Pies służbowy zaczął nagle szczekać na małą dziewczynkę z rodzicami – wtedy policjanci zauważyli coś dziwnego

3 dni temu

Pies służbowy nagle zaczął szczekać, gdy zobaczył małą dziewczynkę z rodzicami i wtedy policjant zauważył coś dziwnego z dzieckiem.
To był zwykły dzień na lotnisku Chopina w Warszawie. Pasażerowie pędzili między terminalami, walizki turlały się po podłodze, jedni spieszyli na samolot, inni dopiero wylądowali. Wszystko szło jak zwykle.
Funkcjonariusz ochrony Krzysztof Nowak był na służbie w strefie kontroli razem ze swoim psem owczarkiem niemieckim o imieniu Burek. Burek był doświadczonym psem służbowym. Po latach pracy znał zasady lotniska lepiej niż ktokolwiek inny.
Mijali ich różni ludzie: zmęczony biznesmen z małą torbą, dwie gadatliwe dziewczyny w dresach, starsze małżeństwo. Burek choćby na nich nie zerknął.
Ale gdy podeszła młoda rodzina mama, tata i ich około pięcioletnia córeczka trzymająca wielkiego pluszowego misia Burek nagle się spiął. Zastygł w bezruchu, położył uszy po sobie, a potem rzucił się do przodu i zaczął głośno szczekać na dziewczynkę, krążąc wokół niej i węsząc intensywnie misia.
Co pan robi?! krzyknęła mama, zasłaniając córkę i przyciskając ją do siebie. Zabierzcie tego psa!
Krzysztof szarpnął za smycz i wydał komendę, ale Burek nie posłuchał. Wciąż szczekał i warczał, wpatrzony w pluszaka.
Przepraszam, proszę pani powiedział funkcjonariusz ale muszę was skontrolować. To procedura. Proszę za mną.
Przeszukanie nic nie dało: bagaż czysty, dokumenty w porządku, zero śladów zakazanych substancji. Ale Burek wciąż szczekał, nie odrywając wzroku od zabawki.
Spokojnie, stary, tu wszystko czyste szepnął Krzysztof, schylając się do psa. Co cię tak rusza?
Burek zaszczekał jeszcze raz i wtulił nos w misia.
Możemy już iść? zapytała mama niecierpliwie. Nasz lot do Lizbony za godzinę.
Tak, proszę pani, tylko proszę podpisać dokument odparł Krzysztof, podając tablet z oświadczeniem o rezygnacji z dalszej kontroli.
Kobieta wzięła tablet, a Krzysztof zauważył, iż jej ręce drżą.
Zrobił krok do tyłu i powiedział stanowczo:
Przepraszam, ale musicie zostać. Dzisiaj nigdzie nie lecicie.
Ale dlaczego?! wybuchnął tata. To absurd! Przeszliśmy kontrolę!
Problem nie w was. Problem w waszej córce cicho odpowiedział Krzysztof, patrząc na dziewczynkę.
I wtedy funkcjonariusz odkrył coś zupełnie nieoczekiwanego i przerażającego.
Ostrożnie zabrał misia od dziecka i poszedł z psem do pomieszczenia służbowego. Minutę później wrócił blady jak ściana, niosąc rentgen.
W środku zabawki są kapsułki z rzadką syntetyczną substancją. Bardzo drogą. Tak dobrze ukrytą, iż zwykłe skanery jej nie wykryją.
Mama osunęła się na krzesło, jej ramiona drżały.
To nie my! krzyknęła. My my nic nie wiedzieliśmy! Kupiliśmy tego misia wczoraj na ulicy od kobiety z wózkiem. Córka sama go wybrała!
Sprawdzimy to powiedział Krzysztof i wyszedł z pokoju.
Dwa dni później śledztwo ujawniło zaskakującą prawdę: kobieta z wózkiem nie była sprzedawczynią, tylko kurierem grupy przestępczej. Oferowała zabawki z ukrytym ładunkiem podróżującym z dziećmi, wiedząc, iż rzeczy dzieci rzadko są dokładnie sprawdzane.
Rodzina była niewinna. Wypuszczono ich, a miś trafił na dowody. Policja aresztowała trzy osoby związane z przemytem narkotyków w pluszakach.
A Burek? Został bohaterem. Na lotnisku odsłonięto tablicę ku jego czci: Pies, który wyczuł prawdę.

Idź do oryginalnego materiału