Moja mama pochodzi z wyjątkowego miejsca, a ja zawsze miałem bliską więź z dziadkiem.

polregion.pl 1 tydzień temu

Moja mama pochodzi z okolic Wieliczki, dokładnie z małej wioski pod Krakowem. Zawsze byłem bardzo związany z moim dziadkiem, ojcem mamy. Od najmłodszych lat zabierał mnie ze sobą wszędzie, choćby do pracy. Uwielbiałem słuchać, jak opowiada swoje historie, przygody i przeżycia z całego życia.

Pewnego razu zapytałem go, czy kiedykolwiek widział krasnoludki. Odpowiedział, iż nie, ale za to spotkał wiedźmy, a choćby strzygi. Nie wiedziałem, co to strzyga, więc poprosiłem o wyjaśnienie. Powiedział mi, iż to czarownicy, którzy potrafią zmieniać się w dowolne zwierzę, a choćby latać.

Opowiedział mi, iż po odejściu z wojska pracował jako strażnik na polach kukurydzy pod Wieliczką. Jego zadaniem było pilnować, żeby nikogo nie okradziono z plonów. Pewnej nocy, gdy miał dyżur, dotarł na pole około dziewiątej. Od razu poczuł, iż coś jest nie tak. Powietrze było ciężkie, mroźne, a pełnia księżyca oświetlała wszystko w dziwny sposób.

Jak zwykle, zaczął obchodzić pole. Po północy usiadł na krześle, ale zmęczenie wzięło górę i ogarnęła go senność. Wtedy właśnie zrozumiał, iż coś złego się wydarzy. Przeszedł go dreszcz, jakby coś niewidzialnego się zbliżało.

Nagle usłyszał kroki wśród kukurydzy, jakby ktoś chodził po polu. Chwycił karabin – jako były żołnierz umiał się nim posługiwać, a w tamtych czasach każdy musiał dbać o swoje bezpieczeństwo. Wymierzył broń w głąb pola i krzyknął, pytając, kto tam jest. W odpowiedzi usłyszał tylko śmiech. Śmiech przemieszczał się z miejsca na miejsce, coraz bliżej.

Zebrawszy odwagę, wszedł między rośliny z gotowym do strzału karabinem. Wtedy zobaczył, jak między łodygami przebiega świnia. Pomyślał, iż to zwykłe zwierzę, więc ruszył za nim. Gdy już miał ją złapać za ogon, świnia stanęła na tylnych nogach i dalej uciekała. Dziadek zastygł w bezruchu, nie wierząc własnym oczom.

Wymierzył do niej, ale zanim zdążył pociągnąć za spust, ze świńskiego grzbietu wyrosły dwa skrzydła, a istota, chichocząc, wzbiła się w powietrze. Strach całkowicie go sparaliżował. Karabin wypadł mu z rąk i uderzył go w stopy. To ból przywrócił go do rzeczywistości. Przeżegnał się, podniósł broń i wrócił biegiem do domu, wciąż w szoku.

Mówił, iż wcześniej tylko słyszał o strzygach, ale nigdy nie sądził, iż sam się z taką spotka. choćby teraz, gdy o tym opowiada, dostaje gęsiej skórki. A ja wiem, iż mówi prawdę – bo gdy wspomina tę noc, jego wzrok staje się pusty, jakby znów tam był.

Idź do oryginalnego materiału