Nie zdążył posadzić drzewa. Zrobiłam to za nas.
Magdalena siedziała przy staromodnym drewnianym stole w salonie, ściskając w dłoniach kieszonkowy zegarek męża. Był ciężki, ze srebrną, wytartą kopertą i pękniętym szkłem. Wskazówki zatrzymały się na wpół do szóstej — godzinie, która nic nie znaczyła. Albo znaczyła zbyt wiele. Obracała go w palcach, jakby próbowała go ożywić.
— Co przede mną ukrywałeś, Krzysiu? — szepnęła, wpatrując się w tarczę. — Nosiłeś go zawsze, choćby gdy się zepsuł. Dlaczego?
Krzysztof odszedł trzy miesiące temu. Atak serca, nagły jak uderzenie pioruna. Magda miała trzydzieści dwa lata, on trzydzieści pięć. Dopiero zaczynali marzyć o przyszłości: o dzieciach, podróżach, małym ogrodzie za domem. Ale czas się zatrzymał. Tak jak ten zegarek.
Magda westchnęła i odłożyła go na bok. Chciała uporządkować rzeczy męża, ale każdy sweter, każda książka przywoływały jego postać. Zegarek był ostatnią zagadką. Krzyś nigdy nie mówił, skąd go ma. Mówił tylko: „To ważne, Magda”. I tyle.
Wstała, podeszła do okna. Ich dom na przedmieściach tonął w jesiennych liściach. Sąsiedzkie dzieci ganiały za piłką, gdzieś szczekał pies. Życie toczyło się dalej, ale dla Magdy zdawało się zamarłe.
— Dość — powiedziała do siebie. — Trzeba żyć dalej. Chociażby dla niego.
***
Magda nie należała do tych, którzy łatwo się poddają. Przed ślubem pracowała jako florystka w miejskim salonie, układała bukiety, które wywoływały uśmiechy. Krzyś żartował, iż „oswaja kwiaty”. On sam był inżynierem, cichym, ale z ciepłym spojrzeniem. Poznali się przypadkiem: Magda upuściła doniczkę z fiołkiem przed wejściem do kawiarni, a Krzyś, który akurat przechodził, pomógł pozbierać kawałki.
— Nie martw się, kwiat przeżyje — powiedział wtedy, uśmiechając się. — Ale ty chyba jesteś w szoku.
— To moja ulubiona doniczka! — oburzyła się Magda, ale zaraz roześmiała. Jego spokój był zaraźliwy.
Tak zaczęła się ich historia. Rok później wzięli ślub, kupili dom na przedmieściach, wzięli kota o imieniu Dymek. Marzyli o dziecku. Ale los zadecydował inaczej. Półtora roku temu Magda straciła dziecko w piątym miesiącu. Krzyś trzymał ją za rękę, milczał, ale jego milczenie brzmiało głośniej niż słowa. Nie mówili o tym bólu, po prostu żyli dalej. A teraz jego zabrakło.
Zegarek leżał na stole jak przypomnienie niewypowiedzianego. Magda wzięła go i stanowczo wyszła z domu. W mieście był stary zegarmistrz, o którym Krzyś kiedyś wspomniał. Może on wiedział, co z nim nie tak.
***
Zakład zegarmistrzowsMagda wzięła głęboki oddech, gdy Dymek przytulił się do jej stóp, a pierwsze liście młodego klonu za oknem szumiały w jesiennym wietrze, jakby Krzysztof szepcząc: “Jesteś wreszcie wolna, kochanie”.