Mur, który rozpłynął się w rękach

5 godzin temu

Ściana okazała się z piasku

Pod koniec dziewiątej klasy Kinga zaokrągliła się, i już niejeden chłopak, a choćby młodzi mężczyźni, zerkał na smukłą i zgrabną dziewczynę. Rodziców Kingi w wiosce wszyscy znali i szanowali. Matka, Anna, pracowała jako kierowniczka poczty, a ojciec, Jan, był mechanikiem. Dom mieli duży początkowo myśleli, iż będą mieć liczną rodzinę, dlatego wybudowali tak obszerny. Ale urodziła im się tylko ta jedna córka, więcej Anna nie mogła już urodzić.

Kinga zawołała matka wyjdź na podwórko, powieś pranie, właśnie je uprałam.

Dobrze, mamo, zaraz

Na dworze panował upał. Kinga w krótkiej sukience wyszła z domu z misą wypranych ubrań i podeszła do linki rozciągniętej między drzewami.

Wszyscy we wsi znali tę piękną i żywiołową dziewczynę. Miała gorący i zadziorny charakter. Skończyła szesnaście lat, rozkwitła, a sama już zerkała na mężczyzn z oceniającym spojrzeniem.

No i córka Jana, w mgnieniu oka stała się pięknością szeptały miejscowe kobiety, śledząc ją wzrokiem. Niejednemu chłopakowi zawróci w głowie, a niejednego doprowadzi do szaleństwa.

Gdy wieszała pranie, jej wzrok padł na Szymona, który siedział na ławce pod drzewem i palił, nie spuszczając z niej oczu. To przyjaciel ojca Jan poprosił Szymona i Darka, żeby pomogli mu ułożyć płytki w ogrodzie. Jan poszedł do domu po kompot, bo mężczyznom chciało się pić, a Darek w tym czasie nosił piasek wiadrem z kupki.

Kinga przez ramię rzuciła Szymonowi takie spojrzenie, iż ten aż się zakrztusił dymem. Potem powoli się schyliła, wygięła jak łania i wieszała duży ręcznik.

No, Kinga, co ty wyrabiasz pomyślał Szymon kręcisz się tu przede mną, jakbyś mnie kusiła.

A Kinga nie zamierzała kończyć tego przedstawienia. Gdy skończyła wieszać pranie, usiadła obok niego, a Szymonowi krew uderzyła do głowy, aż w skroniach mu zabiło.

Co, wujku Szymonie, gorąco dziś? przysunęła się jeszcze bliżej.

Tak, Kinga, upał, skwar otarł pot, który nagle wystąpił mu na czole.

Widzę, opaliłeś się uśmiechnęła się.

To ja po prostu mam taką cerę, nie opalałem się odparł dumnie, ale powściągliwie.

Potem podniósł wzrok i wpatrzył się w nią, mrużąc oczy od słońca. Skrzyżował ręce na piersi, dając do zrozumienia, iż rozmowa skończona. Kinga to jeszcze dziecko, po co z nią flirtować, a do tego córka przyjaciela. Wtedy podszedł Jan z kompotem i kubkiem.

Darku, chodź się napić, gorąco zawołał odpocznij chwilę. Dziś wieczorem skończymy, dobrze, iż rano zaczęliśmy układać płytki.

Kinga wstała i poszła do domu, a Szymon śledził ją wzrokiem spod opuszczonych powiek. Nikt nie wiedział, co działo się w jego sercu.

Szymon miał trzydzieści cztery lata, ale wciąż nie był żonaty. Przystojny, postawny, smukły, o śniadej cerze i brązowych oczach, z silnymi dłońmi. Niejedna dziewczyna we wsi za nim tęskniła, ale on nie mógł znaleźć tej jedynej, z którą chciałby się związać.

Gdy słońce chyliło się ku zachodowi, rozlewając po niebie różowe światło, Szymon wyszedł spod prysznica, który Jan zbudował w ogrodzie, niedaleko domu. Lubił słuchać śpiewu ptaków i cieszyć się ciszą. Darek już siedział z Janem na werandzie, a gospodyni znosiła na stół talerze robotników trzeba było pokarmić.

Szymon wyszedł spod prowizorycznego prysznica w samych slipach, ale zanim zdążył dobrze przetrzeć oczy, zobaczył przed sobą Kingę i oniemiał.

Śledzisz mnie, czy co? zapytał surowo.

A nie wiedziałam, iż tu jesteś odpowiedziała kokieteryjnie, wzruszając ramionami.

Słuchaj, Kinga, jesteś jeszcze za młoda, przestań się ze mną bawić.

Do czego niby jestem za młoda? odparła, stawiając ręce na biodrach i wyzywająco patrząc na niego, a jej piersi falowały w górę i w dół.

Kinga, chyba cię słońce przegrzało, mówię cię, jesteś jeszcze dzieckiem

Ale ona była sprytna i nie zamierzała się poddawać.

A może chcę za ciebie wyjść.

Wtedy Szymon całkiem zaniemówił, rozejrzał się wokół.

Gdzie ci tam do zamążpójścia? Jeszcze niepełnoletnia jesteś, odejdź ode mnie!

Na kolację nie został, tłumacząc się pilnymi sprawami, a Jan był zdziwiony nagłym wyjściem przyjaciela. Kinga wróciła do domu.

Od września miała zacząć naukę w mieście.

W domu myślała o Szymonie. Od dawna się jej podobał i z niecierpliwością czekała, aż w końcu zwróci na nią uwagę. Czekała, aż skończy osiemnaście lat. Tymczasem dostała się do technikum w powiecie i od września miała wyjeżdżać na naukę, a do domu wracać tylko na weekendy i wakacje.

Szymon tymczasem zdawał sobie sprawę, iż lata uciekają, a on wciąż nie założył rodziny. Najwyższy czas pomyśleć o dzieciach. A dziś w ogóle nie mógł zasnąć przed oczami stała mu Kinga. Piękna i zuchwała, wbiła mu się w serce jak drzazga i nie dawała o sobie zapomnieć.

Minął czas. Szymon cierpiał z miłości do Kingi, ale doskonale wiedział, iż na razie jest nieosiągalna. Uczy się, no i jeszcze za młoda. Postanowił oderwać się od tych myśli i nawiązał romans z Weroniką. Ta szalała za nim i tylko czekała na odpowiedni moment. Miała dwadzieścia dziewięć lat i wydawało jej się, iż nie zdąży wskoczyć do ostatniego wagonu. A gdy nagle zwrócił na nią uwagę, uznała, iż to ten właśnie wagon, a może choćby jej przeznaczenie.

Szymku, jak ja cię kocham szeptała mu do ucha, gdy spacerowali za wsią, czasem nad rzeką.

Weronika już przedstawiła Szymona całej rodzinie jako przyszłego męża, marzyła o ślubie, o tym, iż urodzi dwoje dzieci, a choćby wymyśliła imiona dla nich. Ale on przez prawie dwa lata choćby słowem nie wspomniał o małżeństwie. Spot

Idź do oryginalnego materiału