*Opowiadam ci to tak, jakbym siedziała przy kawie w naszej ulubionej kawiarni*
Co powiedziałeś? Ania zamarła, czując, jak zimno przeszywa ją na wylot. Staś stał w drzwiach, mocno ściskając w dłoni pęk kluczy. Jego zwykle ożywiona twarz skamieniała w grymasie irytacji.
Nie mogę już tak żyć powtórzył bez emocji. Ani ja, ani mama. Spakuj dzieci i wyjedźcie do Lipowej. Domek babci jeszcze stoi, dach cały. Jakoś sobie poradzicie.
Ania patrzyła na niego, jak na obcego. Dziesięć lat razem, trójka dzieci i taki wyrok. Wymierająca wieś, gdzie zostało kilka domów, bez sklepów, bez porządnej drogi.
Dlaczego zaczęła, ale przerwał.
Bo mam dość Staś odwrócił wzrok. Ciągłych pretensji, wiecznego narzekania, iż siedzisz w domu z dziećmi. Mama ma rację stałaś się kwoką. Nie poznaję kobiety, którą kiedyś poślubiłem.
Łzy stanęły jej w gardle, ale Ania je powstrzymała. Za ścianą spały dzieci Zosia i Jaś, a najstarszy, Kuba, pewnie wszystko słyszał.
Gdzie będę pracować? Z czego żyć? jej głos był ledwo słyszalny. Staś rzucił na stół kopertę.
Masz trochę pieniędzy na początek. I dokumenty domu od dawna jest na twoje nazwisko. jeżeli jesteś taka niezależna, to teraz to udowodnij.
Odwrócił się i, nie dodając już słowa, wyszedł. Po chwili zatrzasnęły się drzwi wejściowe.
Ania powoli opadła na krzesło. W głowie kołatała jej się jedna absurdalna myśl: *Upiekłam mu ulubione szarlotki. Na śniadanie.*
Dom przywitał ich stęchłym chłodem. Ania weszła, niosąc na rękach śpiącą Zosię, i poczuła, jak ściska jej się serce. Tu spędzała dzieciństwo wakacje u babci, zapach świeżego chleba, zioła na strychu, jabłka w piwnicy. Teraz tylko kurz, pajęczyny i smak opuszczenia.
Kuba, poważny jak na swój wiek, wszedł pierwszy i otworzył okiennice. Przez brudne szyby przebiły się promienie kwietniowego słońca, rozświetlając unoszące się w powietrzu pyłki.
Zimno tu poskarżył się Jaś, obejmując się ramionami.
Rozpalimy w piecu, zaraz będzie cieplej Ania starała się brzmieć pewnie. Kuba, pomożesz mamie? Chłopak skinął głową, nie patrząc na nią. Od tamtej rozmowy rodziców milczał.
Na szczęście stary piec był sprawny. Gazy zaczęły lizać drewno, a ciepło rozlało się po izbie. Ania odetchnęła trochę lżej.
Mamo, zostaniemy tu długo? spytał Jaś, oglądając stare fotografie na ścianie.
Nie wiem, kochanie odpowiedziała szczerze. Najpierw się urządzimy, potem zobaczymy.
Pierwszą noc spędzili wszyscy razem w szerokim łóżku babci. Dzieci zasnęły zmęczone podróżą. Ania leżała w ciemności, wpatrzona w sufit, i myślała, jak doszło do tego, iż tu trafiła.
Rano, uwolniwszy się z objęć śpiących dzieci, wyszła na podwórko. Działka zarosła chwastami. Jabłonie, niegdyś obsypane owocami, stały pokrzywione, z połamanymi gałęziami. Stara stodoła się przechylała, a studnia porosła mchem.
Ania objęła wzrokiem swoje nowe królestwo i nagle, ku własnemu zdziwieniu, zaśmiała się gorzko. Oto jej spadek. Jej nowy początek.
Pierwsze dni we wsi przypominały koszmar. Co rano budziła się z nadzieją, iż to sen, iż zaraz usłyszy ekspres do kawy i głos Stasia.
Mamo, kiedy tata po nas przyjedzie? pytała Zosia, przyzwyczajona do niedzielnych spacerów z ojcem.
Niedługo, skarbie odpowiadała Ania, nie wiedząc, jak wytłumaczyć to, czego sama nie rozumiała.
Telefon milczał. Staś ignorował jej telefony. Raz przyszła krótka wiadomość: Masz wszystko, czego potrzebujecie. Daj mi czas.
Czas. Na co liczył? Że zrozumie, jak źle bez nich? A może wręcz przeciwnie iż wymaże ich z życia?
Pod koniec pierwszego tygodnia okazało się, iż pieniądze od Stasia długo nie wystarczą. Piec wymagał naprawy, dach przeciekał, a jedzenie trzeba było kupować. Najgorsze jednak było to, iż we wsi po prostu nie było pracy.
Może wrócicie do miasta? zasugerowała pani Halina, jedna z nielicznych sąsiadek w Lipowej. Ania pokręciła głową: Nie mamy dokąd wrócić. A tu przynajmniej mamy dach nad głową.
Tego dnia postanowiła oczyścić ogród. Ziemia, zaniedbana przez lata, zarosła chwastami, ale Ania pamiętała, jak hojne były niegdyś grządki babci.
Kuba, pomożesz? zwróciła się do najstarszego. Chłopak tylko skinął głową, wciąż milczący i zamknięty w sobie.
Pracowali razem, wyrywając korzenie chwastów. Dłonie, przyzwyczajone do lekkich domowych prac i klawiatury, gwałtownie pokryły się odciskami. Wieczorem bolał ją kręgosłup, a ramiona miałaby jak z drewna. A udało im się oczyścić tylko mały kawałek ziemi.
Mamo Kuba niespodziewanie przerwał milczenie. Po co to robimy?
Żeby posadzić warzywa ziemniaki, marchew, pomidory zaczęła tłumaczyć.
Nie, chodzi mi o co innego przerwał. Dlaczego w ogóle tu jesteśmy? Dlaczego nie wracamy? Co się stało między tobą a tatą?
Ania wyprostowała się, ocierając pot z czoła. Jak wyjaśnić dziecku prawdę? Przyznać, iż ojciec ich porzucił? Powiedzieć o dawnych pretensjach teściowej, która zawsze uważała, iż nie jest godna jej syna? A może wyznać, iż pewnie ma inną?
Potrzebujemy czasu, żeby to wszystko przemyśleć ostrożnie odpowiedziała. Czasem dorośli muszą być osobno, żeby zrozumieć
Że się kochają dokończył Kuba. W jego głosie była gorycz, która ścisnęła jej serce. To przez tę panią? Tę, która była na naszej imprezie?
Ania zamarła. *Kinga* wysoka, elegancka, koleżanka Stasia. Tylko współpracownica mówił, gdy pytała, czemu wraca tak późno.
Może przyznała szczerze.

1 dzień temu





