– Już od przedszkola marzyłam o psie huskym. A do tego jeszcze o domu z bali. Tak wyobrażałam sobie swoje życie. Z czasem zaczęłam powoli realizować swoje cele. Pojawiły się pieski, a z nimi niespodziewany biznes, który pomaga w spełnieniu moich marzeń. Opiekunowie Huskich mówią, iż to nie tylko pies, ale styl życia i u mnie dokładnie tak jest – mówi Marzena z Happy Huskie.
Marzena to miłośniczka psów rasy Husky oraz wielbicielka rękodzieła. Swoje produkty tworzy w wydzielonym do tego celu niewielkim kawałku mieszkania z dostępem do okna, maszyną, prasą i stertą pudeł, które mieszczą kolorowe taśmy, ozdoby i elementy niezbędne do tworzenia nie tylko psich akcesoriów. Szyła szelki dla wietnamskiej świnki, obróżkę dla ptaków a choćby szelki dla papugi.
Jak kto wszystko się zaczęło?
Marzena: Kilkanaście lat temu pojawiła się Sonia, mój pierwszy husky. Jest pies więc i cały asortyment dla niego trzeba mieć. Postanowiłam wtedy, iż uszyję specjalnie dla niej obrożę, wyjątkową, taką jakiej żaden inny pies nie ma i mieć nie będzie. Obroża zwracała uwagę innych opiekunów czworonogów podczas spacerów i też taką chcieli. Zaczęłam szyć manualnie pierwsze, pojedyncze egzemplarze, taki typowy hand made tamtych czasów. gwałtownie rozeszły się wieści o obrożach manualnie robionych, trwałych i dobrej jakości. Bardzo mnie to cieszyło, iż się podoba i iż jest coraz więcej chętnych więc nie odmawiałam i ciągle szyłam nowe.
To musi być bardzo pracochłonny proces, twoje prace są drobiazgowo i szczegółowo wykonane.
Wraz ze wzrostem zainteresowania musiałam zainwestować w maszynę do szycia. A z czasem na wersję bardziej przemysłową przerobił ją Paweł. Czyli mój chłopak, który z pełnym zaangażowaniem pomaga mi w rozwoju firmy.
Wasze prace można spotkać w niektórych sklepach zoologicznych.
Rzeczywiście tak jest. To był przełomowy moment. Jeden z opiekunów czworonogów miał znajomego w sklepie zoologicznym i tak ,,pocztą pantoflową” informacje o moim rękodziele trafiły do sklepu. Otrzymałam pierwszą dużą ofertę i zaczęłam produkcję na większą skalę.
Wtedy powstała też nazwa?
Tak, HappyHusky na cześć Soni. Ona miała pyszczek, jakby wiecznie się uśmiechała.
Teraz macie dwa husky jak one do Was trafiły?
Jeszcze jak Sonia była z nami, to brałam pod uwagę, iż będziemy mieć jeszcze jednego psa. Ale musiał to być husky i musiał być z adopcji. Bardzo dużo psów tej rasy spotyka bezdomność. Powodem jest ich charakter i niezależność oraz częste problemy wychowawcze. I tak trafiła do nas najpierw Zmorka a po chwili dla towarzystwa Strzygunia. Staramy się im zapewnić maximum dobrostanu, zdarza się, iż jesteśmy zmęczeni po pracy, ale zbieramy się bez gadania i jedziemy gdzieś poza miasto, żeby psy się wybiegały. Kochamy je ponad wszystko.
Czy pomagają w testowaniu nowych produktów?
Zdarza się czasem przy jakiś pierwszych prototypach, ale wszelkie nowości są sprawdzane przez wybranych testerów zanim trafią do oferty albo na rynek. Testerów zapraszamy sami albo ogłaszamy się przez nasze strony internetowe.
Nie szyjesz tylko gadżetów dla psów.
Szyję dla psów ale również dla kotów. Dla indywidualnych klientów zdarzyło mi się szyć szelki dla wietnamskiej świnki, obróżkę dla ptaków a choćby szelki dla papugi. Dla psów ras bojowych są specjalnie przygotowane, bardzo trwałe i mocne akcesoria, które wymagają specjalnego zaangażowania, ponieważ wiąże się to z bezpieczeństwem. Bardzo szczegółowo wsłuchujemy się w opinię klientów i testerów, a potem te sugestie i zmiany wprowadzamy w nasz asortyment. Każdy może zamówić rękodzieło według własnego stylu, dopasowane nie tylko do czworonoga jak pies czy kot, ale też dla ptaków i innych zwierząt nie koniecznie domowych. Stawiamy na jakość, wygodę, ale przede wszystkim na bezpieczeństwo.
Wszelkie szczegółowe informacje oraz kontakt do Marzeny i Pawła można znaleźć na stronie Happy Husky – profesjonalne akcesoria dla psów na Facebooku.