Ostatnie letnie wspomnienia

polregion.pl 5 godzin temu

Mżawka zataczała się nad powierzchnią rzeki, podobnie jak cienka zasłona. Wiktoria Kowalska siedziała na werandzie domku letniskowego, przyglądała się zmierzchowi dnia. Lato zaczynało się dla niej zawsze od tego momentu cisza, chłód, pierwsze promienie słońca i zapach palonego drewna z sąsiadującego posesjonatu. Ile takich świtów spotkało ją w życiu nie policzyć. Ale ten był wyjątkowy. Ostatni.

Babcio, czemu nie śpisz? Agata, wnuczka Wiktorki, ziewnęła, wchodząc z drzwi domu.

Patrzę odparła kobieta idź tu, obejrzyj, jak to piękne.

Agata usiadła obok i położyła głowę na ramieniu babci. Miała czternaście lat, a nastoletni chłopy zwykle nie kochali wczesnych budów, szczególnie wczasach. Ale od momentu, gdy usłyszała nowinę o sprzedaży letniska, zaczęła doceniać każdy szczegół tego miejsca.

Babcio, a może się jeszcze zastanowisz? z питом зapytała wnuczka.

Anielsko, bym chciała, ale wiesz, iż nie mogę już utrzymywać domku. Moje ręce nie są już jak kiedyś, grzbiet też, a pieniędzy na pomocników nie mam. Ogrodek zarasta, dom wymaga remontu.

Ale my możemy pomóc, ty i tata… zaczęła dziewczynka.

O, ci twoi rodzice i tak cały sezon na robotach. choćby na urlopie telefonami w rękach, cały czas połączeni z biurem.

Nonszalantnie zaprzeczyła Agata. Zeszłego roku tata malował płot!

Malował przyznała Wiktor, potem trzy dni ochrzaniła plecy i obiecał, iż więcej nie poruszy roweru. Twojej mame już trudno jest wychwycić więcej niż na parę weekendów, ogłusza szpalec, a wieczorem ledwo zginąć ręce.

Ale…

Żadnych ale łagodnie przerwała babcia. Postanowiłam. To mój ostatni sezon w dachu. I twojego również zachowajmy wyjątkowo. Nie przypominajmy się, lepiej porozmawiajmy, by te dni zapamiętać na zawsze.

Wiktoria delikatnie pogładziła wnuczkę po głowie i wstała.

Pójdę zstąpić z czajnikiem. Dziś dużo spraw przyjeżdżają stryj Władysław z tą Ewą.

Agata ożywiła się. Wizyta krewnych zawsze oznaczała mnóstwo historii, pyszny obiad i możliwość porozmawiania z tą Ewą, która, mimo swojej pięćdziesiątki, zna jak młodzież lepiej, niż niektórzy stuletnicy.

W południe dom załadował się głosem.

Wikusiu, przyniosłem sadzonki! Trzy gatunki pomidorów, jak prosiłaś ogłosił stryj Władysław, unosząc ciężarki.

Do czego on jej sadzonki, jak sprzedaje dom? dopadło z mrowiącym głosem Ewy.

Zato jakie pomidory wiosną! Załatwiemy jeszcze posiłek! uśmiechnęła się Wiktor, obejmując gości.

Niestety, iż sprzedajesz kiwnął głową Władysław. Trzydzieści lat tu przyjeżdżaliśmy. Ile świąt, ile grilowanego mięsa…

Wszystko, mój drogi, nie zaczynaj przerwała ją Ewa. Już sto razy porozmawialiśmy o tym. Lepsze powiedz, gdzie te worki co włożyć?

Podczas gdy dorosli zajmowali się sadzonkami, Agata włóczyła się po posesjonacie, dotykając każdego krzaka, każdego drzewa, jak do widzenia. Stara jabłoń, z której spadła trzy lata тому i złamała rękę. Krzaki czarnego pora, gdzie z kuzynem Leszkiem ukrywała się przed babcią, zjadła aż ból w brzuchu. Skrzywiona szałas, do którego zabroniano wejść, ale tam i tak zaczepiały. Każdy zakątek, każdy centymetr ziemi miał wspomnienia.

Hej, senniawo zawołała ją Ewa, idź i uczysz pomidora!

