Skwer przy ulicy Zbąszyńskiej w Nowym Tomyślu nabrał blasku i prezentuje się bardzo ciekawie, szczególnie po zmroku, gdy zapalone zostaną lampy. – informuje naszą redakcję czytelnik
Jest skwer, ale bez tężni… …Pomiędzy ulicami: Zbąszyńska-Wiatrakowa od lat wielu było zapomniane zadrzewienie. Zapuszczone. Chaszczami zwane. A czymże są wspomniane chaszcze? Otóż termin ten w nauce nie występuje. Jest to kolokwialne określenie miejsca, gdzie toczy się życie, gdzie bioróżnorodność trwa. Bioróżnorodność niezwykle i dla człowieka konieczna. Ileż to istot żywych z tych chaszczy korzysta? Co nie miara. Jednakże czasem te chaszcze się w lepszy lub gorszy sposób zagospodarowuje. Tak też i było w tym przypadku. Oto niewielki, a jakże istotny, skrawek Ziemi: zaledwie około 3. Tysięcy metrów kwadratowych; jak na wstępie-zapomniany, został zmieniony ludzką ręką. Zmiany te, mam nadzieję, nie przyczynią się do degradacji tego, co było. Co było? A co jest?! Otóż w miejsce dawnego ogrodu z tendencją do lasu grądowego (rzadko już spotykanego), miały powstać tężnie solankowe. Nie powstały. Powstał za to zieleniec z rozlicznymi elementami Małek architektury. Ocalono trzy-najstarsze dęby szypułkowe , które uzyskały status pomników przyrody, wraz z ich otoczeniem. Z runem bluszczem i wszelakim ziołem porośniętym. Zmiany antropogeniczne mają bowiem to do siebie, iż musimy wyważyć tzw. półśrodek. Należy pogodzić potrzeby ludzkie i natury, której jakbyśmy się nie upierali; stanowimy część. Tutaj w pewien sposób się to udało. Udało po korektach pierwotnego planu. Planu zakładającego wycinkę drzew niezgodnych z koncepcją oraz nieestetycznych (szczerze pisząc wiele lat już w tej branży, związanej z architekturą krajobrazu „siedzę” i po raz pierwszy się z takimi określeniami spotkałem). A jednak! Udało się pierwotną koncepcję zmienić. Szczegóły niebawem. Adam Rybarczyk