„Obrażona teściowa: 'Nie szanujesz mnie, bo nie przyjechałaś mnie odwiedzić przez psa!’”

7 godzin temu

„Nie szanujesz mnie! Nie przyjechałaś mnie powinszować przez tego psa!” — obraża się teściowa.

Moja teściowa, Halina Stanisławowa, od tygodnia nie może dojść do siebie. Jest dotknięta do żywego, bo ja, Kinga, nie pojawiłam się na jej urodzinach. Nie obchodzi ją, iż mój pies, mój wierny towarzysz, umierał tamtego dnia. Oczekiwała, iż rzucę wszystko, naciągnę uśmiech i pognałam ją gratulować, zapominając o własnym bólu. Ale nie potrafiłam. Serce pękało mi z rozpaczy, a jej słowa stały się kroplą, która przelała czarę goryczy.

Z mężem, Jakubem, mieszkamy w małym miasteczku pod Poznaniem, z dala od jego matki. Kontakt z Haliną Stanisławową mam rzadki, i szczerze mówiąc, to ratuje nasze małżeństwo. To kobieta, która wtrąca się we wszystko, zawsze ma rację i jest przekonana, iż powinnam dziękować losowi za takiego „idealnego” męża. Jakub jest wspaniały, kocham go. Samodzielny, podejmuje decyzje bez oglądania się na matkę, co ją wścieka. Gdy zrozumiała, iż nie może nim sterować, zaczęła zachowywać się, jakby nasz związek istniał tylko dzięki jej łasce. Każde jej słowo ocieka arogancją, a ja nie mam już siły to znosić.

Jej urodziny to osobny koszmar. Halina Stanisławowa zmienia je w wielkie widowisko, gdzie wszyscy muszą tańczyć, jak im zagra. Zbiera rodzinę, zasiada na honorowym miejscu, zbiera gratulacje, rozkoszuje się uwagą. To jeszcze dałoby się przeżyć, ale przygotowania realizowane są tygodniami. Ciąga Jakuba po targowiskach i sklepach, szuka w internecie „wyjątkowych” przepisów, a ja mam być jej pomocnicą: robić zakupy, kroić sałatki, dekorować stół. W dzień święta muszę stawić się o świcie, sprzątać jej mieszkanie, gotować, nakrywać, a potem zabawiać gości i ich obsługiwać. Wszystko pod gradem uwag: źle pokroiłam, nie tam postawiłam. Nic dziwnego, iż nienawidzę tych uroczystości.

Ostatnie dwa lata udawało mi się uniknąć gotowania. Jakub ma młodszego brata, a jego żona to zawodowa kucharka. Od ich ślubu kuchenne obowiązki spadły na nią, ale i tak muszę być na miejscu i usługiwać. Tym razem nie pojechałam w ogóle. Mój pies, Burek, ciężko zachorował. Zdiagnozowano u niego nowotwór, a weterynarz oznajmił, iż nie ma nadziei. W przeddzień urodzin teściowej jego stan się pogorszył. Całą noc czuwałam przy nim, głaskałam, próbowałam nakarmić. Serce mi pękało. Wzięliśmy Burka ze schroniska, gdy był szczeniakiem, stał się częścią naszej rodziny. A teraz odchodził, a ja byłam bezradna. Ta strata była nie do zniesienia.

Każdy, kto stracił ukochanego pupila, zrozumie, co czułam. Świat się zawalił, nic nie miało sensu. Jakub też przeżywał, choć nie tak głęboko. Postanowiliśmy, iż pojedzie sam. Zadzwoniłam do Haliny Stanisławowej, przeprosiłam, wytłumaczyłam sytuację i złożyłam życzenia przez telefon. Zostałam w domu, byłam przy Burku do końca. Odszedł, gdy Jakub był u matki. Trzymałam go za łapę, płakałam, nie wierząc, iż mój przyjaciel odszedł na zawsze. Gdy mąż wrócił, powiedziałam mu. Przytulił mnie, ale widziałam, iż nie do końca pojmuje mój ból.

Następnego ranka zadzwoniła teściowa. Czekałam na pytanie, jak się czuję, choćby słowo współczucia. ale ona natychmiast zaatakowała: „Czekałam, iż się odezwiesz i przeprosisz! Nie było cię na moich urodzinach, ignorujesz mnie! Jak to rozumieć?” Ledwo powstrzymując łzy, przypomniałam: „Przecież wiecie, Burek był chory, odszedł”. Jej odpowiedź mnie zabiła: „No i co? Psy zawsze zdychają, nie żyją długo! A ten był zwykłym kundlem! Nie szanujesz mnie, skoro nie przyjechałaś!” Rzuciła słuchawkę, a ja wybuchnęłam płaczem, wstrząśnięta jej okrucieństwem.

Halina Stanisławowa nie odpuściła. Zalewała Jakuba skargami, oskarżając mnie o brak szacunku. Na szczęście stanął po mojej stronie. Ale ona nie ustępowała: przez cały tydzień zasypywała mnie wiadomościami, iż przedkładam „jakiegoś psa” nad jej święto. Pokłóciła się choćby z synem, żądając, by mnie „przywołał do porządku”. Jej słowa to cios w serce. Jak można być tak bezduszną? Burek nie był tylko zwierzęciem, był częścią naszego życia, a jej urodziny to tylko pretekst do pochwalenia się sobą.

Postanowiłam zerwać kontakt. jeżeli Halina Stanisławowa jest tak okrutna, iż nie potrafi zrozumieć mojej rozpaczy, nie mamy o czym rozmawiać. Mam dosyć jej ingerencji, egoizmu, przekonania, iż jest pępkiem świata. Serce wciąż boli po stracie Burka, ale nie pozwolę, by deptała moje uczucia. Jakub mnie wspiera, i to daje siłę. Wybieram swoją rodzinę, swoją godność, nie kobietę, dla której cudzy ból to nic.

Idź do oryginalnego materiału