Za obiadem, jak zwykle, wszystko rozmawiano. Stryj Władysław opowiadał o sąsiadzie, który zaczął remont o północy, Ewa dzieliła się tajemnicami nowej diety, a babcia wspominała, jak z dziadkiem po raz pierwszy obejrzeli ten posesjon.

Przedtem, tu były takie skażenie opowiadała Wiktor, strzygąc ogórki na sałatkę. Mój Gierasim, niech spoczę na chwały, od razu rzekł: „Wikusiu, to nasze lato. Tam będzie dom, tam ogród, a tu, przy rzece, szalas.” wskazała.

A szalas tak i nie zbudowali zauważył Władysław, rozlewając herbatę.

Nie zdążyliśmy westchnęła Wiktor. Wszyscy się kochało, iż czasu w wagon, iż zdążymy. A potem go już nie było milczała. A teraz i domu nie będzie.

Wszyscy milczeli. Słychać było tylko zgiełk pszczół przed szybami i tycopisadem starych zegarów na ścianie.

No to kto kupie? pierwsza przerwała ciszę Ewa.

Młoda rodzina z malem odpowiedziała Wiktor, rozpromieniona. Podobają mi się. Chcą mieszkać tu na stałe, posiłkowe apartamenty, a same w przyrodzie. Mąż programista, może pracować zdalnie.

I kiedy umowa?

Na końcowym sierpniu. Przyjechali, obejrzeliby, ze wstępem zapewnić.

Może się zmówią z nadzieją rzekła Agata.

Nie zmówią żałobnie uśmiechnęła się babcia. Już plany mają, choćby projekt rozszerzenia. Aczkolwiek tam nowa żywość zacznie.

Po obiedzie mężczyźni udali się poprawiać werandy, które zakpiły przez zimę. Kobiety zostawiły w kuchni, drepcząc pierwsze szynki na zimę.

I gdzie te wszystkie słoiki zawieziemy? zapytała Ewa, zakatując очередne szklanki z kompotem.

Podaruję prosto odpowiedziała Wiktor. Tobie, dzieciom, sąsiadom. Jednym będzie tak wiele.

Słuchaj, a może faktycznie nie oddałeś? My byśmy się dogsokołali z całym rodzeństwem naprawie…

Ewo przerwała Wiktor już porozmawialiśmy. Umiem się wyznaczyć. To nie tylko z powodu pieniędzy i sił moich. Porzucić przeszłość czas. Trzydzieści lat tutaj byliśmy szczęśliwi, potem przez piętnaście jeszcze przyjeżdżałam, by ujrzeć jego obecność. Ale wiesz… czas iść dalej.

Aż gdzie ruszysz w ógrodzie? kpiowo zmrużyła Ewa.

Zobaczysz zagadkowo uśmiechnęła się Wiktor.

Wieczorem, when słońce już opadało za horyzont, cała rodzina zebrzała nad starą granatową. Stryj Władysław zapalił szalasa, Ewa nalała mięso sznurkami, a Agata z rodzicami rozmieściła krzesła przy tym pseudostole wąskim pniu, który od dawna spełniał tę funkcję.

Dach bez siemianki to nie dacha ogłosił ojcie Agaty, otwierając butelkę wina.

Proponuję toast podniósł kubek stryj Władysław, kiedy wszyscy usiedli. Za naszą Wiktorkę, która stworzyła to miejsce, ulała w nim duszę i uczyniła to naszym!

Za babcię! uniosła kubek z sokiem Agata.

Rozmowy powoli płynęły, jak rzeka niedaleko. Wspomnienia napływali, szarady, plotki plany w przyszłości.

A wy wiecie, iż tutaj było, zanim nay? nagle zapytała Wiktor.

nic nie było machnął ręką Władysław tylko wyżynność.

Nie pokręciła głową Wiktor. Gdy dopiero kupiliśmy posesjon, znalazłam w wyżynnościu stary fundament. Tam, w jabłoń, wskazała ręką w kierunku dalekiego kąta. Chciałam od przestarczaj, iż to miejsce ma swoją history, swoją duszę. Bałem się, iż jeżeli opowiem, to ta history stanie się tylko sylwami, a nie tajemnicą. Ale teraz… teraz mogę opowiedzieć. Teraz zacznie się nowa history.

Podczas rozmów, nikt nie zauważył, jak zmroź. Gwiazdy porwały się na niebie, jakby ktoś rozrzucał srebrne szlate.

