Palermo - Chiesa di San Giovanni degli Eremiti

1 tydzień temu

Do chiesa di San Giovanni degli Eremiti czyli kościoła pod wezwaniem Świętego Jana Pustelnika podchodziłyśmy parę razy, zwykle całując klamkę albo usiłując wleźć nie z tej strony co trzeba. Miejsce kultu stareńkie, bowiem założone w roku 581, mła uznała iż kąsek godny obejrzenia, w końcu paręset lat starszy od naszej państwowości. Niby trafić nie było trudno, bo charakterystyczne kopułki kościoła widoczne, ale Palermo jak miasto Ódź miejscami rozkopane i nagle proste dojście do kościółka już jakby mniej proste. Mła była twarda i mimo pojękiwania Mamelona, nasyconej kościółkizmem po uszy, co i raz ponawiałam próby dostania się do tej świątyni. Udało się nam wdrapać na pagórek na którym stoi kościół dopiero ostatniego dnia. Było warto być "upierdliwie upartą", choćby Mamelon to przyznała. Dobra, zacznijmy od historii tego miejsca. Fundację świątyni w tym miejscu łączy się z osobą świętego Grzegorza Wielkiego i jego matki, świętej Sylwii. Kim był Grzegorz I, zwany Wielkim? Był rzymskim patrycjuszem z rodu Anicia, znanego już w IV wieku p. n. e. ( choć znaleźli się złośliwcy twierdzący iż Anicii z czasów Republiki Rzymskiej nie mieli nic wspólnego z tymi z czasów późnego Cesarstwa Rzymskiego oraz tego co po nim nastąpiło i iż mamy tu do czynienia z uzurpacją! ), który to ród potęgę osiągnął wżeniając i wmężając się w odpowiednie rodziny. Ród był naprawdę potężny, miał gałąź bizantyjską i włoską, spokrewnieni byli Anicjusze z cesarzami, członkowie tego rodu zostawali też czterokrotnie biskupami Rzymu.

Taką "duchową" ścieżkę kariery wybrał dla siebie Grzegorz, został 64 papieżem. W VIII wieku uznano go za Doktora Kościoła, z powodu nawyku pisania jak mniemam. Grzegorz walczył z korupcją możnych i to zarówno świeckich jak i duchownych, usiłował chrystianizować Anglię i zaciekle zwalczał schizmę trójkapitolińską oraz Jana Poszczącego, patriarchę Konstantynopola. Miał też fioła monastycznego, jak niemal wszyscy w jego czasach. Dla mła jednakże Grzegorz miły sercu z inszego powodu, promował bowiem liturgiczną formę śpiewu, którą od jego imienia nazwano chorałem gregoriańskim. Jak tu nie mieć sentymentu? Słusznie został świętym Kościoła Katolickiego i Kościoła Prawosławnego. Jego matka, święta Sylwia, najprawdopodobniej pochodziła z Sycylii i dlatego szczególnie dbała o to by na ojczystej ziemi ruch monastyczny kwitł. Pobudowano zatem w Palermo kościółek i klasztor, który należał do zakonu benedyktynów i był pierwszą siedzibą opactwa Kongregacji Benedyktynów na Sycylii. W tymże klasztorze w VII wieku habit zakonny nosił kolejny z biskupów Rzymu, Grek rodem z Palermo - Agaton. Agaton ponoć w chwili wyboru na 79 papieża miał lat 103, a Kościołem rządził do wieku lat 106, kiedy kipnął. Przez te niecałe trzy lata pontyfikatu zdołał zwołać dwa sobory i zostać świętym Kościołów Katolickiego i Prawosławnego.

Niestety albo i stety, w roku 842 życie mnichów w murach klasztoru się skończyło. W tym roku klasztor został zniszczony przez Saracenów. W okresie arabskim na tym miejscu wzniesiono budowlę islamską, prawdopodobnie meczet, w tym tzw. "salę arabską". Budowla islamska składała się prawdopodobnie z trzech jednostek architektonicznych: prostokątnej sali ( właśnie tej " sali arabskiej" ), portyku i ogrodzenia. "Sala arabska" ( 17,76 x 5,62 m ) miała główną oś zorientowaną z północy na południe, w kierunku Mekki. To co z niej zostało przykryto trzema dużymi sklepieniami krzyżowymi w XVI wieku. Kiedy chrześcijaństwo powróciło na Sycylię, w roku 1132 zarządzono z rozkazu króla Rogera przebudowę obiektu. Klasztor został wówczas przekazany Guglielmo da Vercelli, założycielowi Zakonu Montevergine, benedyktynowi i przyszłemu świętemu Kościoła Katolickiego. Różne zdziwne sprawy przytrafiały się świętemu Guglielmo, a to olśniło go podczas pobicia iż nie trza się pchać do Jerozolimy żeby porządnie głosić słowo Boże, a to wilka oswoił, a to zwierzątka z Altamury namówił do stawienia się przed gubernatorem. Inną razą dał odpór prostytutce przekupionej przez Rogera II, chcącego wystawić bogobojnego człeka na próbę. Guglielmo jak na świętego przystało zamiast skorzystać ze sprzedajnej kuciapki, czym prędzej cisnął do wyrka płonące głownie, na których się następnie położył. Ogień nie poparzył ani tyłka, ani przyrodzenia i na widok tego cudu prostytutka o imieniu Agnes została natentychmiast nawrócona na dziewiczą skromność i czym prędzej postarała się o zostanie mniszką.

