„Burek, chodź tu szybko!” – Krzysztof wyskoczył z samochodu i pobiegł do psa leżącego na poboczu.
Ale Burek nie wstał, nie merdał ogonem… Nagła myśl sparaliżowała Krzysztofa – pies nie żył. „Co ja powiem matce?!” – myślał, pochylając się nad bezwładnym ciałem Burka, a gorzkie łzy spływały po siwej kufie.
Stary pies Weroniki Stanisławowej od razu nie polubił jej synowej, Eweliny. Już przy pierwszym spotkaniu warczał głucho, gdy ta przechodziła obok, a jego ogon uderzał nerwowo o deski ganku. Ewelina bała się go i cicho nienawidziła.
„Ty bezużyteczny potworze… Gdyby ode mnie zależało, dawno poszedłbyś na wieczny spoczynek!” – syczała pod nosem.
„Ewciu, co ty mówisz! Może nie lubi twoich perfum, a może denerwuje go stuk twoich szpilek? To stary pies, a starzy mają swoje humory…” – tłumaczył żonie Krzysztof.
Weronika tylko patrzyła z dezaprobatą. Gdyby ta zadufana laleczka wiedziała, co Burek dla nich zrobił… Z pewnością był bardziej wartościowy niż ona.
Weronika nie wtrącała się w życie syna. choćby gdy przedstawił jej narzeczoną, nie sprzeciwiła się. Choć Ewelina nie przypadła jej do serca – czuć w niej było sztuczność. Uśmiechała się, ale ten uśmiech nie miał ciepła.
„Mamo, podoba ci się Ewcia? Piękna, co?” – pytał Krzysztof.
„Ty wybierasz żonę dla siebie… Ważne, żebyście byli szczęśliwi. A ja mogę was tylko pobłogosławić.” – Przytuliła syna mocno i pocałowała w czoło.
Po ślubie młodzi zamieszkali w mieszkaniu Eweliny. Krzysztof rzadko odwiedzał matkę na wsi, choć tęsknił. Ewelina nie lubiła tam jeździć – wolała komfort. Ale tego lata wpadła na pomysł spędzenia urlopu na wsi.
„Czytam, iż ekoturystyka świetnie wpływa na zdrowie. W mieście same stresy, a brak ruchu to nasza zmora! PozaPo powrocie do domu Krzysztof postawił nową miskę obok grobu Burka, a w jego oczach odbiło się wspomnienie wiernego przyjaciela, który nauczył go, iż prawdziwa miłość nie zna zdrady ani obłudy.