W moim (i nie moim) ogrodzie. We wszystkich ogrodach świata.
Co mnie rozbawiło: okno na świat :), prawie jak drzwi jubileuszowe
entuzjazm i biegłość siostrzyczek karmelitanek w korzystaniu z komórek :) - były niemal jak moi uczniowie na przerwie :)))
oraz pewna (nie moja) wieeelka porcja kawy - z najserdeczniejszymi pozdrowieniami dla wszystkich moich fanów z Singapuru i okolic.

Poza tym przez przypadek bezboleśnie zrealizowałam kolejne zadanie czelendżu:

Wracałam do domu między polami kwitnącego rzepaku, fotografowanego przez tak brudne szyby pociągu, iż nie chcecie wiedzieć.
A na liczniku dziś mam 32337 kroków, ilekolwiek to jest.
1190.