Mieszkańcy kontra znak i Spółdzielnia Mieszkaniowa w Tychach. Miało być rozwiązanie, jest problem. Do Tychy24.net zgłosili się mieszkańcy ulicy Tołstoja 60, którzy mieli za złe Spółdzielni Mieszkaniowej „Teresa” likwidację 7 miejsc parkingowych. Miejsca, które formalnie nigdy nie były parkingiem, ratowały sytuację w rejonie osiedla, które od lat cierpi na braki w tym zakresie. Ostatecznie spółdzielnia zmieniła usytuowanie donic, które od niedawna blokowały miejsca parkingowe, ale cóż z tego, skoro ktoś nagle zaczął dzwonić na straż miejską, bo samochody parkują przy znaku, który tego zakazuje – za to są wysokie mandaty i punkty karne. Teraz mieszkańcy zebrali podpisy pod petycją i chcą likwidacji znaku, a na to musi zgodzić się spółdzielnia.
Posłuchajcie, co powiedzieli nam mieszkańcy:
Mieszkańcy zorganizowali przed budynkiem Tołstoja 60 spotkanie, na które zaprosili władze spółdzielni „Teresa”, ale nikt się nie pojawił. Wcześniej Spółdzielnia groziła im odholowywaniem samochodów i mandatami ze strony straży miejskiej, ale po spotkaniu z prezesem Spółdzielni wydawało się, iż problem jest zażegnany. Wydało się. Nagle ktoś zaczął dzwonić i zgłaszać zaparkowane pojazdy na straż miejską.
Mieszkańcy z petycją
Dlatego dzisiaj mieszkańcy chcą złożyć w Spółdzielni petycję o likwidację feralnego znaku, tak żeby – jak było do tej pory – nikt nie ingerował w parkowanie przy budynku. Wcześniej Spółdzielnia podnosiła kwestie dojazdu służb ratunkowych do budynku, ale z tym problemu mieszkańcy nigdy nie mieli.


„Problem polega na tym, iż już mieliśmy tutaj przez około 20 lat, od momentu wybudowania tej drogi pod samym blokiem, udostępnione miejsca do parkowania” – mówił Wojciech Kozioł, jeden z mieszkańców bloku przy ulicy Tołstoja. „Przez cały ten okres, od wybudowania tego miejsca, nie było nigdy sytuacji, aby powiedzmy była straż pożarna zablokowana lub jakieś inne służby ratownicze. Pierwsza taka sytuacja okazała się, kiedy przyjechali tutaj z firmy przekładać te doniczki kupione wcześniej. W momencie, kiedy przyjechał transport medyczny tutaj po pacjenta do góry, no to akurat w tym momencie pierwszy raz spółdzielnia zablokowała wtedy przejazd” – dodaje mieszkaniec.
Mieszkańcy w Miejskim Zarządzie Ulic i Mostów w Tychach usłyszeli, iż kwestia znaków to sprawa po stronie Spółdzielni Mieszkaniowej „Teresa”, bo to do nich należy droga. Stąd petycja podpisana przez mieszkańców.
„Przecież były normalnie, samochody tu stały poprzednio i straż przejeżdżała, i śmieciara przejeżdżała, pogotowie, nikomu to nie przeszkadzało. Co teraz doniczki stawili, po co? Żeby ludzie na kwiatki patrzyli? A auta gdzie parkować? Może na Stare Tychy będziemy jeździć – tam są miejsca wolne” – mówi jeden z mieszkańców. Ci ratują się choćby parkowaniem przy pobliskim kościele bł. Karoliny, ale tam też ciężko o miejsca parkingowe.
Lokatorzy sami zauważyli, iż znaki potrafią gwałtownie zniknąć, o ile pojawi się dobry powód. Tak miało być w ostatni czwartek ze znakiem B1 – zakaz ruchu w obu kierunkach.
„Przyszedł pan z wkrętarką i nagle jeden znak po prostu z godziny na godzinę, po jednym telefonie, został zlikwidowany, ponieważ było zagrożenie tym, iż będziemy robić zdjęcia i wysyłać na policję” – mówi Krzysztof Rogaś, jeden z mieszkańców.
Mieszkańcy nie chcą w tym rejonie znaku, iż można parkować – chcą tylko likwidacji znaku zakazującego. Wieczorami bywa, iż krążą po całym osiedlu, żeby znaleźć miejsce parkingowe – po 20–30 minut.
Dzisiaj petycja trafi do Spółdzielni Mieszkaniowej „Teresa”.
Awantura o miejsca parkingowe w Tychach. Mieszkańcy vs spółdzielnia mieszkaniowa