Majowie żyją i mają się dobrze. Mieszkałam u nich w Gwatemali

2 miesięcy temu

W targowy dzień w Chichi, jak w uproszczeniu nazywają miasto miejscowi, pełno jest rdzennych w swoich tradycyjnych strojach. Po kolorach poznają, skąd kto pochodzi. Jestem nad jeziorem Atitlan. W miejscu, gdzie przez cały czas Majowie żyją, kultywują swoje wierzenia i tradycje. Opuszczone miasto Tikal jest wiele kilometrów dalej. Ale Majowie nie znikli przecież wraz z jego upadkiem. W Gwatemali Majowie stanowią około 40 procent społeczeństwa, mówią w 21 swoich językach, choć oczywiście językiem urzędowym jest w tym kraju hiszpański. Pozostał po kolonizatorach.

Majowie mają dla świata przesłanie

Zanim jednak wyjadę do Gwatemali, w Polsce spotykam się z Adrianą "Tata" Rojas, Ajq´ij — przewodniczką duchową Majów i specjalistką od kalendarza Cholq'ij — Świętego Kalendarza Majów. Jako szamanka zdobywała swoją wiedzę na Ścieżce Majów, którą podąża od ponad 20 lat. Otrzymała nauki od Starszyzny i Kapłanów Klanu Orła, Dziadków i Babek Tzutujiles oraz klanu Tzotz (międzywymiarowych posłańców). Jest Ajq´ij — przewodnikiem duchowym Majów i specjalistką od kalendarza Cholq'ij — Świętego Kalendarza Majów — oraz uzdrowicielką najróżniejszymi technikami. Babki znad Jeziora Atitlan w Gwatemali wyznaczyły jej zadanie przekazania starożytnej wiedzy kobiet ludziom świata zachodniego.


Była inicjowana w tradycjach amazońskich. Podczas swej niezwykłej podróży (300 km pieszo w głąb dżungli) odkryła siłę, która drzemie w każdym z nas oraz pilną potrzebę odzyskania połączenia z Matką Ziemią. To uczyniło ją jedną z niewielu kobiet, które zostały zaakceptowane przez starszyznę jako Wojowniczka Zielonej Drogi.

Podążając w zgodzie z energiami nowego cyklu, Adriana w tej chwili przeznacza swój czas na dzielenie się na różne sposoby dawną wiedzą przodków, otrzymaną od Starszyzny Babek i Dziadków. Daje wykłady i prowadzi warsztaty na forach międzynarodowych, w różnych instytucjach i organizacjach, które wspierają proces transformacji ludzkości. Podkreśla wagę pracy z różnymi energiami, które współistnieją w ciele i naszym środowisku. Adriana jest również autorką książki "Dance of the Mayan energies", która została przetłumaczona na kilka języków.

Adriana wyjaśnia przesłanianie Majów – trzeba się zastanowić, czy żyjemy zgodnie z naturą, czy też jesteśmy zamknięci w pudełku? Nie chodzi wyłącznie o fizyczne zamknięcie, mamy pudełka emocjonalne, mentalne. jeżeli nie uda nam się z nich wyjść, nasza transformacja, jako ludzkości, nigdy nie będzie możliwa. Nie dokonamy też zmian w indywidualnym życiu. Często determinuje je przywiązanie, strach, poczucie winy, resentymenty, nadmierne myślenie o dobrach materialnych. To wszystko zabiera nam wolność.

Kiedy mówię jej, iż za kilka miesięcy będę w Gwatemali, namawia mnie na wizytę w kościele Św. Tomasza. Budowali go majańscy niewolnicy, w brzuchy katolickich figur, zdobiących kościół, wkładali swoje relikwie, a potem żarliwie się modlili do obcych im kulturowo świętych. Więc kiedy jestem już w kościele, przed oczami znów staje mi Adriana i jej niezwykłe opowieści.

Zrozumieć kosmowizję Majów

Można rzec, iż jadąc nad Atitlan przenosimy się do innej rzeczywistości. To świat Majów z ich filozofią. Dla Majów przyroda jest bardzo ważna, jest zintegrowana, uporządkowana i wzajemnie powiązana, a wszystko we wszechświecie jest ożywione. Każda istota uzupełnia inne. Wszystko jest ze sobą powiązane, tworząc swoisty makrokosmos.

