszkańcy powinni skontaktować się z lokalnym radnym.
Radna Rachel Chernos Lin potwierdza, iż kobieta, której zarzuca się dokarmianie zwierząt, została kilka miesięcy temu formalnie oskarżona o łamanie miejskich przepisów. Toczy się też wobec niej dochodzenie dotyczące standardów nieruchomości, ponieważ na jej podwórku zalegają śmieci.
Zakaz karmienia dzikich zwierząt
Do 2023 roku karmienie zwierząt na prywatnych posesjach było legalne. Po nowelizacji przepisów Toronto wprowadziło jednak zakaz, dopuszczając jedynie dokarmianie ptaków. Od tego czasu miasto otrzymuje tysiące skarg: 3787 w 2023 r. i 3897 w bieżącym roku.
Jak tłumaczą urzędnicy, pozostawione jedzenie przyciąga nie tylko ptaki, ale również gryzonie, co może prowadzić do zagrożeń dla zdrowia i bezpieczeństwa publicznego. „Gdy szczury się zadomowią, ich zwalczanie jest bardzo trudne” – napisano w oświadczeniu dla CBC Toronto.
Próby interwencji i bezsilność sąsiadów
King przyznaje, iż rozmawiała z sąsiadką, prosząc, by przestała wystawiać jedzenie, ale bez skutku. Wraz z innymi mieszkańcami podpisała list z apelem o zaprzestanie dokarmiania dzikich zwierząt.
– Mam nadzieję, iż wszyscy będziemy mogli cieszyć się dziką przyrodą z bezpiecznej i pełnej szacunku odległości – napisano w liście.
Kobieta, o której mowa, zaprzecza, by karmiła zwierzęta.
Radna Chernos Lin zapowiedziała, iż jeżeli dochodzenie potwierdzi naruszenie przepisów, właścicielka posesji będzie musiała uprzątnąć podwórko. Za łamanie zakazu karmienia dzikich zwierząt grozi grzywna do 100 tysięcy dolarów. Sprawa ma trafić do sądu w listopadzie.
Apel do mieszkańców: zgłaszajcie problemy
Zdaniem radnej, źródłem problemu mogło być również rozpoczęcie budowy na pobliskim pustym terenie przy Laird Avenue, co mogło wypłoszyć szczury w stronę Randolph Road.
– Niezależnie od przyczyn, ważne, by sąsiedzi ze sobą rozmawiali i zgłaszali incydenty – podkreśliła Chernos Lin.
Zachęciła mieszkańców do korzystania z miejskiego numeru 311, a w razie konfliktów – do kontaktu z radnym lub mediatorem.
Janet Bolton, sąsiadka i przyjaciółka Jennifer King, mówi, iż kiedyś w ciągu 15 minut naliczyła 30 szczurów na podwórku King.
Tymczasem Jennifer King przyznaje, iż jest już skrajnie zmęczona sytuacją.
– Myślę o przeprowadzce. To ponad moje siły – mówi.
Zimą szczury rzadziej opuszczają swoje nory, ale kobieta obawia się, co stanie się, gdy wraz z nadejściem wiosny populacja znowu się zwiększy.
Według nowego badania populacja szczurów w Toronto rośnie szybciej niż w Nowym Jorku, Chicago czy Amsterdamie. Tyreike Reid z CBC pokazuje, iż zmiana klimatu może być czynnikiem przyczyniającym się do tego zjawiska.
