**Dziennik osobisty**
Ściana okazała się z piasku
Pod koniec ósmej klasy Kinga zaokrągliła się w kształtach i już wielu chłopaków, a choćby młodzi mężczyźni, przeciągali wzrokiem za tą smukłą, zgrabną dziewczyną. Rodziców Kingi w wiosce wszyscy znali i szanowali. Matka, Ewa, pracowała jako kierowniczka poczty, a ojciec, Marek, był mechanikiem. Dom mieli duży początkowo myśleli, iż będą mieć gromadkę dzieci, więc i budynek postawili obszerny. Ale urodziła się tylko jedna córka i tyle, więcej Ewa nie mogła zajść w ciążę.
Kinga zawołała matka idź rozwieś pranie na dworze, właśnie uprałam.
Dobrze, mamo, zaraz
Na dworze panował upał. Kinga, w krótkiej sukience, wyszła z domu z miską świeżo wypranych ubrań i podeszła do sznura rozciągniętego w podwórku.
We wsi wszyscy znali tę piękną i zadziorną dziewczynę miała gorący, buntowniczy charakter. W wieku szesnastu lat rozkwitła, a sama już zerkała na mężczyzn z wyrachowaniem.
No cóż, córka Marka w jednej chwili stała się prawdziwą pięknością komentowały kobiety, śledząc ją wzrokiem. Niejednemu chłopakowi zawróci w głowie, aż mu się rozum pomiesza.
Kinga rozwieszała pranie, gdy nagle jej wzrok padł na Jacka, który siedział na ławce pod drzewem i palił papierosa, nie spuszczając z niej oczu. To był przyjaciel ojca Marek poprosił go i Darka, żeby pomogli ułożyć płytki w ogrodzie. Marek poszedł do domu po kompot, bo chłopaki chcieli się napić, a Darek w tym czasie nosił piasek wiadrem z hałdy.
Kinga przez ramię rzuciła Jackowi tak przenikliwe spojrzenie, iż ten o mało się nie zakrztusił dymem. Potem, powoli, pochyliła się, wygięła jak łania i rozwieszała duży ręcznik.
No, Kinga, co ty wyprawiasz, kręcisz się tu przede mną? Jakbyś mnie kusiła pomyślał Jacek.
Ale Kinga nie zamierzała kończyć przedstawienia. Gdy skończyła rozwieszać pranie, usiadła obok niego, a Jacek poczuł, jak krew uderza mu do głowy.
Co, wujku Jacek, gorąco dziś? spytała, przysuwając się jeszcze bliżej.
Taak, Kinga, upał nie do wytrzymania otarł pot z czoła.
Widzę, iż się opaliłeś uśmiechnęła się.
To nie opalenizna, po prostu mam śniadą cerę odparł dumnie, ale powściągliwie.
Potem podniósł wzrok i wpatrzył się w nią, mrużąc oczy od słońca. Skrzyżował ręce na piersi, dając do zrozumienia, iż rozmowa skończona. Kinga to jeszcze dziecko, po co z nią flirtować, a do tego córka przyjaciela. W tym momencie podszedł Marek z kompotem i kubkiem.
Darku, chodź się napić, gorąco zawołał odpocznij chwilę. Dzisiaj wieczorem skończymy, dobrze, iż zaczęliśmy wcześnie układać płytki.
Kinga wstała i poszła do domu. Jacek śledził ją wzrokiem spod opuszczonych powiek. Nikt nie wiedział, co działo się w jego wnętrzu.
Jacek miał trzydzieści cztery lata i wciąż był nieżonaty. Przystojny, dobrze zbudowany, o smagłej cerze i brązowych oczach wiele dziewczyn we wsi wzdychało do niego, ale on nie mógł znaleźć tej jedynej, z którą chciałby się związać.
Gdy słońce chyliło się ku zachodowi, rozświetlając niebo różowym blaskiem, Jacek wyszedł spod ogrodowego prysznica, który Marek zbudował niedaleko domu. Lubił słuchać śpiewu ptaków i cieszyć się ciszą. Darek już siedział z Markiem na werandzie, a gospodyni znosiła na stół talerze robotników trzeba było nakarmić.
Jacek wyszedł spod prysznica w samych kąpielówkach, ale zanim zdążył przetrzeć oczy, zobaczył przed sobą Kingę i oniemiał.
Śledzisz mnie, czy co? spytał ostro.
A skąd miałam wiedzieć, iż tu jesteś? odparła kokieteryjnie, wzruszając ramionami.
Słuchaj, Kinga, jesteś jeszcze za młoda, przestań się ze mną bawić.
Do czego niby jestem za młoda? odparła, ręce w bok, wyzywająco patrząc na niego, a pierś falowała jej przy oddechu.
Kinga, chyba cię słońce przypiekło, mówię ci, jesteś jeszcze dzieckiem
Ale ona była przebiegła i nie zamierzała się poddawać.
A może ja chcę za ciebie wyjść.
Wtedy Jacek zupełnie zaniemówił, rozejrzał się wokół.
Gdzie tobie do zamążpójścia? Niepełnoletnia jesteś, odczep się ode mnie!
Nie został na kolację, tłumacząc się pilnymi sprawami, a Marek był zdziwiony nagłym wyjściem przyjaciela. Kinga weszła do domu.
Od września miała jechać do miasta na naukę.
W domu myślała o Jacku. Od dawna się jej podobał i z niecierpliwością czekała, aż w końcu zwróci na nią uwagę. Czekała, aż skończy osiemnaście lat. Tymczasem dostała się do technikum w powiecie i od września miała wyjeżdżać na naukę, wracając tylko na weekendy i wakacje.
Tymczasem Jacek zdawał sobie sprawę, iż czas ucieka, a on wciąż nie założył rodziny najwyższa pora pomyśleć o dzieciach. Tej nocy nie mógł zasnąć przed oczami stała mu Kinga. Piękna i zuchwała, wbiła się w serce jak drzazga i nie dawała o sobie zapomnieć.
Minął czas. Jacek cierpiał z miłości do Kingi, ale wiedział, iż na razie jest nieosiągalna uczy się, a do tego pozostało młoda. Postanowił oderwać myśli i zaczął romans z Kasią. Ta szalała za nim i tylko czekała na odpowiedni moment. W wieku dwudziestu dziewięciu lat wydawało jej się, iż jeżeli teraz nie złapie ostatniego wagonu, to już nigdy. Gdy nagle zwrócił na nią uwagę, uznała, iż to właśnie ten moment może choćby jej przeznaczenie.
Jaceczku, jak ja cię kocham szeptała mu do ucha, gdy spacerowali za wsią, czasem nad rzeką.
Kasia już przedstawiła Jacka całej rodzinie jako przyszłego męża, marzyła o ślubie, o dzieciach choćby imiona dla nich wymyśliła. Ale przez prawie dwa lata on choćby nie zająknął się o małżeństwie. Spotykali się i tyle, raz