Majowie od samego początku posługiwali się koncepcją świata podzielonego na trzy nakładające się na siebie części: niebiosa, świat ziemski i świat podziemny. Pod naszym światem znajduje się podziemia, jest to miejsce o dziewięciu poziomach, zamieszkane przez istoty i bogów kontrolujących zjawiska naturalne, zapewniające życie, ale jednocześnie zdradzieckich i zazdrosnych. Do Xibalby, bo tak nazywają się podziemia, można dostać się przez jaskinie i zbiorniki wodne, takie jak jeziora i cenoty.

Ziemski świat zamieszkują rośliny, zwierzęta, ludzie, aluxy, nawale i inne istoty nadprzyrodzone. Nawal jest połączeniem człowieka z naturą i może być zwierzęciem, rośliną lub inną istotą. Składa się z bliźniaczego ducha lub „współesencji”, którą Majowie nazywali drogą.

Przyroda zajmuje centralne miejsce w światopoglądzie Majów. Wszystko ma życie, nic nie jest obojętne: drzewo, kamień, niebo czy wiatr, wszystko ma to samo tchnienie życia, które czyni go godnym najgłębszego szacunku. Żyjąc w głębokim kontakcie z naturą, trzeba szukać z nią równowagi. Ziemię uważa się za matkę, o którą należy się troszczyć, ponieważ ona troszczy się o nas. Dla Majów każda klęska żywiołowa jest wynikiem naszego zaniedbania wobec Matki Ziemi. Świetym drzewem Majów jest ceiba. Łączy ze sobą trzy światy – korzenie siegają tego podziemnego, pień osadzony jest na ziemi, a jej gałęzie dotykają nieba.

Cztery istotne elementy Kosmowizji Majów rządzą życiem na naszej Matce Ziemi - ogień, powietrze, ziemia i woda.
Kukurydza jest święta i stanowi podstawę życia. Święta kukurydza jest centralnym elementem światopoglądu Majów od początków naszego istnienia aż po dzień dzisiejszy.

Kiedy wśród Majów rodzi się dziecko, rodzice zabierają je do Cholq'ij — Przewodnika Duchowego, który na podstawie Świętego Kalendarza Majów sprawdza energie, jakie dziecku będą towarzyszyć przez całe jego życie. Kalendarz ma 260 dni, Kinów i stanowi formę dwóch kół, które każdego dnia przesuwają się o jedną pozycję, spotykając się od nowa, co każe 260 dni właśnie. Każdy dzień niesie ze sobą inną energię, inne przesłanie, zadanie, wyzwanie, a osoba urodzona danego dnia przeżywa swoje życie, będąc pod wpływem tych energii. Dlatego ważne jest, aby je poznać. Cholq'ij określa więc, jaki typ działania będzie dla dziecka w jego życiu najlepszy.

Osady wkoło Atitlan

Jezioro jest wyjątkowo piękne. Majowie rozlokowali się na jego brzegach, budując tam swoje osady. Głównym środkiem transportem są łodzie, drogami jest wszędzie daleko, jedzie się przez góry.

Jezioro Atitlan to naturalny zbiornik, powstało w kalderze jaka utworzyła się w wyniku eksplozji wulkanu. Naukowcy datują erupcje na ok. 84 tys. lat temu. Wygasły wulkan z jeziorem w środku wznosi się na wysokość ok. 1500 m.n.p. Nie jest sam, otaczają go trzy wulkany: Atitlan (3537 m n.p.m.), Toliman (3 158 m n.p.m.) i San Pedro (3020 m n.p.m). Takie naturalne zestawienie szczytów i tafli krystalicznego jeziora, tworzy cudowny efekt.

W południowej części zbiornika Atitlan leżała kiedyś mała wyspa, a na niej niewielka osada Majów. Nie wiadomo dokładnie, co spotkało tę wieś i dlaczego wyspa nagle znikła. Jej ruiny odkryto, niedawno. U stóp wulkanu Toliman, pół kilometra od brzegu, teraz ok. 30 metrów pod wodą. Co udało się wydobyć, trafiło do Muzeum Archeologicznego Lacustre w Panajachel. O małej, majańskiej Atlantydzie powstał film dokumentalny nakręcony przez stację National Geographic.