Pamiętacie, jak leżaliśmy tu na podłożach i liczyliśmy figle? marznęła mama Agaty.

A co, żeby wtedy? zaproponowała Agata.

Czy ty,rosa już padła zasłuchał się Ewa.

A mam pomysł powstała Wiktor. Idźcie do domu, pokażę coś.

Pod starym skarżem, skrytym warstwą kurzu, wyciągnęła duży worek.

Cokolwiek to? z ciekawością zapytał Władysław.

Mo cattle.

Na polanie przed domem Wiktor rozwinięła worek. Okazał się duży, przekrojony łóżko.

Gierasim kupił, ale uciąć nie zdążyliśmy wyjaśniła. Tyle lat leżał. A teraz, to już czas użyć.

Mężczyźni zawiesili łóżko między dwiema brzozami, a chwilę potem cała rodzina go mieszcząc, patrząc w gwiazdzone niebo.

Wiem, o czym chcę poprosić, kiedy zobaczę padające figle cicho rzekła Agata, kiedy na jej rząd.

A o co? spytała leżąca obok babka.

Aby nowi właściciele kochali to miejsce tak samo, jak my.

Wiktor milcząc sżęwa ręce wnuczki.

Na kolejny dzień, kiedy goście odjechali, Wiktor z Agatą zostali same. Decydujeli, iż wnuczka spędzi lecie, pomagając zbierać i pakować rzeczy.

Przypomnij, jak znalezliśmy stare książki! zachraptła dziewczynka, grzebiąc na piwnicy.

Daj tutaj, spojrzymy razem odpowiedziała Wiktor, która gotowała na kuchni.

Położone na starym kanapie, przeglądały żółte arkusze, rozglądając zdjęcia.

Kto to? zapytała Agata, wskazując nieznane twarze.

To stryj Wiktor, brat twojego dziadka. A to nasz sąsiedzi, Jankowscy, którzy już dawno przeprowadzili się do miasta.

Przez książki dotarły do zdjęć, gdzie Agata i jej rodzice byli jeszcze małymi.

Oj, to tata! zachraptła dziewczynka, wskazując chudziego chłopca z platonowanymi uszami.

Tak, twój tata. Miał tu około dziesięciu lat.

A to… to mama! Agata wskazała dziewczynkę z kokami, stojącą obok. One już wtedy leżały razem?

Oczywiście. Ich aty były sąsiednie. Razem rosnęli, razem uczyli się. A potem poślubili się.

Jak romantycznie westchnęła Agata. A u mnie nigdy nie będzie takich wspomnień o dachy, jak rosnę, jak spotkam miłość…

U Ciebie będą inne wspominnia łagodnie powiedziała babcia. Może choćby lepsze niż te.

Wątpię zaniepokojiła się Agata.

Wiktor westchnęła i zamknęła książkę.

Wiedziesz, co zrozumiałam przez swoje długie życie? Dom to nie ściany, nie parcela ziemi. Dom to ludzie, to wspominania, to miłość. I wszystko to nosimy w nas, gdziekolwiek byśmy poszli.

A gdzie zniesiemy? z wyzywą zapytała Agata.

Ja w nową mieszkanie niedaleko od twoich rodziców. A ty… bedzie przyjazdziała do mnie na wychodzki, i jak z nami ci bęcemy piekąć twoje ulubione ciasta z jabłkami, chodzić do parku i opowiadać sobie story. I, może, kiedyś uczynisz własną dachy.

Dziewczynka milczała, ale objęła babcię.

Lato płynęło swoim tokiem. Kolejne dni były pełne małych czynności: przycinanie krzaczków, suszenie kwiatów, zbieranie owoców, sortowanie starszych rzeczy. Ale teraz każde działanie nabrało wyjątkowego znaczenia.

Babcio, patrz, co znalazłam! Agata wpadła z dalekiego kąta posesjonatu, trzymając coś w rękach.

Co to? zauwagę Wiktor.

Nie wiem, wykopaliśmy przy tym samym fundament, o którym mówiłaś.

Wiktor wzięła przedmiot była to stARA metaliiczna skrzynka, pokryta rdzą.

Co w środku? z zapłonionym okiem zapytała Agata.

Z trudem otwarli, odkryli żółtawe zdjęcia i złożony w kwadrat papier.

