To jest historia o starym mężczyźnie – tak sam siebie nazywał. Choć lepiej byłoby powiedzieć „człowieku w podeszłym wieku”. Samotny starszy pan żył w małym miasteczku, we własnym domu, ale nie żył – dogorywał. Tak sam twierdził.
Był rozwiedzionym wdowcem. Żona najpierw od niego odeszła, a potem zmarła. Wyjechała z nową miłością, wyszła za niego za mąż, urodziła córkę. Żyli gdzieś na południu, a on się tym nie interesował. Sam nigdy więcej się nie ożenił. Były dobre kobiety, ale on był tak zraniony i przerażony tym, co się stało, iż nie odważył się znów komuś zaufać. Zatopił się w pracy.
Był budowlańcem, fachowcem. A potem się zestarzał. Czasami całe ludzkie życie można opisać kilkoma zdaniami. Kilkoma wydarzeniami. A potem się kończy – i nie ma już o czym pisać. Dom. Ogród. Sad. I rzeka obok. Czasem można pospacerować nad brzegiem, to zdrowe. Ale on nie spacerował. Samemu smutno. A i zwykle zimno – to przecież północ. Siedział na kanapie i oglądał telewizję.
A wiadomości były niepokojące. Przeszkadzały we wspominaniu przeszłości: żony, którą kochał, i młodości, która tak gwałtownie minęła. Nietowarzyski, ponury staruszek z białą brodą siedział na kanapie i oglądał niepokojące newsy.
Miał oczywiście internet. choćby konto w sieci, założone kiedyś, żeby oglądać wiadomości. Potem o nim zapomniał. Ale właśnie na to konto przyszła wiadomość.
„Dzień dobry, panie Michale. Pisze Maria, córka Anny, pańskiej byłej żony. Nie chciałabym pana niepokoić, przepraszam, ale czy w pana miasteczku nie ma przypadkiem pracy i jakiegoś lokum do wynajęcia? Musimy się pilnie przeprowadzić, rozumie pan. Wokół sami obcy ludzie, jesteśmy z Aliną zupełnie same. Przepraszam raz jeszcze, piszę, bo nie wiem, co robić. Jesteśmy zupełnie same, nie mamy nikogo.
Mama przed śmiercią dużo o panu opowiadała. Jej życie się nie ułożyło. Prosiła pana o wybaczenie, mówiła, jaki jest pan dobry i uczciwy. Ja tylko chcę się dowiedzieć o pracę. Jestem przedszkolanką. Jestem osobą niepełnosprawną, ale zawsze pracowałam. A i mieszkanie może tanio można znaleźć, jakąś niedrogą klitkę. jeżeli nie, to trudno, będę szukać dalej. Przepraszam raz jeszcze”.
Staruszek był zaskoczony. Trudno opisać to uczucie, które go ogarnęło. Tak jak wtedy, gdy na budowie spadł z trzeciego piętra – podobny wstrząs całego organizmu. Jaka Maria? Jaka Alina? I co on ma z tym wspólnego, przecież jest obcą osobą? Stary. Sam potrzebuje pomocy. Jest już słaby i chory.
Odpisał krótko: „Przyjeżdżajcie. Podałem adres. jeżeli trzeba pieniędzy na drogę, wyślę.” Tak krótko i chłodno odpisał i poszedł brać leki: serce tak mocno zabiło.
Przyjechały za swoje pieniądze – Maria i Alina. Michał wyszedł po nie na dworzec. Kupił dwa razy drożej ospałe astry u cwanej sprzedawczyni, nie pomyślał, żeby zerwać kwiaty w ogrodzie. Kupił cukierki, lalkę o niezwykłej twarzy. Powitał je. Chudą, utykającą Marię. Wcale niepodobną do matki! I chudą, maleńką Alinę. Wykapana mama!
Alina bała się i płakała. Maria też się bała i płakała, zasypując go przeprosinami. Ciągle powtarzała, iż mają pieniądze na wynajem pokoju i iż ona natychmiast znajdzie pracę, byle jaką, żeby ich nie obciążać, panie Michale!
Poszli do domu. A Alina już nie płakała, zachwycała się, patrzyła wielkimi oczami na ogród, na zielony dach domu, głaskała starego kota. Jedli zupę, którą Michał wcześniej ugotował. Dziadek. Powiedział Alinie, iż jest dziadkiem. Tak ma go nazywać.
Ona tak i mówi – dziadku. I teraz razem spacerują brzegiem rzeki. Dziadek opowiada bajki. Czyta je w internecie, a potem opowiada. Nigdy wcześniej nikomu bajek nie opowiadał. I wyjaśnia jej wszystko o budownictwie, o przyrodzie. O tym, czemu rzeka płynie, a wiatr wieje.
A Alina trzyma go za rękę i cienkim głosikiem mówi: „Dziadku, dziadku, tak cię kocham! Jak dobrze, iż na nas czekałeś. Jak dobrze, iż do ciebie przyjechałyśmy. Teraz zawsze będziemy razem. Prawda, dziadku?”
Stary mężczyzna już nie jest stary. Jest dziadkiem. A jego dom stał się szczęśliwym domem. Bo kiedy obok są bliscy ludzie – to szczęście. A szczęście może przyjść w każdym wieku, jeżeli napiszesz do niego: „Przyjeżdżajcie. Mogę przesłać pieniądze na drogę, jeżeli trzeba!”. I szczęście przyjedzie. Trzeba je zaprosić. Wpuścić.
Tak mówi dziadek Alinie. A ona kiwa główką – tak jest. I czeka na swojego dziadka w przedszkolu, gdzie pracuje jej mama. I biegnie do niego z okrzykiem: „Mój dziadek! Dziadek przyszedł!”…