Ostatnie lato w urokliwej przestrzeni

1 tydzień temu

Pamiętam ten zapach wilgotnych liści i uroku letniego leni, jak gdyby nocne sny spływały z dymu pieca, czym dalej, tym bardziej starającego się obejść się z przyjaciółmi. Zasłona mgły połykała rzekę własnym, niewidzialnym uśmiechem. Bazia Nowakówna siedziała na drabinie nad poręczym oraz tułających się kurzych pór, jeżeli chodzi o jej życie. Ileż porannych chwil wstawała z łóżka, żeby podziwiać te chwile? Ale to ostatnie.

Babuniu, co jeszcze siedzisz? Kasia, córka Bazii, wyłaznęła z drzwi, chrupiąc sznurkiem po kuchni.

Spokojnie, Marysia, patrzę na poranek odparła, nie odrywając wzroku od zalegających chmur. Idź tu, zobacz, jak wszystko świeci się po mokrej ziemi.

Chłopiec, piętnastolatek o nieopisowym duchu, opadł na stopnie. Dnia spokojnego w tym wieku rzadko wychodził za drzwi tuż po przebudzeniu. Ale wiedział, iż ten dzień był inny. niedługo wieś, jaką znał, odda się innym.

Babuniu… może jeszcze raz przemyśl to? zapytała, przyciskając się do jej popiersza.

Kochana, muszę. Moje ręce już tak nie pracują, a dzieci twoje Bazia wzruszyła ramionami, całe wypoczynki przewracają się na obowiązki. I jak miałabym temu się oprzeć?

Ale ja mogę pomóc, ojciec również odparła Kasia, przypominając sobie niedawny letni dzień, kiedy ojciec malował ogrodzenie.

A potem leżał przez tydzień zaśmiała się Bazia, szukając wśród zbiorów herbacianego worka. A twoja matka tylko weekendową prace pogoda daje.

To tylko przesadzisz! ciepło zaprzeczyła Kasia.

Tym razem Bazia nic nie odparła. Zmarszczyła tylko powieki, patrząc na wiosnę, jakby odpowiedź była widoczna w migających liściach.

jeżeli już rzekła Kasia, nachylając się do nią. Zróbmy to ostatnie lato niezwykle. Żeby zapamiętać na zawsze.

Bazia dotknęła jej włosów, a potem ruszyła do kuchni, by położyć na stół herbatę.

W południe w domku zapanowała radość. Ciotka Halina i wuj Włodzimierz przynieśli kilkabigi, między którymi pasował cały las roślin. Halina, jak zawsze, narzekała, ale wiedziała, iż widoczne ulgi były w twarzach. Kasia obiegła ogród, dotykając każdej bransoletki, katu, jakby myślała o pozostałych. Stara jabłoniewi, z której pięć lat temu spadła i złamała rękę. Czarnuszka, gdzie i ona, i jej kuzyn zasypali się kroplami słodkich owoców. Nielegalne korytarze przez strych, kajaki do pływania po wodzie Każdy metr był przeplatanym wspomnieniem.

A, myślisz znowu? Halina dobiegła z pergamentem na palcach. Iść mi pisać kartkę do upiekania?

To koniec mruknęła Kasia, nie patrząc.

W więkrym tropie opowiedziano o dawnych czasach. Włodzimierz opisał, jak pokój został wyłupiany nocą przez sąsiadę, Halina zabłąkała się w nowych dietach, a Bazia przypomniała, jak wykupili piece.

Kiedyś był to tylko brud i gryzonie opowiadała, rozcinając ogórki na sos. Moj przyszły mąż, pokryty szeptem, powiedział Baziu, jest nasz ogor. Niech tam nasze dzieci się rosną.

A próbował wybudować altankę rzekł Włodzimierz, rozlewając herbatę.

Nie starczyło czasu Bazia westchnęła. A teraz przestrasz mi się rozstania.

Cisza panująca przez chwilę była przerywana tylko przez ptaki i stuk wyrobu. Miała jednak swoją kolej.

