On Cię wyciągnął z szamba

2 dni temu

Synu, powiedz mi, co dokładnie w niej widzisz? głos Teresy Michalowskiej rozdziera ciszę w kuchni. Ta dziewczyna z jakiejś zapomnianej wsi, bez wykształcenia, bez perspektyw. Mogłeś wybrać kogokolwiek, a przywiozłeś właśnie tę

Jagoda zatrzymuje się w progu salonu. Krew się rozlewa po policzkach, twarz płonie od wstydu i gniewu. Chciałaby rzucić się na kuchnię i wykrzyczeć wszystko, co kręci się w jej głowie. ale jest gościem w tym domu. Obcym.

Mamo, proszę, słyszy zmęczony głos Mateusza. Prosiłem cię, żebyś nie zaczynała.

A co w tym złego? Co matka nie powiedziała? Fakty mówią same za siebie. Janie, powiedz mu!

Jagoda cofa się na kanapę, siada na jej krawędzi. Miękka tapicerka nie daje żadnego wytchnienia.

Poznali się pół roku temu na jarmarku, gdy Mateusz przyjeżdżał do rodzinnego gospodarstwa odwiedzić dalszych krewnych. Zakochał się w niej od pierwszego spojrzenia tak potem mawiał, całując jej palce i obiecując wyprowadzić stąd, podarować nową przyszłość. Jagoda uwierzyła.

Jan Kowalski i Teresa Michalowska nie przyjęli jej od razu Od pierwszej chwili Jagoda dostrzega w ich oczach lodowate pogardzenie, chęć wymazania jej z życia syna. Nie ukrywali niezadowolenia, nie starali się być uprzejmi. Przy rodzinnych obiadach milczeli, zwracając się do niej jedynie przez Mateusza, jakby była niewidzialna lub nie rozumiała polskiego.

To chwilowa choroba, mówi Teresa przy herbacie, gdy Jagoda wychodzi do toalety i przypadkowo podsłuchuje rozmowę zza lekko otwartych drzwi. Udaje się i odpuści.

Jagoda milczy wtedy. I następnego dnia. I tydzień później, kiedy teściowa znowu wypowiada coś żrącego o jej wiejskich manierach. Nie ma dokąd wracać. Życie osobno nie stać. A kocha Mateusza.

Mimo gwałtownego sprzeciwu rodziny, Mateusz bierze Jagodę za żonę w sierpniu. Mała ceremonia, kilku przyjaciół, matka przyjeżdża z wioski w jedynym przyzwoitym sukniaku. Rodzice Mateusza demonstracyjnie nie przybywają, wysyłając krótką wiadomość, iż nie aprobują małżeństwa i myją ręce.

Pierwsze miesiące po ślubie to napięta cisza. Mateusz próbuje nawiązać kontakt, dzwoni do matki, ale Teresa odpowiada zimnymi, jednowyrazowymi zdaniami. Jagoda nie blokuje rozmowy w końcu to jego rodzina, jego prawo próbować utrzymać więzi. Ona po prostu stoi z boku, urządza ich małe wynajmowane mieszkanie, szuka pracy.

Kiedy teściowa w końcu godzi się na spotkanie, Jagoda zakłada najładniejszą bluzkę, układa włosy, choćby kupuje kwiaty. Teresa przyjmuje bukiet z miną, jakby podano jej zgniłą rybę, i natychmiast wrzuca go do pierwszego napotkanego słoika bez wody.

No i, już pracujesz? pyta teściowa, siadając przy głowie stołu.

Nie jeszcze, ale się nie poddaję, odpowiada Jagoda, starając się zachować spokój. Myślę o studiach zaoczniaka. Chcę zdobyć wykształcenie.

Och, jaka to szlachetna sprawa, mówi Teresa. Ale Aleks będzie musiał podwójnie harować!

Jagoda zaciska zęby, ale milczy. Mateusz nieśmiało kaszle, przeskakując spojrzenia między matką a żoną.

Zaoczny kurs zaczyna naprawdę miesiąc później nie po to, by zadowolić teściową, ale dla siebie. By udowodnić, iż nie jest dziewczyną z wioski, a osobą z ambicjami i celami. Jagoda dostaje pracę w małej firmie, zajmuje się dokumentacją, równocześnie pochłania podręczniki. Zmęczona, zasypia nad notatkami, ale nie poddaje się.

