O poszukiwaniu własnej męskości w tęczowych social mediach

2 tygodni temu

Social media są jak lustro, w którym często szukamy odpowiedzi na pytanie, kim chcemy być. Dla mnie to lustro wyświetla głównie dwa archetypy męskości, które dominują na moim instagramowym, czy twitterowym feedzie. Z jednej strony są to muskularni, potężni mężczyźni - wycięci, z wyraźnymi liniami mięśni i ciałami wyglądającymi jak rzeźby z marmuru. Z drugiej strony - miśki, mniej lub bardziej umięśnione, ale zawsze przytulne, przyjazne…

I tu zaczyna się moje rozdarcie. Coraz bardziej wprowadzam w życie mój powrót na siłownię. Wiem, jaką satysfakcję sprawiają rosnące mięśnie i podziw. Ale ta droga nie jest łatwa. Byłem tam wcześniej i wiem, jak łatwo dać się pochłonąć. To obsesyjne sprawdzanie w lustrze, czy obwód bicepsa już przekroczył pół metra. Czy jestem gotów znów wejść na tę ścieżkę, wiedząc, iż może to przerodzić się w coś zbyt dużego, zbyt wymagającego?

Nie będę ukrywać - takie przykładowe bycie himbo brzmi kusząco. W tej fantazji kryje się prostota: ciało jako estetyczny wyraz siebie, wizualne piękno, które nie wymaga tłumaczenia. Himbo to w pewnym sensie ideał wolny od toksycznej męskości - bardziej troskliwy i zabawny niż agresywny i dominujący. Ale czy naprawdę chciałbym sprowadzić swoją tożsamość do wyglądu? Czy to nie oznacza, iż znów uciekam od głębszych pytań o to, kim jestem? Z drugiej strony znam wielu. Są pozytywni, pełni radości, nie pochłaniają negatywnej energii ze świata. Posiadanie takich wręcz kolosalnych, ludzkich golden retrieverów w swoim otoczeniu dodaje życiu barw. To, iż jest się „himbo” nie oznacza przy tym głupoty, jak wielu ludzi myśli. To bardziej oznacza prostotę. Inteligenty człowiek może bowiem zachowywać się prosto (nie prostacko).

Z drugiej strony jest ten archetyp misia - bardziej przystępny, mniej perfekcyjny, ale równie męski w swojej naturze. Czy to nie jest właśnie to, czego szukam? Przecież mam flagę bears, którą często nosiłem. Są przecież miśki z siłowni, które są ucieleśnieniem siły i męskości. Często widzę relacje z tych misiowych imprez i znam jeszcze więcej ludzi wywodzących się z tego środowiska. Często z nimi przechadzam się na marszach. I czasami wyobrażam siebie jak z początku wyróżniam się tym, iż jestem przy nich taki mały i nagle po jakimś czasie wtapiam się w towarzystwo i jestem jednym z wielu niedźwiedzi.

Sedno sprawy znajduje się najprawdopodobniej w chęci pewnego rodzaju przynależności. Chodzi o to, by czuć się częścią czegoś większego, by znaleźć coś w czym się odnajdujemy. Nie chcę być więźniem toksycznych wzorców, które nakazują być agresywnym wielkoludem, albo jakimś dresiarzem. Lubię być stereotypowy z zewnątrz, a zupełnie inny wewnątrz. Tym bardziej dziwi mnie ile osób „ze środowiska” poniekąd podziela moje zdanie i jest rozdarta i nie wie, który z tych archetypów wybrać. Są też, którzy wybrali i są dumnymi misiami albo „gym ratami” aka „instagays” dumnymi ze swoich ciał, które pomogły im w odnalezieniu własnej tożsamości. Coś w tym wszystkim jest.

Kilka stron, które mogę polecić, szczególnie rozdartym w tej kwestii osobom: Bear World Magazine, The Bear Trainer, Instagays, Unfiltered, Gay Men Have Long Been Obsessed With Their Muscles. Now Everyone Is., Why gay men have such a unique relationship with the gym,

Idź do oryginalnego materiału