A kupujący? zapytała Halina, zabijając ciszę.

Młoda para z chłopcem odparła Bazia, robiąc się kolorowa. Chcą tu mieszkać cały rok, Pozostawią mieszkanie i bardziej, mu żeć z dala od miasta.

Kiedy?

Na końcu sierpnia. Podpisali z góry.

A jeżeli się zreformują?

Już planują tu mieć dom Bazia uśmiechnęła się. To ich nowe życie.

Po obiedzie chłopcy naprawiali rozpadające się drzwi, a kobiety zmieniały się w zimnie. Sąsiedzinie przyniosły grzyby, bazie uśmiechały się przypomnienia z przeszłości.

A czego z nimi zrobisz? Halina zapytała o ogromne miody.

Rozdaję Bazia wzruszyła ramionami. Koledzy, dzieci. Nie wszystko mogę zjeść tyle.

Może jeszcze raz przemyśl? Halina prosiła, trzymając kolejne miody.

Halino Bazia przestrzegała. Już decyzję wyjęłam. Po trzydzieści latach znów pora cofnąć się do przeszłości, by sterować w nową.

A skąd ci zdrowy już po tym wieku? Halina wyraziła swoje wątpliwości.

Gdzies ukryj Bazia rzekła, szerząc uśmiech.

Wieczorem zjednoczyli się wokół ogrodu. Włodzimierz założył ogień, Kasia była za ladą. Kiedy wszyscy zajęli miejsce, Włodzimierz podniósł anduch.

Za Bazie, która uczyniła tutaj coś magicznego, włożyła serce i uczyniła każdy dla nas ważny!

Za babcię! Kasia podniosła soki, których nie miała.

Rozmowy przeplatały się ze wspomnieniami, życiowymi krokami.

Wiedz, iż tutaj ktoś mieszkał przed nami? Bazia zapytała nagle.

Ty sam powiedziałeś Włodzimierz zachował się zdziwnie.

Nie. Przed naszymi mieliśmy znaleźć Fundament starej stróżki. Tam za jabłonkami. Poprosiłam o to, ale straciłam ten sen, by nie zaryzykować jego z litery. Ale teraz mogę przypomnieć. niedługo nowa historia zacznie się tu.

Nie zauważyli, jak noc maszeruje ku nocy. Gwiazdy rozprzestarczały się nad moktymi liśćmi.

Zacznijmy śpiewać, jak się jeszcze przypominamy Kasia podniegała.

Roz to rosył już Halina obrzygała.

Bazia poszła do strychu, wyciągając swój stary ulot wiatru. To był wielki gaj, który ojciec zakupił, ale nigdy nie używali.

Możemy go użyć teraz zaproponowała. Zatańczmy i z szerokością.

Po wykonaniu z kopułem między dębami, Kasia, podczas gdy opadła w gajku, szepnęła.

Żeby nowi właściciele mieli to łaskawie tu, jak my.

Po ostatnim dniu, po przyjaciołach, Bazie i Kasi pozostało tylko to, co było nieprzeszkodore. Rozebrały starożytne porządki, wyszukiwały wspomnień.

Znalazłam swoje stare zdjęcia! Kasia wrzuciła to na łóżko.

Pokażmy je razem Bazia przygotowywała kuchnię.

Gdy liściły strony, Kasia zapytywała o twarze.

To dziadek, wuj Wiesław, sąsiedzi, Cecyli. Przepraszam, to twoj ojciec. I twoja matka, to było wtedy maluchy.

Jak romantycznie Kasia westchnęła. Ja nigdy nie będę mieć takich wspomnień.

Masz je inne Bazia spokojnie oparła się. Czy lepsze.

Nie wiem Kasia wzruszyła ramionami.

Bazia zamknęła album.

Wiem, co odkryłam w moim długim żywocie. Dom to nie podłogi, nie przestrzenie. To ludzie, to wspomnienia, to miłość. I wszystko to woźniam ze sobą, gdzie by nie pchał się.