Za czasów Guglielmo pierwotny klasztor Sant'Ermete zostaje poświęcony świętemu Janowi Apostołowi i Ewangeliście. Obok klasztoru stał wówczas kościół San Mercurio ( po grecku Ermes ). Ze względu na pustelniczy tryb życia mnichów, których nazywano pustelnikami, z powodu asonansu, zniekształcenia lub słownego zanieczyszczenia terminem "Hermes", odbudowane miejsce kultu stało się znane jako klasztor San Giovanni degli Eremiti. Wraz z przebudową Rogera nadano klasztorowi tytuł "królewski" i obdarowano go licznymi przywilejami. W latach 1157 - 1163 opat Giovanni Nusco, uczeń Guglielmo, założył liczne klasztory zależne od klasztoru San Giovanni degli Eremiti. Na przestrzeni wieków kościół przechodził pewne przebudowy, które jednak nie wpłynęły w żaden sposób na jego wewnętrzną strukturę. Wszystkie narosłe przez wieki dodatki zostały wyeliminowane około 1880 roku przez architekta Giuseppe Patricolo, który chciał przywrócić pierwotny wygląd budynku. Giuseppe odrestaurował choćby jaskrawoczerwone kopuły, zgodnie z oryginalnym kolorem opartym na starych śladach ciemnoczerwonego tynku.

Kościół został wzniesiony na planie krzyża łacińskiego z trzema apsydami. Nawa główna podzielona jest na trzy przęsła, z których każde zwieńczone jest kopułą z pendentywami, koniecznymi ze względu na kwadratową wieżę, na której się znajdują. Ściany są z rzeźbionego kamienia, co często można zobaczyć w arabskich zabytkach bez żadnych figuratywnych dekoracji. Całość budynku oświetlają okna o ostrołukowym kształcie. Kościół, z zewnątrz nakryty wspomnianymi wcześniej czerwonymi kopułami, wspartymi z jednej strony na kwadratowym korpusie z przodu, zbudowanymi na planie krzyża komisarycznego podzielonego na kwadratowe przęsła, na których spoczywa półkula. Prezbiterium zakończone jest niszą i zwieńczone jest kopułą, podobną do kopuły dwóch czworokątnych budynków po jego bokach, z których ten po lewej stronie wznosi się jak dzwonnica.

Obecnie budynek ma gołą ścianę osłonową wykonaną z kwadratowych bloków tufowych; Wnętrze składa się z trzech półkolistych apsyd i jest podzielone na pięć kwadratowych wnęk nakrytych małymi kopułami, które łączą się ze ścianami dzięki nisz. To prawda iż przypomina adaptację budowli islamskiej do potrzeb chrześcijańskiego kultu. No ale taka była architektura sycylijska powstała za czasów panowania Normanów, z tygla kultur wychodziły budowle które miały genialną prostotę normańskiego stylu i zarazem elegancję rodem z Bagdadu czy innej Granady i przepych godny stolicy Bizancjum. Trzeba zobaczyć żeby uwierzyć. Jednakże to nie kościół z udokumentowanym dziełem Tommaso De Vigilia, malarza, którego obrazy podziwiałyśmy w Palazzo Abatellis, zrobił na nas największe wrażenie ( może dlatego iż tak jakoś śladowo się zachował ), ani okolice, czyli budynek, w którym mieści się Towarzystwo Madonna del Deserto, znane również jako Towarzystwo Madonna della Consolazione w San Mercurio, założone w 1572 roku. Absolutnym najnajem tego miejsca są krużganki. Dla nas obydwu było to wyjątkowo klimatyczne miejsce. Krużganek są najlepiej zachowaną częścią pierwotnego klasztoru. Rzędy podwójnych kolumn z głowicami w formie liści akantu, podtrzymujące podwójne ostrołuki. Leciutkie i wyrafinowane, wręcz wyróżniające się nieco nadrealnie z otoczenia. Przepiękne. Do tego w ramach bonusu znajduje się tam również arabska cysterna. Bajkowo!

Krużganki otaczają dziedziniec przecięty czterema ścieżkami, niczym czterema biblijnymi rzekami płynącymi w ogrodzie Eden: Piszon, Gichon, Chiddekel czyli Tygrys i Perat czyli Eufrat ( chyba powinnam napisać kolejny wpis o ogrodach Mezopotamii, utknęłam na tym sumeryjskim ogrodowaniu ). Na trawnikach rosną drzewa takie jak: oliwka, granat, figowiec, palma daktylowa. Drzewko pomarańczowe z lekka schowane na uboczu, jakby czuło iż w tym stworzonym do kontemplacji hortus conclusus jest z lekka na krzywy ryj, tzn. na krzywy korzeń. Ogród do rozmyślań był tym najważniejszym ogrodem, pośród tych, które otaczały benedyktyńskie opactwa. By zrozumieć, dlaczego klasztory były tak bogato uogrodowane , trzeba przypomnieć sobie regułę świętego Benedykta. Wprowadzona przez niego zasada ora et labora czyli "Módl się i pracuj" to postawienie na etykę pracy i zasady samowystarczalności zakonów. Klasztor był jednostką w pełni samowystarczalną, co oznaczało w praktyce, iż wszystkie potrzeby zarówno fizyczne, jak i duchowe musiały być zaspokajane w obrębie jego murów. Miało to bezpośrednio przełożenie na architekturę zabudowań i organizację całego terenu wokół klasztoru, otoczonego murem. Święty Benedykt nie był głupi, wiedział iż ogród to nie tylko miejsce produkcji zielonego do spożycia, to także pokarm dla duszy. Od 2015 roku to bajkowe miejsce, kościółek z krużgankami klasztoru i ogrodami, znajduje się na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO w ramach "Arabsko-normandzkiej trasy zwiedzania Palermo, Cefalù i Monreale".

Idź do oryginalnego materiału