Fajne, ale nie dotykaj / floriankonrad

publixo.com 14 godzin temu

ten rodzaj energii mogę ci przekazać
wyłącznie językiem. z ust – prosto w serce.

niech rozrośnie się tam do rozmiarów opowieści o
staruszku który, w opinii współmieszkańców wsi
kompletnie oszalał w tym swoim próbowaniu...
przyciągnięcia Wenus. samorobnym Marsem.

ach, ileż dni spędził on na rozsypywaniu po podwórku
rudego piaszczydła, na obtaczaniu w nim,
niby mięsa w panierce, każdej swojej ruchomości:
od agrafek – na wersalkach i meblościance kończąc!

kto policzy, ile ton kamienisk nazwoził biedny,
jak się zdawało, pomyleniec, na posesję,
by imitowały marsjańskie głazidła?

chyba mniejsza o to. ważne było czekanie,
tęskne, z oczami skanującymi czerń dnia i
nocny błękit. to zasychanie w środku i na zewnątrz,
upodabniając się do skalnego odłamka.
ta wiara kierowana wzwyż.

aż pewnej nocy całe jego obejście zakwitło,
z piachu i kamieni wystrzeliły łodygi.
ciepłota, niby wielki koc, miękko i powoli
rozścieliła się na dachach budynków,
rudym piasku, na studni.

ciało staruszka, nie większe od śmiejżelka,
znaleziono w zagonie petunii.
pochowano w pudełku po zapałkach
na kocim cmentarzu.

jego duch ciągle zespala się ze Ziszczoną.

...widzisz, jaka ładna historia?
powiem w sekrecie: to nie wymysły.
choć też – bajka!
Idź do oryginalnego materiału