Gdzie idziemy? Kasia ironicznie zapytała.

Ja do mieszkania koło was. Ty będziesz przychodził na weekends, będziesz robić te pieczywo z jabłkami, idzie w parku i mówi z bajkami. I być może, kiedyś zbudujesz własny ogor.

Kasia milczała, ale mocno przytuliła babcię.

Lato szło swoim tokiem, co dzień był pełen działania: zorawianie rzed, roletowanie drzew, zbieranie owoców, rozdarcie starożytów. Ale teraz kazdą czynność wypełniona była nowym sennym.

Babuniu, patrz! Kasia wróciła, trzymając przedmiot.

Co to? Bazia spojrzała.

Wykopnęłam to u tego samego fundamentu, o którym mówiłaś.

Bazia przyjęła skrzynkę pokrytą rdzą. Kasia odczytywała list, który był pisemny od faceta leszenika, który nie wrócił z frontu. Bazia zadrżała.

To od tego samego? Kasia zgadywała.

Wszystko wskazuje na to Bazia podała list. Ale on nie zdążył wysłać. Zostawił tu, jakby modląc się o przebaczenie.

A jego żona nigdy

Może była wiedziała Bazia odpowiedziała. Albo czuła jego miłość bez słów.

Co zdrowić z tym listem?

Miała go oddać nowym właścicielom. Wtedy historia będzie należeć do nich.

W sierpniu upał był piekielny. Dni trwały długo, jakby natura nie chciała wpuszczać nowych.

Z jutro przyjedą kupujący, podpisze się Bazia oznajmiła nad unią.

Tak szybko? Kasia rozczarowana.

Czas zawsze się kończy niespodziewanie. Ale nowy może być równie piękny.

Ostatnią noc Kasia nie mogła zasnąć. Uciekła na podwórze, nasłuchując dźwięków nocy.

Nie możesz spać? zapytała Bazia, dostrzegając jej.

Chcę zapamiętać każdą chwilę przyznawała.

Ja również Bazia usiadła obok. Kiedyś długo się wątpiłam, czy dobrze postępuję, sprzedając ten ogor. Ale teraz wiem. Tutaj będą żyła kolejna rodzina, dzieci, ich śmiech i wspomnienia. To właśnie potrzebny: by dom był żywotny.

A my?

Będziemy żyć dalej. Może kiedyś przyniesiesz tutaj swoje dzieci i powiesz: Oto był ogor mojej babci.

Na rano przyszli nowi właściciele, młoda para z chłopcem.

Dzięki, iż nam go sprzedałaś uśmiechnęła się kobieta, przywiedzając trzy mężczyzn.

Bądźcie ostrożni Bazia dodała. Tutaj wszystko wyciska wspomnienia.

Będziemy malować bramki mężczyzna obiecal. I jeżeli chcesz, możesz dowolnie przyjejeć.

Dziękuję Bazia podała skrzynkę. To część tej historii.

Po podpisaniu dokumentów, Bazia ponownie przeszła ogród, odpowiadając kazdemu katu, drzewu. Kasia nie ukrywała łez.

Babuniu, przypominasz, iż mówisz, iż rusza się dalej?

Mam bilet na pociąg do Bajkalskiego Bazia uśmiechnęła się. Miałam tam wizję.

Babuniu, ale

Mam siedemdziesiąt osiem Bazia zaśmiała się. To czas na wyobrażalność. I wiedz, czego przyjdziesz ze mną.

Ja?! oczy Kasi otworzyły się.

Tak. Już przekazałam twoim rodzicom. Ostatnie lato w ogrodzie to początek nowej przygody.

Samochód ruszył, zabierając ich od wielu, ale serca Bazii i Kasi zarówno grały euforia i smutek. Bo dom to nie tylko zbudowane mury, to ludzie. I dopóki razem będą, zawsze będą w domu, gdziekolwiek się znajdą.

Idź do oryginalnego materiału