Majowie są biedni, podobnie jak cała Gwatemala. Rządowe programy propagują rozwój turystyki, w tym przyjmowanie turystów w swoich domach. Niestety, turystów zbyt wielu tu nie przyjeżdża, bo Gwatemala cieszy się złą sławą. Uważana jest za jeden z najbardziej niebezpiecznych krajów.

W 1523 roku tereny dzisiejszej Gwatemali zostały podbite przez hiszpańskich konkwistadorów, którzy założyli tam kolonię wchodzącą w skład Nowej Hiszpanii. Majowie byli zabijani, prześladowani przez najeźdźców. Rdzennym Hiszpanie narzucali swoją wiarę. Stąd choćby w majańskich osadach wszędzie stoją kościoły, a wierzenia się nieco wymieszały, tworząc swoisty synkretyzm religijny. Kościół toleruje też te majańskie wpływy, bo dzięki temu ma więcej wiernych.

Gościnny dom Majów

Kiedy dopływamy do San Juan La Laguna, rodziny czekają na nas w miejscowym centrum turystycznym. Zabieraja nas do siebie. Tu domy są wielopokoleniowe, ja tez trafiam do takiego. Zlepek dobudowywanych pokoi, labirynt różnych przejść. Majowie są gościnni.

Pokazują, jak mieszkają. Mój pokój jest skromny, ale bardzo czysty. Czysto jest też w całym domu, choć poczucie estetyki Majów różni się o naszego. Na ołtarzyku mieszanka kulturowa. W każdym miejscu, przeznaczona do łuskania kukurydza.

Kobiety szykują tradycyjną kolację. Jajka, czerwona fasola, kawałek sera i smażone banany.

Przychodzi najstarszy syn, który jest nauczycielem. Rozmawiam z nim o specyfice zycia w osadzie. O tym, iż jest ciężko żyć wyłącznie z upraw. Turystów jednak, którzy mogliby poprawić stopę życiową, niestety, nie ma.

Następnego dnia idziemy na miejscowy targ, będziemy gotować tradycyjny obiad. Zupę na kurze, placki z kukurydzy. Kukurydza stanowi podstawę wyżywienia Majów.

Bierzemy udział w ceremonii kakao i ceremonii ognia. Jednak bez podstawowej wiedzy, turystom trudno jest zrozumieć, czemu ceremonie służą.

Podczas ceremonii ognia, jesteśmy w lesie. Jest upał, drzewa ani drgną. Kiedy jednak szaman przywołuje wiatr, nagle drzewa zaczynają szumieć. Przypadek? Nie wiem, do końca ceremonii nie rusza się ani jeden liść. Palimy świeczki z ołtarza w ognisku w różnych intencjach. Ogniowi można oddać to, z czym już nie chcemy się mierzyć.

Największy targ w okolicy

Jedziemy do Chichi. Tam w czwartki jest największy targ w okolicy. Tam też jest kościół, o którym mówiła mi Adriana i bardzo chcę go zobaczyć. Kościół został zbudowany około 1545 roku na szczycie platformy świątyni prekolumbijskiej, a schody pierwotnie prowadzące do świątyni zostały zachowane. Kapłani Majów K'iche' przez cały czas używają kościoła do swoich rytuałów, paląc kadzidła i świece. Każdy z 18 stopni schodów prowadzących do kościoła reprezentuje jeden miesiąc kalendarza Majów.

Atmosfera jest niesamowita. W kościele nie można robić zdjęć, ale na podłodze też są majańskie ołtarze. Oglądam świętych, o których mówiła mi Adriana. Podobno majańskie relikwie są w ich brzuchach.

Tam jeszcze słychać głosy duchów

„Tikal” znaczy „miejsce, gdzie słychać głosy duchów”. To jedyny w swoim rodzaju obiekt kultury i przyrody z listy UNESCO - świadectwa potęgi Majów. I choć po drodze widzieliśmy inne zagubione w dżungli miasta, to właśnie Tikal ściąga turystów z całego świata.

Kiedyś było tętniącą życiem metropolią i domem dla dziesiątek tysięcy ludzi. W mieście były drogi, brukowane place. Dziś widzimy resztki wysokich piramid, świątyń i pałaców oraz tysięcy domów dla mieszkańców utrzymujących się z rolnictwa.

