«Mogę tu mieszkać? To naprawdę mój dom?» — tak wyglądały łzy szczęścia mojej teściowej

przytulnosc.pl 3 dni temu

Który rodzic nie marzy o wychowaniu dziecka na człowieka uczciwego, sukcesu i przede wszystkim wdzięcznego? Jednak choćby u najlepszych ludzi czasem wyrastają dzieci, które okazują się niewdzięczne. Trudno powiedzieć, dlaczego, mimo tego samego wychowania, ludzie mogą być tak różni — dotyczy to również stosunku do rodziców.

Dziś opowiemy historię, w której splatają się chciwość, niewdzięczność i poświęcenie. To sytuacja, gdy dzieci zdradzają swoich rodziców, co niestety w dzisiejszych czasach nie jest rzadkością. Jednak nasza opowieść ma nietypowy finał.

Moja teściowa, Barbara, to kobieta bardzo skromna i uczynna. Dlatego, kiedy jej córka, Iwona, poprosiła o zamianę mieszkania, dobroduszna emerytka nie wyczuła podstępu i zgodziła się. Trudno było uwierzyć, iż ukochana córka oszuka matkę i zostawi ją na ulicy, ale tak właśnie się stało.

Moje relacje z teściową zawsze były świetne, więc razem z mężem, Jakubem, postanowiliśmy, iż Barbara zamieszka z nami — nie mogliśmy pozwolić, by została bez dachu nad głową. Jednak, choć nam takie sąsiedztwo nie przeszkadzało, teściowa czuła się nie na miejscu:
— Jakoś mi niezręcznie, iż wam przeszkadzam, siedzę wam na głowie. Przecież macie swoją rodzinę…

Oszczędzając swoją skromną emeryturę, za każdym razem próbowała mi wręczyć kopertę z pieniędzmi — na jedzenie lub rachunki. Chociaż ani ja, ani mój mąż nie narzekaliśmy na brak pieniędzy — oboje mieliśmy pracę. A branie pieniędzy od tak bliskiej osoby wydawało się po prostu nie w porządku.

Gdy my byliśmy zajęci pracą, Barbara spędzała czas na sprzątaniu: wszystko polerowała i czyściła. Nie można powiedzieć, iż była pedantką, ale w ten sposób próbowała się odwdzięczyć i sprawić nam przyjemność. Mimo naszych zapewnień, iż nie musi się aż tak trudzić, wszystko się powtarzało.

Nawet do toalety starała się chodzić jak najrzadziej. Gdy wszyscy byli w domu, potrafiła wytrzymywać do granic możliwości, co w jej wieku było niedopuszczalne. Nasze rozmowy na ten temat nic nie zmieniały.
— Jestem tu gościem i zachowuję się jak gość — uparcie powtarzała, zaciskając usta.

To nie mogło trwać wiecznie, więc postanowiliśmy znaleźć dla Barbary nowe miejsce. Mieszkamy na przedmieściach, a w okolicy znajduje się kilka miejscowości. W jednej z nich znaleźliśmy mały, przytulny domek — idealny dla starszej osoby. Domek miał kanalizację, ogrzewanie, gaz i wodę, a do tego niewielki ogród o powierzchni 4 arów.

Cena była przystępna: część pieniędzy mieliśmy, część pożyczyliśmy. Po rozmowie z mężem zdecydowaliśmy, iż trzeba kupić ten dom.

Teściowa długo nie mogła uwierzyć w nasze plany. Podczas przeprowadzki ledwo powstrzymywała łzy euforii i wręcz skakała z ekscytacji, przytulając raz mnie, raz męża:
— To dla mnie? Mój dom? Będę miała swój własny dom?

Pomogliśmy jej przewieźć rzeczy, a Barbara zaczęła obchodzić swoje nowe włości.
— Tutaj zrobię kwietnik, a tu posadzę truskawki. Zrobię takie pyszne dżemy, iż palce lizać! — mówiła z entuzjazmem.

Zostawiliśmy ją samą z przyjemnymi obowiązkami, wcześniej ustawiając meble i rozkładając rzeczy według jej życzeń. Barbara dziękowała nam setny raz i nalegała, byśmy gwałtownie przyjechali w odwiedziny.

Dom zapisaliśmy na mojego męża.
— Tak będzie najlepiej. Jeszcze Iwonka, nie daj Boże, przyjedzie po swoją część — stwierdziła rozsądnie Barbara. I na tym poprzestaliśmy.

Córka dowiedziała się o nowym domu matki po kilku miesiącach i gwałtownie przyjechała w odwiedziny. Okazało się, iż Iwona zmieniła zdanie i chciała poprawić relacje z matką. Przywiozła wnuczkę, a przy okazji zaczęła zabiegać o względy i miejsce w spadku.

Początkowo Iwona planowała choćby zamieszkać z matką, ale w małym domku trudno było pomieścić trzy osoby.

Mówią, iż matka nigdy nie odrzuci swojego dziecka, choćby jeżeli to ją zraniło. Barbara cieszyła się z wizyt córki i z przyjemnością zajmowała się wnuczką. Ale kiedy „kochana córka” dowiedziała się, iż dom nie jest zapisany na matkę, tylko na nas, i nic już od rodziny nie dostanie, zniknęła tak szybko, jak się pojawiła.

Natomiast moja dobra teściowa, Barbara, rozkwitła w swoim nowym domu. Sadzi kwiaty, pieli chwasty, pracuje w ogrodzie. W swoim miejscu, zajęta i na świeżym powietrzu, odżyła i wygląda młodziej.

Nie mogę nie wspomnieć, iż moja teściowa to wspaniała kobieta. Nigdy nie usłyszałam od niej złego słowa. Jednak to właśnie tacy cudowni ludzie często cierpią z powodu ludzkiej obłudy i podłości, choćby od najbliższych.

Razem z mężem zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy, by odwdzięczyć się Barbarze. Patrząc, z jaką euforią zajmuje się swoim domem i przyjmuje gości, cieszymy się, iż postąpiliśmy słusznie i daliśmy jej trochę szczęścia.

Idź do oryginalnego materiału