Kilka lat temu, na naleganie Michała, kupiliśmy działkę. Mi było wszystko jedno, nigdy nie byłam zapaloną ogrodniczką i od razu powiedziałam, iż nie zamierzam spędzać tam całego wolnego czasu.
Jednak mąż nalegał. Mówił, iż możemy tam po prostu odpoczywać latem, zapraszać znajomych, spędzać czas z dziećmi i wnukami. A wszystkie prace na działce – to jego obowiązek.
Dając się przekonać tym obietnicom, zgodziłam się na zakup. Po długich poszukiwaniach znaleźliśmy mały, przytulny domek w rozsądnej cenie. Podobało mi się, iż był już gotowy ogród i trawnik.
Mąż obiecał, iż sam będzie się tym zajmował, a ode mnie oczekiwał jedynie pomocy w sprzątaniu i remoncie domku. Zgodziłam się.
Po uporządkowaniu działki musiałam przyznać, iż to był dobry pomysł. To pierwsze lato spędziliśmy tam prawie w całości. Przyjeżdżały dzieci, znajomi, a my we dwoje świetnie tam odpoczywaliśmy.
W kolejnych latach często jeździliśmy na działkę i bardzo nam się to podobało. Tylko szkoda było, iż można było tam przebywać tylko w określonym czasie, bo domek nie był ocieplony.
– Ach, gdyby było tu ciepło, mogłabym choćby spędzać tu Sylwestra – powiedziałam kiedyś do męża.
– Wiesz – odpowiedział. – Też o tym myślałem od dawna. To świetny pomysł. Zrobimy to.
– Tak – zaśmiałam się. – Wiesz, ile to kosztuje?
– Nie martw się – odparł z entuzjazmem Michał. – Coś wymyślimy.
I mąż poważnie zabrał się do pracy. Poświęcił wiele sił i czasu, ale z pomocą przyjaciół ocieplił domek. Wyszło świetnie. Teraz można było tam mieszkać przez cały rok.
– Jesteś wspaniały! – powiedziałam do niego. – Jesteś prawdziwym mistrzem!
– Dziękuję – odpowiedział. – Wiesz, co jeszcze wymyśliłem? Teraz mogę tu spotykać się z przyjaciółmi. Bo zawsze szalałaś, kiedy zapraszałem ich do domu.
Na początku ten pomysł wydawał mi się dobry. Michał zaczął przywozić swoich przyjaciół na działkę, pili tam, grali w karty, śpiewali piosenki przy gitarze. A ja nie musiałam czuwać do rana ani przygotowywać jedzenia i sprzątać po nich.
Ale z czasem zaczęłam zauważać, iż mąż coraz częściej przebywa na działce. Wykorzystywał każdą okazję, żeby tam pojechać. Ponieważ Michał pracuje dwie doby na dwie, mógł to robić dość często.
Na początku tłumaczył się, iż musi coś zrobić na działce i łatwiej mu tam zostać, niż wracać do domu. To naprawić płot, to wymienić gniazdko, to przygotować drzewa na zimę. I wierzyłam mu.
Potem zauważyłam, iż mąż spędza na działce trzy-cztery dni w tygodniu i przyjeżdża tylko po rzeczy i jedzenie. Kiedy go o to zapytałam, od razu znalazł wymówkę:
– Wiesz co, odkryłem, iż rano jeździ stąd bardzo wygodny autobus. Dojeżdżam do pracy o piętnaście minut szybciej niż z domu.
– Cieszę się – odpowiedziałam. – Ale mimo wszystko chciałabym cię widzieć częściej.
Mimo naszej rozmowy, Michał przez cały czas spędzał większość czasu w działce. Pewnego dnia zrozumiałam, iż nie było go w domu przez cały tydzień.
„Może ma tam kochankę?” – pomyślałam.
I bez zapowiedzi pojechałam sprawdzić, o co chodzi. Michał był w domu sam, nie było żadnych śladów obecności kobiety.
– No, powiedz mi, co się dzieje? – zapytałam. – Tylko nie wymyślaj, iż łatwiej ci dojeżdżać do pracy.
– Odpoczywam tu od ciebie, co w tym niezrozumiałego! – wybuchnął Michał. – W domu nie odstępujesz mnie na krok! Każesz to zrobić, tamto zrobić! Opowiadasz plotki o kolegach z pracy, które mnie w ogóle nie interesują. Swoje seriale puszczasz na cały regulator. A tutaj jest inaczej. Mieszkam sam, w ciszy i spokoju.
– Ach, czyli ci się znudziłam? – zapytałam. – No to dobrze, rozwiedźmy się.
– Nie mam zamiaru – prychnął. – Wszystko mi pasuje.
Wróciłam do domu z niczym. I tak na razie żyjemy. Mąż pojawia się w domu raz w tygodniu, resztę czasu spędza na działce. Rozwodu nie chce. I nie wiem, co z tym zrobić.