„Szanowna Anno, zaczęła czytać Wiktor. jeżeli odnalazłaś to list, oznacza, iż nie zwinąłem z frontu. Wiesz, iż kochałem Cię z całą duszą i myślałem o to każdej minuty. Niech dzieci będą uważające…ˮ

Głos Wiktoka zadrugał, i nie mogła kontynuować.

To list od tego samego strażnika? domyśliła się Agata.

Wygląda na to kiwnęła głową babcia, przekazując list. Tylko on, wydaje się, nie zdążył go wysłać. Zostawił tutaj, w ukryciu.

A jego żona nigdy nie dowiedziała się, iż pisał jej… przejęła Agata.

Kto wie zamyślała Wiktor. Może on pisał jej wiele listów. A może ona czuła jego miłość bez słów.

Co z listem?

Uważam, iż warto przekazać nowym właścicielom. Niech to będzie część jego histori.

W sierpniu upał był niesamowity. Dni przetaczali się powoli, jak samo życie nie chciało rozstawać się z obywatelami starego letniska.

Jutro przyjdą nabywcy, podpisać umowę zawiadomiła Wiktor na kolacji.

Tak szybko? zdenerwowała się Agata. A my myśleliśmy, iż jeszcze czas…

Czas zawsze kończy się niespodzianie, miod, uśmiechnęła się babcia. Ale nowy czas też może być piękny.

W ostatniej nocy na dachu Agata nie mogła spocząć. Wyszła na werandy i usiadła na stopniach, przysłuchując się głosom nocy. Gdzieś w lesie krakaliśmy szpiltry, szeleściały liście, szumiały kunaiki.

Nie śpisz? rozległ się głos babki.

Chcę wszystko zapamiętać szczerze ujawniła Agata. Każdy dźwięk, każdy zapach.

Ja też Wiktor usiadła obok. Wiesz, długo myślałam, czy dobrze postąpam ze sprzedażą letniska. I doszłam do wniosku, iż tak. Ponieważ tutaj będzie mieszkać rodzina, dzieci będą rosły, dźwięki, śmiech. A to właśnie dom być żyjąc.

A my? cicho zapytała Agata.

My pójdziemy dalej. I, kto wie, może kiedyś przenieś tu swoje dzieci i powiesz: „Patrz, tutaj była moja babcia”.

Na rano przyjechali nowi właściciele młoda para z małym synem.

Dzień dobry, jesteśmy tak szczęśliwi, żeście zgodzili się sprzedawać nam to terrain uśmiechnęła się młoda kobieta, wyciągając rękę Wiktor.

Pieprzęcie prosto rzekła stara. Wszystko nad nią, iż każdy zakątek przechowuje wspomnienia.

Będziemy sie zapężnić o ogród, zapewnił młody kandydat. I, jeżeli będziecie chcieli, zawsze możecie zjawić się w gościach.

Dziękuję, skinęła Wiktor. To, co dla was przekazała skrzynkę z listem. Część historii tego miejsca.

Kiedy wszystkie umowy były pod sobą, a rzeczy wszytko zbierane, Wiktor stanęła na posesjon,żegnając się z każdym drzewem, z każdym krzakiem. Agata szła za nią, nie skrywając łez.

Babcio, pamiętaj, iż mówisz, iż iść dalej? spytała dziewczynka, kiedy już siadywały w samochodzie. Gdzie idziesz?

Wiktor zagadkowo uśmiechnęła się.

Mam bile w kierunku Zakopanego. Duzgo kocham w tamtejszych Alpach.

Babcio, to ci… Agata zawahała się.

Siedemdziesiąt trzy roześmiała się Wiktor. I co z tego? Wcześniej podróżować. I wiesz, co? Ty też polecisz ze mną.

Ja?! oczy Agaty zaokrążyły się.

Tak. Już umówiłam się z twoimi rodzicami. Zamiast tego letniska, mamy nowe przygody. Ostatnie lecie na dachu to tylko początek nowej drogi.

Samochód ruszył, odjeżdżając od letniska, gdzie przebyło wiele lat. Ale w sercach Wiktor i Agaty Cisza Ciekawostki i radość. Ponieważ dom to nie ściany, tylko ludzie. I dopóki razem będą, dom będzie zawsze tam, gdzie trzeba.

Idź do oryginalnego materiału