Pierwsi osadnicy zamieszkiwali te tereny już w 800 r p.n.e. Najmłodsze z budowli są datowane na rok 900 n.e, co daje łącznie 1700 lat, w ciągu których Tikal było jednym z największych skupisk ludzkich ówczesnych czasów. W rozkwicie było zamieszkiwane przez podobno około 15 mln mieszkańców na obszarze choćby dwa razy większym niż średniowieczna Anglia! W środku miasta znajdował się olbrzymi plac otoczony od wschodu i zachodu piramidami świątyń, a od północy twierdzą. Wielki Plac otoczony jest świątyniami i akropolem, gdzie chowano po śmierci wodzów. W skład kompleksu wchodziło 16 świątyń oraz około 3 tysięcy budynków.

W Tikal jest 6 piramid schodkowych, których schody prowadzą do komór na szczycie. Największa zwana jako "Świątynia IV" – tzw. "Świątynia Dwugłowego Węża", ma prawie 65 m wysokości.

Położenie Tikal przyczyniło się do jego potęgi, leżał bowiem w połowie drogi między dwiema rzekami. Władcy państwa mogli dzięki temu kontrolować szlaki handlowe i na lądzie jak i na rzekach.

Upadek imperium

Potem nastąpił upadek imperium. I Majowie z Tikal odeszli. Koncepcje są takie, iż do krachu przyczyniły się wieloletnie susze, przeludnienie, degradacja środowiska i wyniszczające wojny. To niejedyne przyczyny upadku Tikal i innych majańskich miast. Naukowcy odkryli kolejną przyczynę - zatrutą wodę. Dwa największe rezerwuary, z zapasami niezbędnymi dla przetrwania miasta w porze suchej, były jak się okazuje zanieczyszczone rtęcią, fosforanami i śmiertelnymi toksynami wytwarzanymi przez sinice. Majowie zaczęli szukać nowych terenów do zamieszkania. Powędrowali nad Atitlan.

Tikal powoli pochłonęła dżungla, zniknęło w z oczu świata aż do XVII wieku, gdy na nowo odkryli je hiszpańscy misjonarze. Pierwsza ekspedycja naukowo - badawcza wyruszyła do ruin w 1848r, była nadzorowana przez gwatemalski rząd.

Majowie strzegą swoich tajemnic

Oglądając opuszczone miasta Majów czy to w Meksyku, czy w Gwatemali, większość turystów może odnieść wrażenie, iż to pozostałości po jakiś wymarłych plemionach.

— Nic bardziej złudnego, Majowie żyją i kultywują swoje tradycje. W samej Gwatemali mieszka 5 mln Majów, a do tego dochodzi przecież Meksyk, Salwador czy Honduras – mówiła mi Adriana.

Nauki Majów, przekazywane ustnie z pokolenia na pokolenie też są kontynuowane. I choć kiedy widzimy ich na starych płaskorzeźbach, z upiętymi włosami i przepaskami, możemy mieć wrażenie, iż to "dzicy ludzie", prawda na temat Majów jest zupełnie inna. Majowie byli mistrzami matematyki, astronomii, astrologii, budownictwa czy inżynierii. Budowali skomplikowane systemy miejskie, umieli zaopatrzyć swoje miasta w żywność, mieli łazienki, brukowane drogi. Kiedy w Europie nieczystości wylewano z nocników wprost za okno, Majowie mieli w miastach kanalizację. Nawadniali pola, tworząc specjalne kanały, którymi doprowadzali wodę z Zatoki Meksykańskiej, po drodze ją odsalając.

Mieli też swój system matematyczny, prosty, bo składający się zaledwie z trzech znaków, ale stosując go, potrafili robić najbardziej skomplikowane obliczenia. System oparty był na dwudziestkach, w przeciwieństwie do używanego dziś systemu dziesiętnego.

I choć chęć zniszczenia kultury i tradycji Majów trwa gdzieniegdzie od czasów podboju hiszpańskiego do dziś (szczególną rolę odgrywają tu fundamentalistyczne kościoły), oni przez cały czas realizowane są i strzegą swoich tajemnic, żyją według własnych zasad. Wystarczy pojechać nad Atitlan, żeby się o tym przekonać.

Idź do oryginalnego materiału