- Moja córka nie musi świetnie smażyć kotletów. Wychowuję ją tak, by radziła sobie w życiu - mówi pani Katarzyna, mama trzynastoletniej Leny. To zdanie mogłoby dziś stać się mottem wielu rodziców, którzy dorastali w zupełnie innej rzeczywistości, a teraz próbują zrozumieć, o co tak naprawdę chodzi we współczesnym świecie.
REKLAMA
Zobacz wideo Takim ojcem jest Wojciech Szczęsny. "Najcięższa rola naszego życia"
Kiedyś dzieci pomagały, bo musiały
Katarzyna wychowała się w małym miasteczku. Jej mama pracowała w sklepie spożywczym, tata w zakładzie stolarskim. - Pamiętam, iż jak miałam trzynaście lat, to po szkole nie szłam oglądam TikToka, tylko do kuchni. Mama wracała z pracy o siedemnastej, a obiad już był na stole. Gotowałam ziemniaki, smażyłam kotlety, czasem upiekłam ciasto. Nie dlatego, iż ktoś mnie zmuszał - po prostu tak się wtedy żyło - wspomina. W tamtych czasach dzieci miały swoje obowiązki: karmiły kury, pomagały w ogrodzie, sprzątały, a w weekendy jeździły z rodzicami po zakupy na targ. Każdy coś robił, bo bez tego dom by nie funkcjonował. Dziś brzmi to jak opowieść z innej epoki.
Dziś wszystko można zlecić
Współczesny świat działa inaczej. Gdy coś się zepsuje - dzwonimy po hydraulika. Gdy nie chce nam się gotować, to zamawiamy jedzenie przez aplikację. A gdy trzeba wnieść pralkę na ósme piętro - przyjeżdża ekipa i załatwia sprawę w kwadrans. Nie trzeba już potrafić wszystkiego. Wystarczy mieć dostęp do internetu i kartę płatniczą. Dlatego rodzice coraz częściej pytają samych siebie: czy moje dziecko naprawdę musi umieć obierać ziemniaki, skoro potrafi zaplanować podróż przez aplikację, porozumieć się po angielsku i znaleźć najtańszy lot w minutę?
"Ona nie musi pomagać w domu"
Katarzyna przyznaje, iż jej córka nie pomaga w domu tak, jak ona kiedyś pomagała swojej mamie. - Lena ma wszystko podane na tacy. Nie dlatego, iż jest leniwa. Po prostu świat, w którym żyje, działa inaczej. Dziś większym wyzwaniem niż ugotować zupę, jest ogarnąć chaos informacji, który ją otacza. Dodaje, iż jej córka potrafi sama zainstalować drukarkę, złożyć prezentację w PowerPoincie i znaleźć przepis na sushi w sieci. - To też są umiejętności, inne niż nasze, ale nie mniej ważne. Świat nie wymaga już od niej, żeby smażyła kotlety. Wymaga, żeby potrafiła się odnaleźć, myśleć krytycznie, rozwiązywać problemy.
Rodzice nie uczą, bo świat uczy za nich
Wielu rodziców przyznaje, iż dziś dzieciom nie przekazuje się tylu praktycznych umiejętności, bo często po prostu nie ma potrzeby. Zmywarka zmyje, robot kuchenny ugotuje, a szkoła (przynajmniej w teorii) ma przygotować do życia zawodowego. - Kiedyś mama uczyła mnie, jak zaszyć dziurę w koszuli. Teraz choćby mój syn nie wie, jak nawlec igłę i nitkę, bo jak coś się przedziurawi, to wyrzucamy i kupujemy nowe - mówi pan Wojtek, ojciec 12-letniego Tadeusza. Zamiast tego uczę go, jak pisać maile, jak nie dać się oszukać w internecie i jak rozpoznawać fake newsy. To też życie - podsumowuje.
Dziś bardziej niż sprawne posługiwanie się nożem i patelnią liczy się kreatywność, samodzielność i umiejętność pracy z technologią. Wielu rodziców zauważa, iż ich dzieci radzą sobie w sferach, które dla nich samych są czarną magią. - Moja córka potrafi robić różne cuda na komputerze, a ja nie wiem, jak włączyć Netflixa bez jej pomocy - śmieje się pani Ewa, mama 10-latki. Bo może wcale nie chodzi o to, żeby nasze dzieci umiały smażyć kotlety, tylko żeby potrafiły odnaleźć się w świecie, który zmienia się szybciej, niż mogłoby się nam wydawać.
A Ty? Co sądzisz o współczesnym świecie i umiejętnościach, których powinniśmy uczyć nasze dzieci? Napisz na adres: klaudia.kierzkowska@grupagazeta.pl