Mury okazały się kruche

polregion.pl 3 godzin temu

Pod koniec trzeciej klasy gimnazjum Marysia zaokrągliła się, i już wielu chłopaków, a choćby młodzi mężczyźni, zerkało na smukłą i zgrabną dziewczynę. Rodziców Marysi we wsi wszyscy znali i szanowali. Matka Anna pracowała jako kierowniczka poczty, a ojciec Jan był mechanikiem. Dom mieli duży rodzice Marysi początkowo myśleli, iż będą mieć liczną rodzinę, więc postawili obszerny dom. Ale urodziła się tylko jedna córka i tyle, Anna nie mogła już mieć więcej dzieci.

Marysiu zawołała matka idź na podwórko i powieś pranie, właśnie je uprałam.

Dobrze, mamo, już idę

Na dworze panował upał, Marysia w krótkiej sukience wyszła z domu z miską wypranych ubrań i podeszła do sznura rozwieszonego na podwórku.

We wsi wszyscy znali tę piękną i żywiołową dziewczynę, miała gorący i wyrazisty charakter. W wieku szesnastu lat rozkwitła, a sama już zerkała na mężczyzn z oceniającym spojrzeniem.

No cóż, córka Jana w jednej chwili zamieniła się w piękność komentowały kobiety, śledząc ją wzrokiem. Niejednemu chłopakowi zawróci w głowie, rozkocha w sobie.

Podchodząc do sznura, Marysia rozwieszała pranie, gdy nagle jej wzrok padł na Szymona, który siedział na ławce pod drzewem i palił, nie spuszczając z niej oczu. To przyjaciel jej ojca Jan poprosił Szymona i Krzysia, żeby pomogli mu ułożyć płytki w ogrodzie. Jan wszedł do domu po kwas chlebowy, bo mężczyźni chcieli się napić, a Krzyś w tym czasie nosił piasek w wiadrze z kupki.

Marysia przez ramię rzuciła Szymonowi spojrzenie, od którego ten o mało się nie zakrztusił dymem. Potem powoli się schyliła, wygięła jak łania i rozwieszała duży ręcznik.

No, Marysiu, co ty wyrabiasz, kręcisz się tu przede mną. Jakbyś mnie kusiła.

A Marysia wcale nie zamierzała kończyć tego przedstawienia. Gdy skończyła wieszać pranie, usiadła obok niego, a Szymonowi krew uderzyła do głowy, pulsowała w skroniach.

Co, wujku Szymonie, gorąco dziś? przysunęła się jeszcze bliżej.

Taaak, Marysiu, tak, upał, skwar otarł nagle pojawiający się pot na czole.

Widzę, iż się opaliłeś uśmiechnęła się.

To ja po prostu mam śniadą cerę, nie opalałem się odparł dumnie, ale powściągliwie.

Potem podniósł wzrok i wpatrzył się w nię, mrużąc oczy od słońca. Skrzyżował ręce na piersi, dając do zrozumienia, iż rozmowa skończona. Marysia to jeszcze dziecko, po co z nią flirtować, a do tego córka przyjaciela. Wtedy podszedł Jan z kwasem i kubkiem.

Krzysiu, chodź się napić, gorąco zawołał. Odpocznij chwilę. Dziś wieczorem skończymy, dobrze, iż zaczęliśmy układać płytki wcześnie rano.

Marysia wstała i poszła do domu, Szymon śledził ją wzrokiem spod opuszczonych powiek. Nikt nie wiedział, co się w nim działo.

Szymon miał trzydzieści cztery lata, ale wciąż nie był żonaty. Przystojny mężczyzna, postawny, dobrze zbudowany, smukły, o śniadej cerze i piwnych oczach, z silnymi dłońmi. Wiele dziewczyn we wsi za nim szalało, ale nie mógł znaleźć tej jedynej, z którą chciałby się ożenić.

Gdy słońce chyliło się ku zachodowi, rozlewając różowe światło po niebie, Szymon wyszedł spod prysznica, który Jan zbudował w ogrodzie, niedaleko domu. Lubił słuchać śpiewu ptaków i cieszyć się ciszą. Krzyś siedział już z Janem na werandzie, a gospodyni wnosiła na stół talerze robotników trzeba było nakarmić.

Szymon wyszedł spod prowizorycznego prysznica w samych spodenkach, ale zanim zdążył dobrze przetrzeć oczy, zobaczył przed sobą Marysię i zamarł.

Śledzisz mnie, czy co? spytał ostro.

A ja nie wiedziałam, iż tu jesteś odpowiedziała kokieteryjnie, poruszając ramieniem.

Słuchaj, Marysiu, jesteś jeszcze za młoda, przestań się ze mną bawić.

Do czego jestem za młoda? odparła, kładąc ręce na biodrach i patrząc na niego wyzywająco, a jej pierś unosiła się szybkim oddechem.

Marysiu, pewnie przegrzałaś się na słońcu, mówię ci, jesteś jeszcze dzieckiem

Ale ona była sprytna i nie zamierzała się poddawać.

A może chcę za ciebie wyjść.

Szymon zupełnie zaniemówił, rozejrzał się.

Gdzie tobie do zamążpójścia? Niepełnoletnia jeszcze, odejdź ode mnie, dziecko!

Na kolację nie został, tłumacząc się domowymi sprawami, a Jan był zdziwiony nagłym wyjściem przyjaciela. Marysia poszła do domu.

We wrześniu miała zacząć naukę w mieście.

W domu myślała o Szymonie. Od dawna jej się podobał i z niecierpliwością czekała, aż wreszcie zwróci na nią uwagę. Czekała, aż skończy osiemnaście lat. A teraz dostała się do technikum w powiatowym mieście i od września miała wyjeżdżać na naukę, wracając do domu tylko na weekendy i wakacje.

Tymczasem Szymon zdawał sobie sprawę, iż lata mu uciekają, a on wciąż nie jest żonaty, czas już pomyśleć o dzieciach. A dziś w ogóle nie mógł zasnąć przed oczami stała mu Marysia. Piękna i wyzywająca, wbiła mu się w serce jak drzazga i nie dawała spokoju.

Minął czas. Szymon cierpiał z miłości do Marysi, ale dobrze wiedział, iż na razie jest nieosiągalna. Uczy się, a do tego pozostało za młoda. Postanowił oderwać się od tych myśli i zaczął romans z Weroniką. Ta szalała za Szymonem i tylko czekała na odpowiedni moment. Mając dwadzieścia dziewięć lat, wydawało jej się, iż nie zdąży wskoczyć do ostatniego wagonu. A gdy nagle zwrócił na nią uwagę, uznała, iż to właśnie ten wagon, a może choćby jej przeznaczenie.

Szymku, jak ja cię kocham szeptała mu do ucha, gdy spacerowali za wsią, czasem nad rzeką.

Weronika już wszystkim krewnym przedstawiła Szymona jako przyszłego męża, marzyła o ślubie i o tym, iż urodzi dwoje dzieci choćby wymyśliła im dla nich imiona. Ale on przez prawie dwa lata choćby słowem nie wspomniał o małżeńst

Idź do oryginalnego materiału