Moja mama oddała mojego psa do schroniska za moimi plecami: „Mogłaś mieć dziecko!”

3 dni temu

**Dziennik, 15 maja**

To wydarzyło się po pięciu latach małżeństwa. Z mężem w końcu postanowiliśmy złapać oddech i wyjechać na krótki urlop w góry — nie za granicę, nie do drogiego hotelu, po prostu zmienić otoczenie, odpocząć od wiecznych zmian w pracy, kredytu i codziennego zgiełku. Jedyną rzeczą, która nie dawała mi spokoju przed wyjazdem, było to, komu powierzyć naszego ukochanego psa, Burka. Wzięliśmy go dwa lata temu ze schroniska. Stał się dla nas jak dziecko — wierny, mądry i nieskończonie czuły.

Przyjaciele nie mogli pomóc, teściowa miała męża z silną alergią, więc w końcu zdecydowałam się poprosić moją mamę. Nie od razu się zgodziła, ale w końcu przystała. Wydawało mi się, iż już pogodziła się z tym, iż mamy psa. Czasem choćby przynosiła mu smakołyki i się z nim bawiła. Spakowałam wszystko, co potrzebne — karmę, zabawki, legowisko, miski — i zawiozłam do niej.

Wyjechałam spokojna. Ale gdy po tygodniu wróciłam do domu, pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to pustka. W mieszkaniu nie było Burka. Ani jego misek, zabawek, ani legowiska. W panice zaczęłam dzwonić do matki. Długo nie odbierała, ale w końcu odezwała się tym swoim spokojnym głosem, jakby chodziło o starą szafę, a nie żywą istotę:

— Oddałam go z powrotem do schroniska. Powinniście już mieć dzieci, a nie bawić się w wychowanie psa.

W tamtej chwili coś we mnie pękło. Zawróciło mi się w głowie. Nie mogłam uwierzyć, iż matka, z którą spędziłam całe życie, mogła tak postąpić — zdradzić nas, zdradzić Burka. choćby nie pytając, choćby nie mówiąc nic wcześniej.

Mówiła dalej, iż teraz nie mamy „żadnych rozpraszaczy”, iż „instynkt macierzyński” powinnam kierować na dziecko, a nie na psa, ale już jej nie słuchałam. Rzuciłam słuchawkę i razem z mężem od razu pojechaliśmy do schroniska.

Tam przywitali nas chłodno. Okazało się, iż mama opowiedziała pracownikom bajkę o tym, iż spodziewamy się dziecka i nie radzimy sobie z psem. Długo tłumaczyliśmy, błagaliśmy, pokazywaliśmy zdjęcia, dokumenty, korespondencję z weterynarzem. W końcu nam uwierzyli. Burek wrócił do domu. Przestraszony, niepewny, nie od razu do mnie podszedł. A gdy wtulił się we mnie — rozpłakałam się jak nigdy w życiu. W schroniscie poprosili o nasz numer, żeby czasem pytać, jak się miewa.

Z matką od tamtej pory nie rozmawiam. Nie potrafię. Jak przeboleć to, iż dla mnie to rodzina, a dla niej tylko „przeszkoda” na drodze do „wnuków”?

Mam dopiero dwadzieścia pięć lat. Z mężem kochamy się, żyjemy uczciwie, pracujemy, spłacamy kredyt. Nie mamy idealnego życia, ale jesteśmy szczęśliwi. Tak, nie planujemy jeszcze dzieci — bo chcemy być gotowi. Psychicznie, finansowo, fizycznie. Nie rezygnujemy z nich, ale nie chcemy też robić tego dla odhaczenia, żeby „matka była zadowolona”.

A pies… Dla niektórych to tylko zwierzę. Ale dla nas Burek to część rodziny. I jeżeli nie jestem jeszcze gotowa na dziecko, to nie znaczy, iż nie mam w sobie miłości, troski i odpowiedzialności. Daję je naszemu Burkowi. I to nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie — uczy i przygotowuje. Stał się pomostem do zrozumienia, jak wiele znaczy być wparciem dla kogoś, kto całkowicie od ciebie zależy.

Mama nie chciała tego widzieć. Dla niej wszystko musi być po jej myśli: wzięliście ślub — róbcie dzieci, nie robicie — jesteście winni. A to, iż żyjemy po swojemu, bez kłótni, szanując się nawzajem, budując fundament — to się nie liczy.

Od tamtej pory próbowała kilka razy pogadać. Pisała, dzwoniła. choćby chciała przyjechać. Ale nie otwieram. Nie jestem gotowa. Może kiedyś wybaczę. Ale nie teraz. Zdrada to nie wtedy, gdy ktoś popełnia błąd. To wtedy, gdy robi to świadomie, zimno, na twoją szkodę. Tak właśnie postąpiła moja mama. I to ból, z którym jeszcze nie umiałam sobie poradzić.

A Burek teraz śpi na moich kolanach. Znów zaczyna się uśmiechać. Ja też. Znowu jesteśmy rodziną. I kiedyś, gdy przyjdzie czas, nasze dziecko będzie dorastać u jego boku. Bo Burek to nasz pierwszy syn. Pies, który nauczył nas odpowiedzialności, wierności i bezwarunkowej miłości.

**Lekcja na dziś:** Rodzina to nie tylko krew. To ci, którzy szanują twoje wybory i stoją przy tobie, choćby jeżeli ich nie rozumieją.

Idź do oryginalnego materiału