Pies albo kot w domu? Twój portfel to odczuje, bo koszty idą w górę

6 godzin temu

Zwierzęta domowe to dziś nie margines, ale powszechna norma. Z cyklicznego badania kondycji finansowej gospodarstw domowych „Sytuacja na rynku consumer finance”, prowadzonego przez Związek Przedsiębiorstw Finansowych w Polsce oraz Instytut Rozwoju Gospodarczego SGH, wynika, iż ponad 60 proc. Polaków ponosi regularne wydatki związane z opieką nad zwierzętami domowymi. Psy i koty są obecne w niemal co drugim gospodarstwie domowym, co czyni Polskę jednym z europejskich liderów pod względem liczby zwierząt towarzyszących.

Według danych serwisu worldpopulationreview w Polsce żyje ponad 13,5 mln psów i kotów. Szacunki wskazują na około 8,1–8,4 mln psów oraz 7,2–7,5 mln kotów. To liczby porównywalne z populacją dużego europejskiego państwa i jednocześnie sygnał, iż mówimy o zjawisku systemowym – także z punktu widzenia finansów publicznych i lokalnych.

Ile Polacy wydają na zwierzęta? Budżet domowy pod presją

Najczęściej deklarowany miesięczny wydatek na zwierzęta domowe nie przekracza 300 zł. W tej grupie mieści się większość właścicieli. Co dziesiąte gospodarstwo domowe wydaje jednak od 301 zł do 500 zł miesięcznie, co w skali roku oznacza koszt porównywalny z dodatkowymi rachunkami za energię lub znaczną częścią wydatków zdrowotnych.

Respondenci badania ZPF i IRG SGH, mówiąc o kosztach utrzymania zwierząt, wskazują przede wszystkim na opiekę weterynaryjną oraz zakup karmy. To wydatki stałe, trudne do ograniczenia bez ryzyka pogorszenia dobrostanu zwierzęcia. Średnio koszty te pochłaniają około 4 proc. ogólnych wydatków gospodarstwa domowego. To poziom porównywalny z wydatkami na odzież i obuwie czy łączność, a jednocześnie tylko nieznacznie niższy niż wydatki na zdrowie.

W tym miejscu pojawia się istotna luka w świadomości kosztów. Nie wszyscy właściciele zwierząt uwzględniają bowiem jeszcze jedną pozycję – lokalną opłatę od posiadania psa. Częściowo dlatego, iż nie każdy musi ją płacić.

Podatek od psa – lokalna opłata bez ogólnopolskiego obowiązku

Opłata od posiadania psa nie jest podatkiem powszechnym. Obowiązuje wyłącznie na terenie tych gmin, które podjęły uchwałę o jej wprowadzeniu. Jest to jedna z tzw. opłat lokalnych, co oznacza, iż samorządy mają dużą swobodę w kształtowaniu zasad jej poboru. Mogą wprowadzać ulgi, zwolnienia, a choćby całkowicie z niej zrezygnować.

Brak jednolitego systemu powoduje chaos informacyjny. W jednych gminach opłata w ogóle nie funkcjonuje, w innych jest symboliczna, a w kolejnych sięga maksymalnego dopuszczalnego poziomu. Co istotne, w Polsce nie istnieje obowiązek rejestracji psów, co sprawia, iż skuteczność poboru opłaty jest mocno ograniczona.

Ile wynosi podatek od psa i dlaczego gminy rezygnują z jego poboru

Maksymalna stawka opłaty od posiadania psa w 2025 roku wynosiła 178,26 zł. Od 2026 roku wzrośnie do 186,28 zł. Teoretycznie daje to samorządom możliwość uzyskania dodatkowych dochodów. W praktyce wiele gmin otwarcie przyznaje, iż pobór tej opłaty jest dla nich nieopłacalny.

Koszty administracyjne – obsługa decyzji, windykacja, kontrola – często przewyższają realne wpływy do budżetu. Efekt? Część samorządów całkowicie rezygnuje z opłaty, inne utrzymują ją na minimalnym poziomie, a tylko nieliczne decydują się na stawki zbliżone do ustawowego maksimum.

Dane pokazują skalę problemu. W 2024 roku łączne wpływy z tytułu podatku od psa w całej Polsce wyniosły zaledwie 4 mln zł. Opłatę pobrano w 354 gminach. W skali finansów publicznych to kwota marginalna, szczególnie jeżeli zestawić ją z kosztami obsługi systemu.

Opłata, która istnieje tylko na papierze? Zapowiedź zmian w Sejmie

Na problem fikcyjności podatku od psa zwracają uwagę także politycy. Złożenie poselskiego projektu zniesienia tej opłaty zapowiedział Bartosz Romowicz, były burmistrz Ustrzyk Dolnych, a w tej chwili poseł Polski 2050. Argument jest prosty i trudny do podważenia: skoro w Polsce nie ma obowiązku rejestracji psów, opłata pozostaje w dużej mierze martwym przepisem.

W praktyce oznacza to system, w którym uczciwi właściciele płacą, a pozostali pozostają poza jakąkolwiek kontrolą. Jednocześnie gminy ponoszą koszty, nie uzyskując realnych dochodów. W efekcie podatek od psa funkcjonuje bardziej jako administracyjny anachronizm niż skuteczne narzędzie fiskalne.

Idź do oryginalnego materiału