Wspaniała masz sprawiedliwość, Halino Mikołajewno! Czyli nasze dzieci w zeszłym roku prażyły się w ogrodzie, potem cały rok harowaliśmy, żeby waszą działkę doprowadzić do porządku, a teraz dzieci Nastki będą korzystać z udogodnień, podczas gdy nasze siedzą w domu? Bardzo jesteś u nas sprawiedliwa! nie wytrzymała Olga.
Tak, mówiłam, iż to dla dzieci, ale nie powiedziałam, iż tylko dla waszych! Myślisz, iż nie mam innych wnuków? Najpierw wasze dzieci odpoczywały, teraz Nastki, wszystko fair!
Świetna sprawiedliwość, Halino Mikołajewno. Więc nasze w zeszłym roku smażyły się na słońcu, a teraz całe lato harowaliśmy, żeby waszą działkę doprowadzić do porządku, a teraz dzieci Nastki się będą bawić, gdy nasze siedzą w domu? Bardzo to uczciwie! Olga ledwo panowała nad głosem.
No, przywieziecie swoje w przyszłym roku. Działka nie ucieknie. W końcu jesteśmy jedną rodziną! Raz wy pomagacie, raz Nastka. A w końcu to moja działka, robię z nią, co chcę!
Oczywiście! Nastka przez cały ten czas tyle pomogła, iż aż piasku do piaskownicy przywiozła. Bezcenny wkład warknęła synowa.
Halino Mikołajewno, sprawiedliwość to znaczy po równo. Może weźmiecie na miesiąc jedne, potem drugie?
Co ty! Ja przy takim tłoku w dwa miesiące padnę. Nie jestem już w wieku, żeby się z taką gromadą użerać zaprotestowała teściowa.
A może po dwa tygodnie?
Nie mogę. Już obiecałam Nastce. Oni z Walerianem mają urlop w lipcu, chcą odpocząć bez dzieci. Więc się nie da.
Przywieźcie w przyszłą środę, do piątku. Parę dni z nimi spędzę z przyjemnością, ale więcej Za dużo dla mnie.
Olga ciężko westchnęła. Parę dni Biorąc pod uwagę, ile w tę działkę włożyli, to nic! Jakby jałmużna, zwłaszcza w tych okolicznościach.
Dobrze. Zrozumiałam. Do widzenia powiedziała i odłożyła słuchawkę.
Kobieta złapała się za głowę. I co teraz? Cały rok dzieci żyły nadzieją, iż w końcu pojadą do babci na działkę, pobawią się na nowym placu zabaw, popluskają w basenie, a teraz teraz to wszystko przypadnie innym.
A zaczęło się tak niewinnie. Zeszłego lata Igor pojechał do matki, a Olga z nim. Ostatni raz była na tej działce jakieś dziesięć lat temu, gdy teść jeszcze żył. Nic się tam adekwatnie nie zmieniło
Nigdy nie było tam wygód, ale teraz działka przypominała bardziej opuszczoną szopę. Skrzypiące okna, stara ubikacja na zewnątrz, chwasty po pas Dach się przekrzywił. Z drzew zwisały suche gałęzie.
W środku nie lepiej. Meble jeszcze z czasów PRL-u, wyblakłe tapety, miejscami zapadnięta podłoga. Pachniało stęchlizną i pleśnią.
Oj, ile tu roboty, ile roboty kiwała głową teściowa. No, synku, zacznij chociaż od trawy i gałęzi. Pokażę, co przyciąć.
Gdy Igor zajmował się zewnętrznymi sprawami, Halina Mikołajewna zaparzyła herbatę dla siebie i synowej. Najpierw rozmawiały o codziennych sprawach: ocenach w szkole, pracy, zdrowiu. A potem
Chętnie zabrałabym tu wnuki, ale co one tu będą robić? westchnęła ciężko teściowa. Chyba tylko żaby łapać przy strumyku i grzebać w warzywniaku. Nie ma tu żadnych atrakcji.
Olga rozejrzała się po kuchni. Przypomniała sobie, jak sama spędzała lato u babci na wsi. Dla niej choćby karmienie kur było małą przygodą.
Z euforią szukała dżdżownic dla dziadka, gdy szedł na ryby, i wiła wianki z kwiatów, na które babcia jakoś narzekała.
Znowu te powoje! Nie mogę się ich pozbyć! zrzędziła.
Olga nie rozumiała, dlaczego babcia się denerwuje. Przecież kwiaty były piękne.
Wtedy każdego dnia odkrywała coś nowego. Cieszyła się, gdy udało jej się zobaczyć niezwykłego motyla.
Płakała, gdy złapana przez nią mucha okazała się pszczołą i boleśnie użądliła. To właśnie te wakacje u babci zapamiętała najlepiej.
Oczywiście chciała, by jej dzieci też miały takie piękne wspomnienia.
Słuchajcie, może wspólnymi siłami doprowadzimy to miejsce do porządku? zaproponowała Olga. Nie od razu, oczywiście, po części.
Właśnie! O to mi chodziło ucieszyła się Halina Mikołajewna. Zamiast wydawać na jakieś Turcje, lepiej zainwestować we własne.
Mnie tam dobrze, ale waszym dzieciom będzie przyjemniej. Morza w mieście nie mamy, ale przynajmniej w jeziorze się wykąpią. Będę je co roku zabierać.
Tak też zrobili. Jeszcze przed końcem lata na działce pojawiły się nowe okna. Mąż naprawił płot, Olga znalazła meble do pokoju dziecięcego.
Używane, ale w dobrym stanie. Sierpień dzieci spędziły u Haliny Mikołajewnej i wróciły zachwycone.
Mamo, czy jeszcze pojedziemy do babci Hali? U niej jest tak świetnie! Zbieraliśmy ślimaki, łapaliśmy koniki polne, choćby widzieliśmy myszkę! I modliszkę! zachwycał się młodszy syn.
Oczywiście, iż pojedziecie uśmiechnęła się Olga. Pomagamy babci, więc w przyszłym roku będzie jeszcze lepiej.
Halina Mikołajewna też słuchała, uśmiechała się i kiwała głową.
Cały rok minął na wydatkach i oczekiwaniach. Pod dom doprowadzili wodę, zrobili łazienkę, przeprowadzili remont na własną rękę. Kupili klimatyzator, by uciec przed upałem. Na podwórku stanęła altanka, piaskownica i basen.
Nie stacjonarny, ale na stelażu i tak dzieci były zachwycone. Ciągle pytały, kiedy znów pojadą do babci, by z tego korzystać.
Jacy wy jesteście wspaniali! cieszyła się Halina Mikołajewna. Teraz dzieci będą miały raj.
Wtedy Olga myślała, iż robią coś wspólnie. Że po to jest rodzina by pomagać, łączyć siły i cieszyć się razem.
Tymczasem Nastka choćby palcem nie kiwnęła. Na świętach słuchała o postępach na działce, ale milczała. Włączyła się tylko raz, gdy potrzebny był piasek.
Wszystko to kosztowało Olgę i Igora wiele wysiłku. Zrezygnowali z wakacji, myśląc, iż inwestują w przyszłość dzieci. A co dost