Rodzice Mateusza ożywiają się wiosną. Teresa dzwoni słodkim głosem, prosząc o pomoc w ogrodzie.

Trzeba posadzić sadzonki, wykopać grządki, wyjaśnia teściowa. Aleks sam nie da rady, a ty wiosenna dziewczyno przecież lubisz to, prawda?

Jagoda milczy długo. Ton teściowej drażni ją.

Zastanowię się, wymusza Jagoda i odkłada słuchawkę.

Co? woła mąż.

Nie będę w ich ogródku harować, odpowiada stanowczo.

To moi rodzice, Jagodo. Czy naprawdę tak trudno choć trochę pomóc?

Pomóc to jedno, a używać mnie jako darmowej siły roboczej zupełnie inna sprawa. Myślą, iż jestem rolniczką, którą trzeba ciągnąć po ich grządkach? Niech kopią sami albo zatrudnią kogoś.

Mateusz wzdycha, ale nie kłóci się. Jagoda wie, iż później zadzwoni do matki i się wytłumaczy. I tak się dzieje wieczorem zamyka się w łazience i pół godziny szepcze coś winnego w słuchawkę.

Żądania teściowej stają się coraz nachalne. Co tydzień dzwoni: przyjedź pomyć podłogi, przynieś zasłony do prania, zrób zakupy.

Co wam tak lekko z ręki wypadło? nie wytrzymuje Jagoda raz. Jesteście dorośli, zdrowi ludzie, zatrudnijcie pomocnicę, jeżeli nie dajecie rady.

A jak śmiesz tak rozmawiać ze starszymi! wykrzykuje Teresa. Aleks, słyszysz, jak twoja żona mnie obraża?

Mateusz wierci się, miesza nogami, mamrocze coś o kompromisie i szacunku.

Nie zamierzam być służącą, katolikuje Jagoda. Zapamiętajcie to. Jestem waszą synową, a nie służką.

Odwraca się i wychodzi, trzaskając drzwiami. Za nią zostaje Mateusz i jego żałosne próby zadowolenia wszystkich naraz.

Praca rozwija się niespodziewanie szybko. Jagoda dostaje awans, podwyżkę, interesujące projekty. Mąż zdaje się wspierać, chwali, ale w jego słowach czai się napięcie, jakby przychodził z grzeczności, a nie z szczerości.

Czasem Jagoda myśli o odejściu. Leży nocą bez snu, przelatując w głowie scenariusze rozstania. Nie ma dokąd uciec matka mieszka w wiosce w małym domku, a Jagoda nie ma oszczędności na własne mieszkanie. Utknęła w tym małżeństwie jak muchę w pajęczynie.

Kolejna rodzinna kolacja odbywa się w czerwcu. Mateusz namawia ją przyjechać, obiecując, iż rodzice są przyjaźni i chcą naprawić stosunki. Jagoda zgadza się niechętnie, zakłada sztywne sukienki, zbija włosy w niski kok.

Od pierwszych minut widać, iż pokój nie nastanie. Teresa rozkłada stół z takim wyrazem, jakby każde jej ruchy bolały ją. Jan Kowalski siedzi przy głowie, ponury i milczący, rzucając na Jagodę ciężkie spojrzenia.

No i co, będziesz dalej siedzieć na karku syna? pierwszy nie wytrzymał teść, kiedy skończyli sałatkę. Pracujesz chyba za grosze, uczysz się, a ostatnie pieniądze wyciskasz z mojego syna?

Zarabiam więcej niż Mateusz, odpowiada Jagoda spokojnie. I sama płacę za studia.

Jan uśmiecha się złowrogo.

Naprawdę… Myślisz, iż ci uwierzę? Jakąś prowincjonalkę i wiejską dziewczynę, co przewyższyła mojego syna?

Tato, dość, mruczy Mateusz.

Mówię prawdę. Przyniosłaś jakąś Myślałem, iż będzie poddańczą i wdzięczną. A ona podnosi nos, nie przychodzi do ogródka, nie daje pieniędzy.

Bo nie muszę być waszą służącą, głos Jagody dzwoni od napięcia. jeżeli chcecie pomocy, poproście normalnie, po ludzku. Ale wy zawsze wolicie rozkazy i upokorzenia.

