Mama przyprowadziła córeczkę, by wybrały szczeniaka ze schroniska, ale dziewczynka zatrzymała się przed klatką najsmutniejszego psa i nie chciała iść dalej bez niego…

polregion.pl 6 godzin temu

Matka przyprowadziła swoją córeczkę, aby wybrały pieska ze schroniska, ale dziewczynka zatrzymała się przy klatce najsmutniejszego psa i nie chciała iść dalej bez niego

Halina mocno ściskała małą rączkę swojej dwuletniej córeczki, Zosi, gdy przekroczyły próg miejskiego schroniska dla zwierząt. Poranne promienie słońca przecinały się przez szerokie okna, rozświetlając rzędy klatek, z których ku gościom zwracały się pełne nadziei spojrzenia. W powietrzu mieszały się charakterystyczne dźwięki tego miejsca szczekanie, żałosne miauczenie, szelest słomy i stuk pazurów o podłogę.

No cóż, kochanie uśmiechnęła się ciepło Halina wybierzemy sobie przyjaciela?

Zosia skinęła głową, a jej oczy zabłysły z radosnym podekscytowaniem. Od dawna marzyła o własnym piesku, każdego dnia z zachwytem obserwując przez okno, jak sąsiedzkie dzieci bawią się na podwórku ze swoimi pupilami.

W wyobraźni Haliny ten dzień wyglądał zupełnie inaczej. Widziała, jak wybierają uroczego szczeniaka złotego retrievera lub wesołego labradora który będzie dorastał razem z Zosią. Posłuszny, zdrowy, piękny idealny domowy towarzysz.

Przeszły obok klatek z figlarnymi szczeniakami, eleganckimi dorosłymi psami i puszystymi kociętami. Halina wskazywała te najbardziej sympatyczne zwierzęta, ale dziewczynka zdawała się ich nie zauważać.

Aż nagle Zosia stanęła jak wryta.

W najdalszym kącie, w półmroku klatki, leżał pies, którego widok mimowolnie wywołał grymas na twarzy Haliny. Pitbull wyglądał strasznie splątana sierść, zaczerwieniona skóra, wychudzone ciało. Zwrócony był ku ścianie, jakby wstydził się swojego stanu.

Zosiu, chodźmy powiedziała pośpiesznie Halina. Popatrz, tam są takie śliczne szczeniaczki.

Lecz dziewczynka przycisnęła nosek do krat klatki.

Mamo, co z nim? Chory? szepnęła.

Tak, kochanie, chory westchnął pracownik schroniska. To Burek. Jest z nami już ponad pół roku. Ale mężczyzna urwał, nie dokończył zdania.

Halina zmarszczyła brwi. Dla niej pitbulle zawsze były symbolem agresji i niebezpieczeństwa. A ten był jeszcze chory. A jeżeli jest zaraźliwie? A jeżeli nieprzewidywalny?

Zosiu, chodź powiedziała już ostrzej. Jest tu wiele innych psów.

Lecz dziewczynka usiadła przed klatką, jakby wrosła w podłogę.

Tego chcę oznajmiła stanowczo.

Kogo? Zosiu, nie, to wykluczone. Spójrz tylko na niego jest bardzo chory. Poza tym pitbulle są niebezpieczne.

Pracownik schroniska, który przedstawił się jako Krzysztof, smutno pokiwał głową.

Burek nie jest zły. Raczej złamany. Jako szczeniak został wyrzucony, bo uznano go za brzydkiego w porównaniu z innymi. Znaleziono go już chorego, z infekcjami. Jedna rodzina go adoptowała, ale po kilku tygodniach oddali mówili, iż jest zbyt apatyczny.

Halina czuła, jak w jej sercu walczą współczucie i rozsądek. W domu małe dziecko, porządek, przytulność. Po co wnosić tam tyle problemów?

Ma poważne problemy skórne, potrzebuje operacji, to bardzo drogie ciągnął Krzysztof. Schronisko nie może tego sfinansować. jeżeli w ciągu miesiąca nie znajdzie domu urwał.

Uśpią go szepnęła ledwie słyszalnie Halina.

Niestety tak.

Zosia cały czas siedziała przed klatką, nie odrywając wzroku od psa.

Piesku zawołała cicho. Piesku, popatrz na mnie.

Nic się nie zmieniło.

Ja jestem Zosia. A ty jak się nazywasz?

Halina już miała podnieść córeczkę i zabrać stąd, ale coś ją powstrzymało.

Nazywa się Burek powiedziała.

Burek powtórzyła dziewczynka. Ładne imię. Burek, zaprzyjaźnijmy się.

I nagle stał się cud. Pies powoli uniósł głowę i spotkał się wzrokiem z Zosią. W jego oczach malował się tak głęboki smutek, iż serce Haliny ścisnęło się z bólu.

Mogę go pogłaskać? zapytała dziewczynka.

No nie wiem zawahał się Krzysztof. Boi się ludzi, nie pozwala się dotknąć.

Możemy spróbować? Jej głos był tak szczery, iż nie sposób było odmówić.

Krzysztof ostrożnie otworzył klatkę. Na dźwięk zamka Burek skulił się w kącie i cicho zaskomlał.

Zosiu, nie! krzyknęła Halina.

Lecz dziewczynka już weszła do środka. Ukucnęła na środku klatki i wyciągnęła małą rączkę w stronę psa.

Nie bój się, Burek szepnęła cienkim głosikiem. Nie zrobię ci krzywdy, chcę się tylko zaprzyjaźnić.

Pies przez kilka minut uważnie obserwował małą istotkę. Potem krok po kroku, bardzo ostrożnie, zaczął się zbliżać. Długo obwąchiwał wyciągniętą dłoń, aż wreszcie nieśmiało ją polizał.

Zosia wybuchnęła radosnym śmiechem:
Mamo, patrz! Pocałował mnie!

Coś zmieniło się w duszy Haliny. Po raz pierwszy od miesięcy w oczach psa błysnęła iskra nadziei. Patrzył na dziewczynkę z taką czułością, jakby bał się jej skrzywdzić, i delikatnie lizał jej rączkę.

Mamo powiedziała poważnie Zosia, głaszcząc Burka po głowie on jest taki smutny. Bardzo potrzebuje rodziny.

Nigdy czegoś takiego nie widziałem zdumiał się Krzysztof, obserwując tę scenę. Patrzcie tylko! Uśmiecha się! Naprawdę, uśmiecha się!

Rzeczywiście wyraz pyska Burka jakby rozświetlił się od środka. Ogon zaczął merdać, a w oczach nie było już śladu smutku i bólu.

Ale jest chory westchnęła Halina. A leczenie będzie bardzo drogie

Ja zapłacę powiedziała niespodziewanie, choćby dla samej siebie. W całości.

Krzysztof szeroko się uśmiechnął:
Jest tylko jedno ale. Zgodnie z przepisami zwierzę musi przejść całe leczenie, zanim trafi do nowego domu.

Halina skinęła głową, rozumiejąc, iż to logiczne. ale minęło zaledwie kilka dni, gdy zadzwonił telefon.

Idź do oryginalnego materiału