Między młotem a kowadłem: mama prosi o pomoc, a mąż stanowczo odmawia.

6 dni temu

Nożyce mi w serce: mama potrzebuje pomocy, a mąż stanowczo odmawia.

Mam na imię Kasia, mam dwadzieścia dziewięć lat. Od sześciu lat jestem żoną Kamila, mamy cudowną córeczkę Zosię – ma cztery lata. Żyjemy typowym życiem młodej rodziny: oboje pracujemy, spłacamy kredyt mieszkaniowy, pilnujemy wydatków i staramy się ze wszystkim wyrabiać. Od jakiegoś czasu pracuję zdalnie – dzięki temu mogę więcej czasu spędzać z dzieckiem, a ogromną pomocą jest tu moja mama.

Mama uwielbia swoją wnuczkę. Gotowa jest dla niej wszystko zrobić – zabiera ją na działkę, chodzi na spacery, bawi się z nią. To dla nas wielkie wsparcie. Zosia uwielbia być u babci – to dla niej prawdziwa frajda. Ma tam huśtawkę, ogródek, piaskownicę. Ale jak to zwykle bywa, choćby taka pomoc ma drugą stronę medalu.

Mama to osoba bardzo aktywna. Jest na emeryturze, ale nie potrafi usiedzieć w miejscu. Zawsze coś wymyśla, coś organizuje. W tym roku na przykład postanowiła zbudować altankę na działce. Samodzielnie, bez konsultacji z nami, zamówiła materiały budowlane, a później po prostu postawiła mnie przed faktem dokonanym:

“Kasia, powiedz Kamilowi, żeby przyjechał pomóc mi to rozładować. Samotnie sobie nie poradzę.”

Kiwnęłam głową, choć doskonale wiedziałam, jaka będzie jego reakcja. Od dwóch lat nic się nie zmienia:

“To jest działka twojej mamy, Kasia. Niech sobie sama radzi. Ja tam nie jadę. Mam jedno życie i jeden wolny dzień w tygodniu. Leżę wtedy na kanapie i nie mam zamiaru nikomu pomagać. Koniec kropka!”

Rozumiem Kamila. Naprawdę ciężko pracuje. Czasem choćby w weekendy siedzi z laptopem i kończy pilne zlecenia. Pieniądze są potrzebne – spłacamy kredyt, dziecko rośnie. Ale z drugiej strony… to przecież moja mama. Tyle razy nam pomagała. Co tydzień zabiera Zosię. Nie wtrąca się, nie wymaga niczego w zamian. A teraz jedna prośba – żeby pomóc rozładować deski na altankę. I Kamil mówi “nie”.

W końcu materiały przyjechały w piątek rano. Mama zadzwoniła w panice – nie miała komu pomóc. Zostawiłam wszystko, wsadziłam Zosię do samochodu i pojechałam. Razem z mamą przenosiłyśmy dostawę: deski, cement, jakieś belki. Nie wspomnę nawet, jak to było ciężko. Mama potem ledwo się wyprostowała. Ale najbardziej ją zabolało, iż zięć choćby nie spróbował pomóc.

“Kasia, on w ogóle jest mężczyzną? Co to ma być? Czy ja prosiłam o remont dachu? Tylko o dwie godziny pomocy!” – denerwowała się, otrzepując ręce z pyłu.

A ja stałam i słuchałam w milczeniu. Było mi wstyd. Przed mamą. Przed sobą. Przed Zosią, która patrzyła na to wszystko i nie rozumiała, dlaczego babcia jest zła, a mama smutna.

Kiedy wróciłam do domu, panowała lodowata cisza. Spróbowałam rozmawiać, tłumaczyć, iż to nie kaprys, tylko prośba mamy, która zawsze nam pomaga. Ale Kamil tylko machnął ręką:

“Ty w ogóle mnie słuchasz? Ja dźwigam wszystko na swoich barkach! Nie muszę jej pomagać! To jej działka, jej budowa, jej problem!”

Nie wiem, co teraz robić. Jestem jak między młotem a kowadłem. Z jednej strony mama – zawsze obecna, wspierająca, troskliwa. Z drugiej mąż – zmęczony, poirytowany, uważający, iż nic mu się nie należy. I serce mi pęka, bo oboje mają trochę racji.

Kocham Kamila. Jestem wdzięczna mamie. Ale nie rozumiem, dlaczego moja rodzina stała się polem bitwy. Dlaczego ciągle muszę się tłumaczyć? Dlaczego z zwykłej prośby robi się awantura, od której trzęsę się cały tydzień?

Jestem zmęczona. Zmęczona byciem buforem. Zmęczona godzeniem, tłumaczeniem, błaganiem. Chcę, żeby mama czuła się potrzebna i szanowana, a mąż – żeby zrozumiał, iż czasem pomoc to nie obowiązek, ale zwykły szacunek dla kobiety, która zawsze stoi przy nim.

Czasem myślę – może powinnam być twardsza? Albo przeciwnie, bardziej ustępliwa? A może nie mówić nic nikomu i po cichu wszystko robić sama? Nie wiem.

Ale wiem jedno – nie chcę, żeby moja Zosia kiedykolwiek znalazła się w takiej sytuacji. Chcę, żeby żyła w miłości, zrozumieniu i szacunku. Żeby między jej mężem a babcią nie było wojen.

Tylko jak to osiągnąć – to na razie dla mnie zagadka…

Idź do oryginalnego materiału