Jak śmiesz rozmawiać z moim mężem? wtrąca się Teresa.

Tak, jak on na to zasługuje! upiera się Jagoda.

Jan wstaje powoli od stołu. Jego twarz czerwieni się, żyły na szyi wypuchają się.

Gdyby nie mój syn, ryczy, żyłabyś w swoim śmierdzącym wiosce i kręciła ogon krowom! To ja cię wyciągnąłem z błota, a ty tu wieszczysz prawa!

Jagoda także wstaje. Serce bije w gardle, ale głos jest równy i twardy:

Żaden normalny człowiek nie znosiłby tak małego i nikczemnego człowieka, jak wy. Ale chyba Teresie Michalowskiej podoba się życie z tyranem!

Cisza przygniata pomieszczenie.

Jak śmiesz! wstaje Teresa, przewracając krzesło. Natychmiast wynoście się z tego domu! I nie wracajcie! Aleksie, dopóki się nie rozwieszacie, nie dzwońcie nam! Rozumiesz? Wynoście!

Jagoda spokojnie chwyta torbę, zakłada kardigan.

Aleks, idźmy.

Mąż wstaje bez słowa i idzie za nią.

Po zerwaniu z rodzicami Mateusz zmienia się. Wraca do domu późno w nocy, kładzie się na kanapie plecami do Jagody i milczy. Tak trwa kilka dni. Potem zaczyna wybuchać.

Zniszczyłaś wszystko, rzuca rano, nalewając kawę. Dzięki tobie straciłem rodzinę.

Dzięki mnie? pyta Jagoda sceptycznie. Na serio?

Nie mogłaś milczeć, musiałaś się obrazić. Nie, musiałaś namieszać.

To ja byłam obrażana, a ty milczałeś, podchodzi Jagoda bliżej, patrzy mu w twarz. Nie obroniłeś mnie ani razu w całym małżeństwie.

To moi rodzice! Co miałem zrobić?

Stać po mojej stronie. Ale wybrałeś bycie obserwatorem, jak zawsze.

Mateusz odwraca się. Przez kilka miesięcy pozostaje ponury, rzuca kąśliwe uwagi, iż dobra żona ma szanować starszych, wybaczać, iść na kompromis. Jagoda słucha i rozumie, iż miłość wypaliła się do popiołu. Pozostały tylko żar i gorycz.

Pewnego dnia nie wytrzymuje i mówi prawdę:

Twoi rodzice to małe, złośliwe osoby. A ty zdajesz się ich naśladować. Wspaniały syn

Mateusz wybucha. Rzuca filiżankę w ścianę, odłamki rozpryskują się po kuchni.

Gdyby nie ja, krzyczy, a głos jego staje się obcy, wściekły, przez cały czas byś gnijąca w swojej wiosce! Rozumiesz? To ja cię wyciągnąłem, dałem szansę normalnego życia! Niewdzięczna!

Jagoda widzi w nim kopię Jana Kowalskiego. Ten sam pogardliwy wyraz, ta sama przekonana wielkość.

Wynoś się, syczy Mateusz. Natychmiast. Z mojego domu.

Nie dyskutuje. Sięga po stary walizkę z półki, pakuje rzeczy cicho i szybko.

Jagoda dzwoni po taksówkę, niesie walizkę pod drzwi i odwraca się ostatni raz:

Jesteś słaby, Mateuszu. I żałosny. Jesteś dokładną kopią swoich rodziców.

Pół roku mija w zamgleniu. Pokój w kamienicy, sąsiedzi, obce zapachy, kłótnie za ścianą. Jagoda pracuje do wyczerpania, składa każdą złotówkę, składa pozew rozwodowy w sądzie. Mateusz nie sprzeciwia się, podpisuje wszystkie dokumenty bez słowa. Najwyraźniej i on jest zmęczony.

Jesienią udaje jej się zebrać środki na wynajem normalnego mieszkania. Jednopokojowe na obrzeżach, ale własne, bez obcych ludzi i wspomnień. Jagoda stoi pośrodku pustego, jasnego pokoju, patrzy przez okno na szare niebo i po raz pierwszy od dawna uśmiecha się. Życie trwa. Bez Mateusza, bez jego rodziców, bez poniżeń. Po prostu trwa i jest piękne.

Idź do oryginalnego materiału