„Nie szanujesz mnie! Nie przyjechałaś mnie поздравить przez jakiegoś psa!” – obraża się teściowa.
Moja teściowa, Halina Stanisławówna, od tygodnia nie może się uspokoić. Wściekła się na mnie, Kaśkę, bo nie pojawiłam się na jej urodzinach. Ma gdzieś to, iż mój pies, mój wierny towarzysz, umierał akurat tego dnia. Oczekiwała, iż porzucę wszystko, wcisnę uśmiech i pognam ją поздравлять, zapominając o własnym cierpieniu. Ale nie mogłam. Serce pękało mi z bólu, a jej słowa stały się ostatnią kroplą, która przelała czarę goryczy.
Z mężem, Darkiem, mieszkamy na uboczu, w małym miasteczku pod Poznaniem. Z Haliną Stanisławówną kontakt mamy rzadki, i – szczerze mówiąc – to ratuje nasze małżeństwo. To kobieta, która wtrąca się w każde nasze sprawy, zawsze ma rację i jest przekonana, iż powinnam dziękować losowi za takiego „idealnego” męża. Darek to wspaniały człowiek, kocham go. Jest samodzielny, podejmuje decyzje bez oglądania się na matkę, co ją wkurza. Gdy zrozumiała, iż nie kontroluje syna, zaczęła zachowywać się tak, jakby nasz związek trzymał się tylko dzięki jej łasce. Każde jej słowo ocieka wyższością, a ja mam to po dziurki w nosie.
Jej urodziny to osobny koszmar. Halina Stanisławówna zamienia je w wielkie show, gdzie wszyscy muszą tańczyć, jak jej zagra. Zbiera tłum krewnych, zasiada na honorowym miejscu, zbiera hołdy i rozkoszuje się uwagą. Dałoby się to znieść, gdyby nie to, iż przygotowania zaczynają się na tygodnie wcześniej. Ciągnie Darka po sklepach i bazarach, szuka w necie „oryginalnych” przepisów, a ja muszę być jej asystentką: robić zakupy, kroić sałatki, dekorować stół. W dzień imprezy muszę stawić się od rana, sprzątać jej mieszkanie, gotować, nakrywać, a potem zabawiać gości i im usługiwać. Wszystko pod gradem uwag: źle pokroiłam, nie tam postawiłam. Nic dziwnego, iż te święta uważam za karę boską.
Przez ostatnie dwa lata udawało mi się uniknąć kucharzenia. Darek ma młodszego brata, którego żona to profesjonalna kucharka. Od ich ślubu kuchenne obowiązki spadły na nią, ale i tak muszę pojawiać się na imprezie i bawić gości. Tym razem nie pojechałam w ogóle. Mój pies, Pimpuś, ciężko zachorował. Weterynarz zdiagnozował raka i powiedział, iż nie ma szans. W przeddzień urodzin teściowej zrobiło mu się gorzej. Nie spałam całą noc, siedziałam przy nim, głaskałam, próbowałam nakarmić. Serce pękało. Wzięliśmy Pimpusia ze schroniska jako szczeniaka, był częścią naszej rodziny. A teraz odchodził, a ja nie mogłam nic zrobić. Ta rozpacz była nie do zniesienia.
Każdy, kto stracił zwierzę, zrozumie, co czułam. Świat się zawalił, nic nie cieszyło. Darek też przeżywał, ale nie aż tak. Zdecydowaliśmy, iż pojedzie do matki sam. Zadzwoniłam do Haliny Stanisławówny, przeprosiłam, wyjaśniłam sytuację i поздравиłam przez telefon. Zostałam w domu z Pimpusiem do końca. Odszedł, gdy Darek był u matki. Trzymałam go za łapę, płakałam, nie mogąc uwierzyć, iż mój przyjaciel odszedł na zawsze. Gdy Darek wrócił, powiedziałam mu. Przytulił mnie, ale widziałam, iż nie do końca rozumie głębię mojego bólu.
Następnego ranka zadzwoniła teściowa. Oczekiwałam, iż spyta, jak się czuję, albo chociaż wyrazi współczucie. Zamiast tego zaczęła wrzeszczeć: „Czekałam, iż zadzwonisz i przeprosisz! Nie było cię na moich urodzinach, olewasz mnie! Jak to rozumieć?” Ledwo powstrzymując łzy, przypomniałam: „Przecież wiecie, iż Pimpuś chorował, odszedł…” Ale jej odpowiedź dobiła mnie: „No i co? Psy zawsze zdychają, żyją krótko! A wasz to jeszcze kundel był! Nie szanujesz mnie, skoro nie przyjechałaś поздравить!” Rzuciła słuchawkę, a ja wybuchnęłam płaczem, nie mogąc uwierzyć w taką bezduszność.
Halina Stanisławówna nie odpuściła. Zaczęła narzekać Darkowi, oskarżając mnie o brak szacunku. Na szczęście stanął po mojej stronie i ją uciszył. Ale ona nie ustępowała: cały tydzień zasypywała mnie wiadomościami, iż przedłożyłam „jakiegoś psa” nad jej święto. Pokłóciła się choćby z Darkiem, żądając, żeby „wziął mnie w ryzy”. Jej słowa to jak nóż w serce. Jak można być tak pozbawionym empatii? Pimpuś nie był „jakimś psem” – był częścią naszego życia, a jej urodziny to tylko pretekst do podziwiania samej siebie.
Postanowiłam zerwać z nią kontakt. jeżeli Halina Stanisławówna jest na tyle okrutna, iż nie potrafi zrozumieć mojego cierpienia, nie mamy o czym rozmawiać. Mam dość jej prób sterowania naszym życiem, jej egoizmu, jej przekonania, iż to ona jest pępkiem świata. Moje serce wciąż boli po stracie Pimpusia, ale nie pozwolę, by teściowa deptała po moich uczuciach. Darek mnie wspiera i to daje siłę. Wybieram swoją rodzinę, swoją godność – nie kobietę, dla której cudzy ból to drobiazg.